18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Festiwal Opole 2013 ma 50 lat. Artyści śpiewają, a jury kule nosi [ZDJĘCIA]

Teresa Semik
Festiwal w Opolu
Festiwal w Opolu Arkadiusz Ławrywianiec
Festiwal Opole 2013 jest sentymentalnym miejscem dla muzyków. Dla mnie też. Dziś, 14 czerwca, inauguracja 50. festiwalu polskiej piosenki. Wspomnienia o Festiwalu Opole spisała Teresa Semik

Dla Ryszarda Rynkowskiego opolski amfiteatr to najwspanialsze miejsce, do którego artysta może dotrzeć. Po raz pierwszy wystąpił tam z Voxem w 1979 roku i zdobył trzecią nagrodę za "Masz w oczach dwa nieba". Dziesięć lat później wygrał konkurs premier piosenką "Wypijmy za błędy". Z nerwów zapomniał tekstu.

Dla Haliny Mlynkovej w Opolu ważne jest to, że tu wszyscy się witają ze wszystkimi, jest szum i gwar. Można spotkać ludzi, których się nie widzi cały rok.

Zbigniew Wodecki wystąpił w Opolu, gdy grał na skrzypcach w zespole Anawa Marka Grechuty. Wydawało mu się wtedy, że jest najważniejszym człowiekiem w Polsce. Potem wygrał "Debiuty" i już nie rozstawał się z Opolem, choć nie szczędził mu też krytyki: - Festiwal jest godny lepszej oceny, choć niszczy indywidualność twórcy, bo zwyciężają często piosenki banalne. Artyści śpiewają, a jury kule nosi.

ZOBACZ KONIECZNIE:
FESTIWAL OPOLE: AUTOGRAFY ZNANYCH PIOSENKARZY I PIOSENKAREK ZOBACZ

"Ścierniska" braci Golców jury nie dopuściło do koncertu "Premier" w 2000 roku. Na "Debiuty" mimo starań nie dostała się grupa Sami z piosenką "Lato 2000", która już wkrótce opanowała listy przebojów.

Trzeba tam bywać

Anna Maria Jopek zadebiutowała w Opolu w 1997 roku w koncercie pt. "Co ja tutaj robię?". Ukończyła warszawską Akademię Muzyczną w klasie fortepianu i marzyła o konkursie chopinowskim. Przyjechała do Opola, choć w tym czasie jej siostra brała ślub. Ominęło ją rodzinne przyjęcie, ale od tego festiwalu kariera artystki poszybowała w górę.

Magia Opola nie przemija, choć atmosfera jest daleko inna od pierwszych festiwali. Festiwal nie kreuje już artystycznych wydarzeń, ani nawet przebojów, które latem zaśpiewa cała Polska. Co najwyżej pomaga niektórym artystom wypromować siebie lub swoją płytę. Bo też Opole nie jest już festiwalem, który ma coś załatwić na rynku muzycznym, tylko kolejnym programem telewizyjnym, zrealizowanym także z myślą o reklamodawcach. Dlatego amfiteatr tonie w światłach i fajerwerkach. Dominują piosenki bardzo popularne, które nie zrażą słuchaczy przed telewizorem do pozostania w świecie iluzji, spokoju, nie sprowokują do przerzucenia kanału.

ZOBACZ KONIECZNIE:
50 FESTIWAL W OPOLU! GWIAZDY! PROGRAM! [ZOBACZ]

Ostatnim prawdziwie wielkim wydarzeniem artystycznym był koncert monograficzny "Zielono mi" w 1997 roku z piosenkami Agnieszki Osieckiej. Na próżno szukać tamtej magii. Kruszon, którym na scenie raczyli się wtedy aktorzy, nie był tylko rekwizytem. Wyzwolił siły twórcze i wyraźnie zbliżył wykonawców do siebie. Co niektórzy rzucali w publiczność zakąską. Ten koncert pokazał też dystans, jaki dzielił młodych autorów od twórczości Osieckiej, Jonasza Kofty, Wojciecha Młynarskiego, czy potem Jacka Cygana.
Festiwal pozostaje więc mniej lub bardziej udanym wieczorem z polską piosenką, telewizyjnym widowiskiem, w którym jednak warto uczestniczyć. Miałam przez wiele lat okazję obserwować artystów w Opolu jako dziennikarka "Dziennika Zachodniego". Dlatego wiem, że zwycięstwo w Opolu jest ważne dla artystów dla podkreślenia swojej obecności na estradzie. Wprawdzie ważniejsza jest ilość sprzedanych płyt, ale cóż za przyjemność odbierać potem w Opolu platynową płytę. Mistrz ceremonii, Piotr Bałtroczyk, ogłosi ze sceny: - Platynowy Ryszard Rynkowski. Już nikt nie powie, że siwy.

