Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czeski motocyklista zabił dziecko z Wodzisławia i zniknął. Wymiga się?

Grażyna Kuźnik
Rodzina Bogusława Mocza
Rodzina Bogusława Mocza ARC PRYWATNE
Sąd uniewinnił Bogusława Mocza od oskarżeń o spowodowanie wypadku, w którym zginęło jego jedyne dziecko. Winnym pozostaje czeski motocyklista. Ale jest nieuchwytny. Może nigdy za to nie odpowie? - pisze Grażyna Kuźnik

Prawnicy mówią, że to jedna z najtrudniejszych spraw, z jaką się zetknęli. Kusi, żeby ją umorzyć, dać sobie spokój. Przecież to więcej nikomu się nie zdarzy, po co przecierać tę prawną ścieżkę. Same komplikacje. Jest 25 sierpnia 2007 roku. Polak samochodem na czeskich numerach wjeżdża na czeskie skrzyżowanie w Boguminie. Z tyłu na krzesełku trzyletni Kacperek. Nagle rozpędzony ścigacz kawasaki uderza w nich z taką siłą, że peugeot przewraca się, a motocykl wbija na metr w auto. Miażdży dziecku główkę. To Czech Roman N. pożyczył kawasaki od kumpla i sprawdzał, czy da radę.

Czech otrzepuje się i wstaje, nic mu nie jest. Tylko ścigacz rozbity na kawałki, zabrudzony krwią. Motocyklista załamany stanem maszyny. Roman N. będzie później domagał się od rodziców Kacperka odszkodowania za zniszczony motocykl, którym zabił ich dziecko.

Po sześciu latach od wypadku przed sądem staje tylko ojciec Kacperka. Odpowiada za nieumyślne przyczynienie się do śmierci syna. Górnik z Godowa przyjmuje to z kamienną twarzą. Oskarża go wodzisławski prokurator Rafał Figura. Przedtem umorzył sprawę, a potem zamawiał jedną ekspertyzę po drugiej, byle tylko zarzuty wobec ojca miały się na czym oprzeć. Ale mocne nie są.

Pędził jak wariat

Kiedy rodzice otrząsnęli się z szoku, zgłosili się do prokuratora w Wodzisławiu Śląskim. Podobno zbyt późno.
- Od ręki umorzył sprawę. Tłumaczył, że to problem międzynarodowy, nie ma co tego ruszać, nie szukajmy winnego, życia to małemu nie wróci. Zły los i tyle. Ale ja się uparłem, straciłem jedyne dziecko, innego nie możemy mieć. Niech sąd ustali prawdę. Usłyszałem, że może się okazać, że to ja jestem winny. I co wtedy? - opowiada ojciec.

- Umorzyłem sprawę może przedwcześnie - mówi dzisiaj prokurator Rafał Figura. - Chodziło o to, że późno dowiedziałem się o wypadku. Nie byłem na miejscu zdarzenia, nie zebrałem informacji na gorąco, a jak to skrzyżowanie w końcu zobaczyłem, to zasady ruchu były już inne. Poza tym policja czeska przekonywała, że czeski obywatel jechał prawidłowo, błąd popełnił Polak. Mieli na to swoją ekspertyzę. Zresztą motocyklista przepadł jak kamień w wodę. Zniknął, opuścił kraj.

Gdzie jest? Nie wiadomo. Adresu nie zostawił. Jego rodzina milczy i podobno niczego nie wie. Czeska policja zresztą nie ma ochoty go szukać. Na jakiej podstawie? Jej zdaniem motocyklista jechał prawidłowo drogą z pierwszeństwem przejazdu, a tu Polak przed samym nosem wyjechał mu z drogi podporządkowanej. Cudzoziemiec nie miał pojęcia o czeskich zasadach ruchu drogowego.

- Bzdura - denerwuje się ojciec Kacperka. - Pracowałem w Czechach i bardzo dobrze znam przepisy. Polscy biegli udowodnili, że to motocyklista dwukrotnie przekroczył dozwoloną prędkość. Nie zachował żadnej ostrożności, pędził jak wariat. Siła, z jaką w nas walnął, mówi o tym sama za siebie.

