Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ślązacy znowu czegoś chcą kosztem innych?

Teresa Semik
Dr hab. Tomasz Pietrzykowski, prawnik, profesor UŚ, były wojewoda śląski
Dr hab. Tomasz Pietrzykowski, prawnik, profesor UŚ, były wojewoda śląski dorota prynda
Spodziewam się prób pokazania, że PiS nie jest niechętny Śląskowi, ale raczej środowiskom podejrzewanym o separatyzm lub wrogość wobec polskości - mówi dr hab. Tomasz Pietrzykowski.

Dla Śląska to dobrze, że PiS ma pełnię władzy w kraju?
Sądzę, że partia Jarosława Kaczyńskiego docenia znaczenie Śląska i nie jest w jej interesie ustawiać się w roli przeciwnika czy wręcz wroga.

Śląsk nie wybaczył Kaczyńskiemu utożsamienie śląskości z „zakamuflowaną opcją niemiecką”.
Niestety, wejście przez Ruch Autonomii Śląska w ostatnich wyborach w sojusz z mniejszością niemiecką nie przyczyniło się do rozwiania tych podejrzeń. RAŚ nie tylko nie odciął się od środowisk identyfikujących się z niemieckością, lecz dopisał się na ich listy wyborcze. W Polskę, zamiast komunikatu „jesteśmy Ślązakami, a nie Niemcami”, płynie komunikat „jesteśmy Ślązakami, a nie Polakami”.

RAŚ cały czas buduje swoją siłę tylko w opozycji do polskości.
Gdyby podkreślał śląską odrębność od niemieckości co najmniej równie silnie jak od polskości, może łatwiej byłoby reszcie Polski oswajać się z dążeniami do jakiegoś szczególnego statusu Górnego Śląska w ramach państwa polskiego. Brak tego wyraźnego komunikatu, kim jesteśmy, sprowokował podejrzenia o ukrytą opcję niemiecką i o ciążenie ku Niemcom pod pozorem haseł o odrębności śląskiej.

PiS ma pomysł na Śląsk?
Jeśli tak, to na razie go nie widać. Są, oczywiście, palące problemy górnictwa, których zwyczajnie nie da się zignorować i przed którymi PiS nie ucieknie, niezależnie od nastawienia do spraw Śląska w ogóle. Te problemy to w dużej mierze efekt zaniedbań ostatnich lat.

Śląsk może liczyć na szczególne względy obecnej władzy?
Jarosław Kaczyński zawsze głosił hasła rozwoju zrównoważonego, a nie koncentracji wzrostu w pewnych ośrodkach przy pozostawieniu peryferii samym sobie. Nasz region, zwłaszcza centrum, jest w porównaniu z wieloma miejscami w Polsce stosunkowo dobrze rozwinięty. Dlatego zapewne nie mamy co liczyć na szczególnie uprzywilejowane traktowanie w nadchodzących latach. Polityka rozwoju PiS może raczej zmierzać do wyrównywania dysproporcji.

Śląsk jest ofiarą każdej władzy, jak chce Kazimierz Kutz, bo wszyscy sprzęgają się przeciwko niemu?
Na Śląsku wciąż utrzymuje się pewien kompleks „Warszawy”, która czegoś nam nie daje, bo nas nie lubi albo się nas boi. Dodatkowo czujemy się przez nią eksploatowani. Jednak bardzo wiele naszych problemów to efekt nieudolności elit lokalnych i regionalnych, którym wygodnie jest pokazywać palcem na mityczną, złą Warszawę. Nie wszystko da się na nią zwalić. Spójrzmy, jak idą sprawy tam, gdzie to zależy od nas samych i okaże się, że pod wieloma względami pretensje powinniśmy kierować znacznie bliżej.
Narasta fala niechęci do Śląska. Gdy premier Beata Szydło zapowiedziała, że rząd kupi węgiel zalegający na zwałach, pojawiły się komentarze: „Hanys głupi, wszystko kupi”. Polska wie, o co Śląskowi chodzi?
Wiele z postulatów czy wręcz żądań pochodzących z naszego regionu nie jest rozumianych. I wraca do nas w postaci resentymentu typu: „Ślązacy znowu czegoś chcą kosztem innych”. To utrudnia racjonalny dialog również wówczas, gdy chodzi o sprawy, w których nasze oczekiwania są w pełni racjonalne. Coraz wyraźniej widać, że czeka nas okres szczególnie silnego skupienia wszelkich decyzji politycznych w ścisłych gremiach kierowniczych partii rządzącej. Zasadnicze znaczenie będą miały nie tylko argumenty, ale także siła przebicia śląskich środowisk PiS w centrali oraz zamierzenia tej partii wobec samorządów w całej Polsce.

Władze centralne boją się silnych regionów? Trudno znaleźć wytłumaczenie dla niedokończonej reformy na szczeblu wojewódzkim.
Nie mamy szczególnie silnej tradycji regionalistycznej. Jesteśmy państwem jednolitym. Politycy szczebla centralnego niechętnie patrzą też na decentralizację i pogłębianie samorządności, bo utrudnia im to spełnianie obietnic i robienie prezentów wyborcom.

Dobrowolnie nikt się nie wyzbywa władzy?
Ile razy w czasie kampanii wyborczych obiecywano likwidację Senatu? A jak już się w nim zdobędzie większość, to ochota na rezygnację z niego nagle słabnie. Władza jest narzędziem realizacji programu wyborczego, dzięki czemu politycy liczą na utrzymanie poparcia wyborców. I dlatego trudno przychodzi przekazywanie jej istotnych części komuś innemu, także samorządom.