Pierwszy Krajowy Festiwal Polskiej Piosenki trwał od 19 do 23 czerwca 1963 roku, w ramach tradycyjnych już Dni Opola. Miał być jedną z imprez towarzyszących, a stał się gwiazdą pierwszej wielkości. Inicjatywa należy do dziennikarzy radiowej Trójki: Mateusza Święcickiego, Jerzego Grygolunasa, Marka Gaszyńskiego, Witolda Pogranicznego i Edwarda Fiszera, realizacja - do Karola Musioła, wieloletniego prezydenta Opola, prezesa Towarzystwa Przyjaciół Opola. "Papa" Musioł, jak o nim mówiono z czułością, wpadł na pomysł, by pod piastowską wieżą zbudować amfiteatr i rozsławiać polską piosenkę. Był dobrym duchem imprezy. Powiadał, że trzeba się bawić, kiedy do miasta zjeżdża tylu wspaniałych gości. I miasto żyło od rana i pierwszych prób, do rana, bo wtedy kończyły się koncerty.

Nie była to tylko oaza artystyczna. Był to też poligon polityczny. Polska piosenka rozbrzmiewała na Ziemiach Odzyskanych. Opole było też kontestacją, pewnego rodzaju off-imprezą, do tego, co się w Polsce działo, jak zauważył Jacek Fedorowicz.
Jerzy Waldorff nadał miastu przydomek: "stolica polskiej piosenki" w pełni zasłużenie, i to był kiedyś najpiękniejszy początek wakacji. Potem zdarzyło się, że festiwal był w maju z powodu piłkarskich igrzysk. Tylko raz, w roku 1982, ze względu na stan wojenny festiwal się nie odbył. Potem już nie powstrzymała go nawet wielka woda z 1997 roku, która nie oszczędziła też amfiteatru. Po tej powodzi scena i zaplecze przeszły gruntowną modernizację.

Publiczność na wygodniejsze ławki musiała jeszcze poczekać. - Ławki te same, jak przed 40 laty - patrzył i nie dowierzał Jacek Fedorowicz, który prowadził pierwszy festiwal opolski i był potem na jubileuszu opolskiego śpiewania.

Pierwsza para

Pierwszy festiwal wyniósł na piedestał Ewę Demarczyk i jej "Czarne anioły". Odtąd zostanie czarnym aniołem polskiej piosenki, panną madonną legendą tych lat. Bohdana Łazukę nagrodzono w 1963 roku za "Charlestona", Jarosława Abramowa i Agnieszkę Osiecką za "Piosenkę o okularnikach", a Zygmunta Koniecznego za kompozycję i aranżację utworów: "Karuzela z madonnami", "Pejzaż", "Czarne anioły". Wśród wyróżnionych byli m.in.: Michaj Burano, Rena Rolska, Tadeusz Chyła, Bogdan Czyżewski, Urszula Dudziak, Helena Majdaniec, Karin Stanek.

Pierwsze Opole wylansowało też takie przeboje, jak: "Masz takie oczy zielone", "Pod papugami", "Rudy rydz", "Chłopiec z gitarą", "Autostop".

Czesława Niemena wyniosła na szczyty piosenka "Dziwny jest ten świat". W 1967 roku triumfowała w Opolu. Demarczyk i Niemen będą odtąd pierwszą parą polskiej piosenki.
Wśród "łowców nagród" jest Wojciech Młynarski. Jego piosenki: "Z kim tak ci będzie źle jak ze mną" (w interpretacji Kaliny Jędrusik) i "Spalona ziemia" (Krystyna Konarska) są wśród laureatek pierwszego konkursu. Gdy w 1967 roku śpiewał "Jesteśmy na wczasach", ugryzła go osa w policzek. Myślał tylko o tym, czy prędzej spuchnie, czy dokończy śpiewać. Szybko schodząc ze sceny tłumaczył: - Nie będę bisować, bo szybko puchnę.

Ta właśnie piosenka przyniosła mu nagrodę i ogromną popularność. Zaczął traktować Opole tak, jak hazardzista. Uwielbia tę atmosferę wyścigów i konkursu.

W Opolu debiutowała w 1984 roku Edyta Geppert. Piosenką "Jaka róża, taki cierń" wyśpiewała główną nagrodę i zyskała ogromną popularność.