Przed wodzisławskim sądem zeznawał biegły z krakowskiego instytutu, który pisemnie w pewnym stopniu uznał winę polskiego kierowcy. Bo widział motocyklistę, kiedy ruszał. Ale gdy szczegółowo wyjaśniał sprawę, wymowa tej ekspertyzy była już inna.

Trudne procedury, ale działać można

- Biegły przed sądem odpowiadał na wiele naszych pytań. I wtedy okazało się, że właściwie nie widzi żadnej winy polskiego kierowcy. To chyba zadecydowało o tym, że sąd uniewinnił pana Bogusława Mocza - mówi jego adwokat, mecenas Tomasz Bosakowski.

Ojcu spadł kamień z serca. Tyle lat prób wyjaśnienia tego, co się naprawdę stało. Ale wobec czeskiego motocyklisty prokuratura wciąż czuje się bezradna. - On też ma zarzuty. Ale ja już wyczerpałem swoje możliwości, żeby doprowadzić Romana N. przed polski sąd - podkreśla prok. Rafał Figura. - Nie chce się u nas pojawić, widać nie ufa polskim prokuratorom. Ja go nigdy nie przesłuchiwałem. Przypuszczam, że nie uda się go osądzić. Tym bardziej że czeska prokuratura nie uważa go za winnego.

Ale jeśli wszystko jest z nim w porządku, to dlaczego Roman N. zniknął bez śladu? To dziwne zachowanie jak na kogoś, kto jest niewinny i czuje się pewnie.

Pojawia się ważne pytanie, które spędza sen z oczu prokuratorom. Czy jeśli wymiary sprawiedliwości dwóch państw twierdzą, że ich obywatele są niewinni, a jednak w wypadku zginęło dziecko, to nie ma już żadnych szans na wyjaśnienie sprawy? Bo to grozi konfliktem międzynarodowym?

Prof. Genowefa Grabowska, specjalistka od prawa międzynarodowego, twierdzi: - To jest za poważna sprawa, żeby ją zostawić bez osądu. Polska prokuratura musi przekazać czeskiej swoje ustalenia. Jeśli mimo wszystko Czesi odmówią podjęcia śledztwa przeciw motocykliście, muszą swoją decyzję podać na piśmie. Polska rodzina na tej podstawie powinna zwrócić się do czeskiego sądu z zażaleniem na taką decyzję. To trudne procedury i dlatego rodzice powinni jak najszybciej skontaktować się z polskim konsulem w Czechach, który będzie ich wspierał.

Rodzice są już bardzo zmęczeni. Tęsknota za Kacperkiem nie mija. Nie doczekali się drugiego dziecka, pani Sabina poroniła. Poszli na pogrzeb chłopczyka, znalezionego w stawie w Cieszynie. Wtedy jeszcze nie było wiadomo, że to Szymek z Będzina, zakatowany przez rodziców. Matka Kacperka płakała. Oddałaby wszystko za to, żeby choć przez chwilę mieć synka żywego przy sobie. Przytulić go. A tu inni wyrzucają dziecko jak śmieci. Zabijają i nie czują się winni. Sprawcy śmierci swojego dziecka chciałaby spojrzeć w oczy.

Dzisiaj Kacperek miałby 9 lat, poszedłby do komunii. Chwila, gdy rodzice go stracili, wciąż do nich wraca. A gdyby tamtędy nie przejeżdżali? Gdyby jechali później? Od tych myśli można zwariować. Bogusław Mocz nigdy nie lubił tego skrzyżowania, było niebezpieczne. Po wypadku zresztą zmieniono tam zasady ruchu. A motocykliści nadal pędzą.
To był drugi szok
- Po wypadku byłem w szoku, umierał mi synek - ojciec opowiada z trudem. - Policja czeska szybko oceniła, że niby wymusiłem pierwszeństwo przejazdu. To były ustalenia naprędce, przeciwko mnie. W ogóle nie zajęli się prędkością motocyklisty, który przejechał pod jeszcze nieotwartym szlabanem kolejowym, mijając stojące auta. Wpadł na nas, gdy spokojnie, powoli włączaliśmy się do ruchu z drogi podporządkowanej. Potem krzyczał, że się nie wypłacimy. Sam zdążył się uratować, bo spadł z motocykla. A nasze dziecko?