Reforma ani drgnie?
Jesteśmy w przededniu ważnych decyzji rządu, co do realnego wykonania ustawy metropolitalnej, też będącej dopełnieniem tej reformy. Niewykluczone, że w przyszłości rząd zdecyduje o zmianach w podziale administracyjnym chociażby po to, by tą drogą doprowadzić do przyspieszonych wyborów samorządowych. Tu na przeszkodzie stoją jednak ogromne pieniądze unijne, które są w dyspozycji istniejących władz wojewódzkich. Zmiany liczby i kształtu województw wymagałyby zapewne zgody Brukseli, a być może renegocjacji programów finansowania unijnego.

Co jest złego w dalszej decentralizacji kraju?
Nie uważam, że jest w tym coś złego, ale z wielu powodów nie jest to proste. Wiele spraw jest stale w toku, które, przy takich zmianach, mogą ucierpieć, a to - odbić się na popularności partii rządzącej. Jeśli na serio myślelibyśmy o autonomii naszego regionu, obejmującej zachowanie w regionie większej części pieniędzy w nim wypracowywanych, to od razu pojawia się pytanie o istniejący dług publiczny. Państwo zadłużało się, także za sprawą polityków i ministrów pochodzących ze Śląska, na poczet przyszłych dochodów. A te miałyby trafić do regionów. Autonomiczny region śląski miałby na starcie przejąć taki procent długu narodowego, jaki przypada na mieszkańców, którzy zamieszkują to województwo?
RAŚ dawno temu ogłosił autonomię dla regionu w 2020 r. Realne?
Przedwojenna autonomia nie jest w dzisiejszych realiach żadnym wzorcem. Dla RAŚ, jak sądzę, też, bo wystarczy przypomnieć, że na czele władzy wykonawczej autonomicznego województwa śląskiego stał wtedy wojewoda nominowany przez premiera. Gdyby dziś marszałek, kierujący sprawami regionu, miał być wyznaczany przez premiera, a nie wybierany przez sejmik, uznalibyśmy to za regres. Nie słychać o rozsądnych, przemyślanych koncepcjach, jak miałaby współcześnie wyglądać autonomia regionu. Mamy raczej hasła i polityczną agitację. Po tym widać, że nawet autonomiści nie traktują tej daty serio.

Co dziś jest potencjałem województwa śląskiego?
Największym atutem jest stosunkowo duża dostępność wykwalifikowanych pracowników. To się liczy o wiele bardziej niż różne mityczne etosy, a nawet drogi i skomunikowanie regionu, które dziś staje się coraz bardziej wyrównane. Moja odpowiedź to: ludzie.

Jakich zmian oczekuje pan profesor w 2016 roku?
Przede wszystkim powołania struktur metropolitalnych, co nie będzie możliwe bez współpracy ze strony rządu.

Z jakimi zadaniami na początek?
Konkretne zadania to jedno, ale dla mnie o wiele ważniejsze jest rozbudzanie w nas autentycznych aspiracji metropolitalnych, poczucia, że możemy i potrafimy konkurować z najważniejszymi ośrodkami w Polsce i Europie. To jest proces długofalowy, ale nie rozpocznie się tak długo, jak będziemy tkwili w myśleniu na miarę naszych poszczególnych miasteczek.

Do tego potrzebne są zmiany w świadomości?
Budowanie wspólnej tożsamości, niekoniecznie odrzucającej dotychczasowe. Raczej nadbudowanej na nich. To nie mniej ważne niż oszczędności ze wspólnych spalarni śmieci.

Latami swoją tożsamość samorządową budowali odrębnie gliwiczanie, katowiczanie, a teraz mają myśleć metropolią?
Obecny Nowy Jork powstał sto lat temu z połączeniu pięciu wielkich miast, w tym Brooklynu, będącego wtedy jednym z kilku wiodących ośrodków miejskich w Ameryce. Gdyby nie ta decyzja, pewnie gdzie indziej powstałoby później centrum świata.

Nie ma gwarancji, że się uda?
Ale jest gwarancja, że bez tego nie uda się na pewno. W jednym z najpiękniejszych budynków w Waszyngtonie - Bibliotece Kongresu - jest taki napis: „Zbyt nisko buduje ten, kto buduje poniżej gwiazd”. Jeżeli coś może w dłuższej perspektywie uruchomić na Śląsku drugi bieg, to właśnie tego rodzaju myślenie i działanie. Inaczej będziemy dogasającym wspomnieniem dawnej potęgi przemysłu, który na naszych oczach odchodzi w przeszłość.


*Sylwester w Katowicach 2015 z Polsatem PROGRAM + ZDJĘCIA + WIDEO
*Najlepsze życzenia noworoczne 2016 KRÓTKIE SMS I ZABAWNE
*Rolnik szuka żony ODCINEK ŚWIĄTECZNY 26 GRUDNIA
*Quiz o Gwiezdnych wojnach: Sprawdź, czy znasz i zdasz i pochwal się wynikiem
*Najpiękniejszy mural 3D w Katowicach ZOBACZ ZDJĘCIA Poznaj historię

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Ślązacy znowu czegoś chcą kosztem innych? - Dziennik Zachodni