Atmosferę zabawy, bratania się i przesiadywania do rana z lat 70. artyści wspominają najmilej. W 1977 roku do Opola przyjechał Jan Pietrzak z piosenką napisaną wspólnie z Jonaszem Koftą "Pamiętajcie o ogrodach". - Jury mnie nie zauważyło, natomiast zauważyli mnie dziennikarze i dostaliśmy ich nagrodę - po pięć tysięcy "na głowę" - wspominał. - Duże pieniądze to nigdy nie były, ale jak na nasze studenckie czasy, spore do tego stopnia, że poszliśmy do klubu festiwalowego "Pająk" i tam Jonasz kupił jedną półkę znad baru, ja kupiłem drugą. Po trzech dniach znaleźliśmy się w ogródkach działkowych pod cementownią "Opole", przysypani lekko cementem.

Imieniny Pana Janka

Widzowie szturmowali kasy, żeby przede wszystkim dostać się na "Imieniny Pana Janka", na które przez lata zapraszał Jan Pietrzak. To była impreza zawsze huczna i do białego rana. Lekko zakrapiana, bo noc przecież chłodna. Imieniny przeszły do legendy. Bywali na nich: Janusz Gajos, Piotr Fronczewski, Jan Tadeusz Stanisławski, Krzysztof Daukszewicz.

W 1981 roku Jan Pietrzak zaśpiewał przebój sezonu: "Żeby Polska była Polską" i został niekoronowanym królem kabaretu oraz zasłużonym obywatelem województwa opolskiego ze stolicą w... amfiteatrze.

Przez długie lata komunistycznej Polski kabareton był koncertem najbardziej oczekiwanym w opolskim amfiteatrze. Mistrzowskie spektakle przygotowywał poznański kabaret Tey, ale także wrocławska Elita z Janem Kaczmarkiem. Wiele skeczów bawi do dziś, choć adresowane były do tamtej siermiężnej rzeczywistości, jak np. "Z tyłu sklepu", "Pani Pelagia", czy "Maluch" w wykonaniu Zenona Laskowika i Bohdana Smolenia.

W czerwcu 1981 roku Laskowik powiedział na dobry wieczór: "Witamy w Opolu w ostatnich dniach wolności". W grudniu mieliśmy stan wojenny. Potem jeszcze wzruszał Jan Pietrzak piosenkami utrzymanymi w stylu sprzed lat, z refrenami: "Z PRL-u powracamy do Polski" oraz "Życie jest za krótkie, by żyć byle jak". Gdy przyszła wolna Polska, z kabaretów z roku na rok ulatywało powietrze i już nigdy w amfiteatrze nie było tak mądrze i śmiesznie zarazem.

Konfrontacja pokoleń

W latach 90. można było odnieść wrażenie, że festiwal nie jest potrzebny miastu, niekoniecznie też artystom, bo wolny rynek muzyczny załatwi wszystko. Irena Santor przekonywała, że każdy ma jakieś święto, polska piosenka też musi mieć, a jest nim właśnie Opole. Twórcy muszą mieć możliwość zaprezentowania tego, z czym się zmierzyli, co nowego napisali, jak się rozwinęli. Piosenkarka najpierw wystąpiła na festiwalu w Sopocie w 1961 roku, ale to w Opolu utwierdziła się w przekonaniu, że dobry wybrała zawód. Na szczęście TVP zdecydowała, że bierze Opole pod swoje skrzydła i tak zostało.

Sam festiwal stawał się wielką konfrontacją pokoleniową. Gdy świętował swoje 40-lecie, weteranów nazwano betonem festiwalowym, a nawet oddziałem geriatrycznym. Zareagowała Maryla Rodowicz: - Wyrósł mur między wykonawcami mojego pokolenia a młodymi. Oni patrzą na nas bykiem. Zamykają się w pokojach i tylko zajmują liczeniem pieniędzy.

Muzeum piosenki

Artystką zawsze mile widzianą w Opolu jest Edyta Górniak, choć teraz zawiedzie fanów. W 1998 roku zaśpiewała z wujem Donem Wasylem i zespołem Roma. Demonstracyjnie odpowiedziała na zarzuty prasy, że rzekomo wstydzi się swojego pochodzenia. Publiczność szalała, a wzruszona piosenkarka powtarzała: "Jak dobrze być w domu". Innym razem śpiewając "Jestem kobietą" dodała: "Ale nie jestem w ciąży!", w reakcji na plotki dotyczące jej rzekomego związku z politykiem.
Całe więc szczęście, że mimo zawirowań i kłopotów finansowych, nigdy nikomu poważnie nie przyszło do głowy, żeby festiwal zlikwidować albo przenieść do stolicy, bo i takie były głosy. Jeśli nawet tegoroczna impreza, jubileuszowa, nie wykreuje żadnego przeboju, usłyszymy największe hity 50 lat: "Tyle słońca w całym mieście", "Testosteron", "Cała sala", "Dziwny jest ten świat", "Karuzela z madonnami", "Kormorany". Cóż to będzie za wspaniałe muzeum piosenki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!