Przyjął z ulgą uniewinniający wyrok sądu. Ale nigdy by się nie spodziewał, że Czech wymiga się od wszelkiej odpowiedzialności. Pyta: dlaczego polskie prawo nie staje w obronie własnych, skrzywdzonych obywateli? Dlaczego musieli składać skargę na bezczynność wodzisławskiej prokuratury, żeby podjęła jakieś działania?

Zaraz po wypadku ekspertyza polskiego biegłego wykazała, że Bogusław Mocz prowadził swoje auto prawidłowo; że czeski motocyklista jechał za szybko, z prędkością 120 km na godzinę i z groźną brawurą. Nie miał doświadczenia, motocykl nie należał do niego. Mimo to wodzisławska prokuratura nie zamierzała zbadać winy motocyklisty. Nie zleciła też tego Czechom, ani nie przekazała im wyników swojej technicznej ekspertyzy. Dla ojca to był drugi szok.

Jesteśmy bezsilni

- Problem w tym, że nie mamy przetartej ścieżki w takich sytuacjach - tłumaczył wtedy prok. Rafał Figura. - Nawet jeśli oskarżymy motocyklistę, to decyzja o wszczęciu śledztwa należy tylko do czeskiej prokuratury. Można się domyślać, jaka będzie. To walka z wiatrakami.

Rodzice nie ustępowali. Jeśli winnym wypadku jest tylko ojciec, niech to będzie pokazane czarno na białym. Byle wszystko wyjaśnić do końca. Niczego nie wolno zamiatać pod dywan. - Decyzja prokuratora była dla nas niepojęta. Dlatego z żoną napisaliśmy list do prezydenta RP, prosiliśmy go o pomoc. Będziemy walczyć, choćbyśmy mieli iść do Strasburga. To było nasze jedyne dziecko. Została nam już tylko walka o sprawiedliwość - mówi ojciec Kacperka.

Prokuratura Krajowa, po uzyskanej od autorki tego artykułu informacji o losach śledztwa w sprawie śmierci polskiego dziecka w czeskim Boguminie, zainteresowała się sprawą.

Zwróciła się do Prokuratury Okręgowej w Gliwicach o jej zbadanie w trybie nadzoru służbowego. Opinia była negatywna dla wodzisławskiej prokuratury.

Prok. Katarzyna Szeska, wtedy rzecznik Prokuratury Krajowej, stwierdziła: - Poprzeprowadzeniu badania akt tego śledztwa, prokurator okręgowy uznał postanowienie o umorzeniu postępowania za niezasadne. W dodatku wydane w oparciu o błędną podstawę prawną.

Okazało się też, że w śledztwie dotyczącym wypadku drogowego nie wykonano wszystkich niezbędnych czynności procesowych. Prokurator okręgowy nakazał więc prokuraturze wodzisławskiej niezwłoczne podjęcie postępowania. Czyli przychylenie się do zażalenia, które złożyli rodzice nieżyjącego dziecka.

Dla prokuratora umarzającego sprawę taka decyzja przyjemna nie jest. Zabrał się więc do pracy. Czyli do zbadania winy ojca. Przygotował dla Bogusława Mocza zarzuty przyczynienia się do spowodowania śmiertelnego wypadku.

- Poprzednie postępowanie toczyło się w sprawie, a teraz toczy się już przeciwko - wyjaśniał. - Skoro Prokuratura Okręgowa w Gliwicach podjęła decyzję, że wcześniejsze umorzenie było przedwczesne.

Nic to nie zmieniło w sytuacji motocyklisty Romana N.

- Bo nie mam żadnego ruchu wobec tego Czecha - nie ukrywa prok. Rafał Figura. - Nadal nie chce z nami współpracować. Nawet nie chce starać się o list żelazny, który by sprawił, że w Polsce nie byłby tymczasowo aresztowany. Jesteśmy bezsilni.
Ale prokuratura przecież nie próżnuje w sprawie wypadku. Złożyła w ubiegłym tygodniu apelację od wyroku uniewinniającego Bogusława Mocza. Może jednak uda się go ukarać? I zamknąć ten międzynarodowy incydent.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Czeski motocyklista zabił dziecko z Wodzisławia i zniknął. Wymiga się? - Dziennik Zachodni