Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pisarz z Niemiec wspomina Ernesta Wilimowskiego: Ernest, tu dla Ciebie wiersze piszą

Joanna Oreł
arc DZ
Stan Lafleur w wieku 13 lat poznał Ernesta Wilimowskiego. Spotkali się w mieszkaniu legendarnego piłkarza w Karlsruhe na południu Niemiec. Wówczas młodociany łowca autografów, a dziś uznany niemiecki pisarz, do pamiętnego spotkania z Wilimowskim wrócił w 2006 roku. Poświęcił mu jeden z utworów w swojej książce. Również do dzisiaj Lafleur zachował autograf jednego z największych geniuszy piłki nożnej oraz legendy chorzowskiego Ruchu.

Jest rok 1981. 13-letni Stan Lafleur, mieszkaniec Karlsruhe jest łowcą autografów znanych piłkarzy. Ma już podpisy m.in. Franza Beckenbauera, Alfredo di Stefano, Ferenca Puskasa, czy Stanleya Matthewsa. Część z nich zdobył, gdy obce drużyny przyjeżdżały na mecze z Karlsruher SC. Resztę, wysyłając listy do kolejnych drużyn piłkarskich. Wciąż szukał prawdziwego idola.

- Interesowali mnie piłkarze, którzy zrobili wielką karierę w przeszłości - wspomina Lafleur, niemiecki pisarz i dziennikarz. - W jednym najbardziej znanych niemieckich magazynów o piłce nożnej "Kicker" znalazłem nazwisko Wilimo-wskiego. Umieszczono je na liście światowych piłkarzy. Przedtem w ogóle nie słyszałem o Erneście Wilimowskim. Przeczytałem więc o meczach, w których on zagrał i strzelonych bramkach. Byłem zafascynowany.

Okazało się, że Lafleur mieszka w tym samym mieście, co Ernest, czyli w Karlsruhe. Wilimowski - piłkarz niegdysiejszego Ruchu Hajduki Wielkie (dziś Ruch Chorzów) był już wówczas na emeryturze. Miał ok. 65 lat. - Pewnego dnia zebrałem się w sobie. Pojechałem rowerem pod wskazany adres, by upolować autograf - opowiada Lafleur.

13-letni Stan wybiera się więc na południe Karlsruhe. Dociera do Stuttgarter Straße.

- Na pierwszy rzut oka blok, w którym miał mieszkać Wilimowski, wyglądał, jak dla pracowników fizycznych. Zastałem go w drzwiach. Czekał na mnie. Był w długiej, białej koszuli. Przyznam, że był to dla mnie nieco dziwny widok - śmieje się po latach Lafleur.

Ale pochodzący z Katowic, reprezentant najpierw Polski, a później III Rzeszy chętnie wrócił wspomnieniami do zamierzchłych czasów, w tym do jednego ze swoich dwóch najważniejszych meczów w karierze sportowej. Chodzi o finały mistrzostw świata z 1938 roku, kiedy to Polska grała przeciwko Brazylii w 1/8 finałów.

Ernest Wilimowski strzelił wtedy cztery bramki, dzięki czemu zapisał się na kartach historii futbolu. Podczas spotkania w 1981 roku z 13-letnim Stanem, Wilimowski z lekkim żalem wspominał, że wtedy niestety nie dał rady tylko Leonidasowi (Leonidas da Silva), brazylijskiemu piłkarzowi, który został królem strzelców podczas MŚ w 1938 roku, strzelając siedem goli. Od tych, legendarnych wydarzeń mija w tym roku 75 lat.

PRZECZYTAJ W DZ:
JAK WILIMOWSKI STRZELIŁ 4 GOLE BRAZYLII

- O piłce nożnej rozmawialiśmy przez jakieś dwie godziny. Momentami odnosiłem wrażenie, że Wilimowski czuje się samotny. Żegnając mnie, chyba miał na myśli, że powinienem jeszcze do niego kiedyś zajrzeć. Jednak nigdy do tego nie doszło - wspomina Lafleur.

ZOBACZ TAKŻE:
JAK WILIMOWSKI ZDOBYŁ 10 BRAMEK W 1 MECZU

Do symbolicznego spotkania doszło 25 lat później. Ponad 10 lat od daty śmierci legendy chorzowskiego Ruchu (Ernest Wilimowski zmarł w 1997 roku). Wówczas Lafleur rozpoczął pracę nad książką "Świat na nogi. Wiersze futbolowe z przerwą". Niemiecki pisarz postanowił w niej wrócić pamięcią do piłkarskich legend wszech czasów, w tym właśnie do Wilimowskiego.

- Rozmowę z nim przez długi czas traktowałem jako skarb i tajemnicę. Wilimowski był przecież wspaniałym graczem z takim niezwykłym rekordem! - podkreśla Lafleur.

CZYTAJ KONIECZNIE:
ERNEST WILIMOWSKI - ŚLĄSKI PIŁKARZ WSZECHCZASÓW

Czy Lafleur uznaje Ernesta Wilimowskiego za zdrajcę, bo ten podczas II wojny światowej był wpisany na volkslistę, a później grał w reprezentacji Niemiec?

Niemiecki pisarz podkreśla, że jego przeszłość została już rozliczona, a dziś o Wilimowskim należy mówić głównie pod kątem jego piłkarskich osiągnięć.

- Wilimowski był przecież graczem, który grał dla dwóch drużyn narodowych, a o którym przez długi okres czasu w ogóle nie wspominano - podkreśla niemiecki pisarz.

Lafleur wspomina go od 1981 roku. Nadal także nie rozstał się z autografem "Eziego". - On ma dla mnie osobistą wartość - przyznaje Stan.

Lafleur wierszem o Wilimowskim

W 2006 roku Stan Lafleur, niemiecki pisarz, zainspirowany spotkaniem z Ernestem Wilimowskim, napisał o nim wiersz.
"Domofon: kto tam. To niemożliwe. Od lat nie interesuje się mną. Pies z kulawą nogą. Niech pan wejdzie. Do góry. Wpuszczę pana. Stałem.

W bieliźnie, ze szlachetnego materiału. Długo. Na powitanie między słupkami drzwi mieszkania. Koncert portowy na ZDF-ie leci. Jego żona: chce pan mojej kawy spróbować? Kładzie stare albumy: cztery bramki jeszcze dla Polski strzeliłem Brazylii. Mimo to nie dało się wyciagnąć. Leonidas, już zasłyszane nazwisko? Jego żona: Ernst naciągnij coś. On też dołożył sam naszemu bramkarzowi. Kto też to był.

Cztery. To robi twoją grę. Życia i ktoś jest o jeden ruch lepszy. I później nikt cię nie zna. Tak naturalnie, dawne dzieje, ale nawet Gerd Mueller nie ma mojego wyniku. Dziś nie miałbym też.

Na wojnie dużo się zakazało i wielu samych się poddało. Możemy, wierzyć mi proszę. Cieszyć się, że jeszcze żyjemy".
(Stan Lafleur: wiersz "Ernest Wilimowski" z książki "Świat na nogi. Wiersze futbolowe z przerwą". Wydawnictwo Koall [Koall Verlag], Berlin 2006).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Pisarz z Niemiec wspomina Ernesta Wilimowskiego: Ernest, tu dla Ciebie wiersze piszą - Dziennik Zachodni