Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Andrzej Dziuba, prezydent Tychów: Stadion Śląski to katastrofa

Redakcja
Andrzej Dziuba
Andrzej Dziuba Mikołaj Suchan
Przed laty chciał choćby na kolanach wracać do rodzinnego Wrocławia. Teraz prezydent Tychów, Andrzej Dziuba, w rozmowie z Marią Olechą-Lisiecką i Dorotą Niećko mówi, że mieszka w jednym z najpiękniejszych miast w kraju

Do bogatego miasta przyjechałyśmy. Ponoć jednego z najbogatszych miast na prawach powiatu w Polsce?
To prawda. A powodów jest kilka. Po pierwsze, obecność strefy ekonomicznej, która została utworzona w Tychach w 1996 roku. Kiedy obejmowałem stanowisko, było tu zaledwie kilka firm. Dzisiaj na prawie 200 hektarach są 54 fabryki zatrudniające w sumie ponad 12 tysięcy ludzi, a mówi się, że każde miejsce w strefie generuje 2-3 miejsca pracy w jej otoczeniu. Oczywiście, nie wszyscy tam zatrudnieni to tyszanie - szacujemy, że ok. 50 proc. to mieszkańcy okolicznych miast i gmin. Nasi mieszkańcy natomiast stanowią dość liczną grupę zatrudnionych np. w okolicznych kopalniach Piast i Ziemowit. W ubiegłym roku ukazał się ranking regionów pod względem wysokości PKB per capita i okazało się, że nasz subregion jest na 3. miejscu w Polsce! Drugi powód naszej zamożności to obecność Fiata, a tym samym podatków, jakie trafiają do naszej kasy - fabryka jest największym płatnikiem podatku od nieruchomości w skali całego miasta. W 2012 roku łączne wpływy z podatków PIT, CIT i nieruchomości to prawie 270 mln złotych. Trzecie źródło sukcesów to pieniądze unijne, a udało się nam ich pozyskać bardzo dużo.

Fiat jest ważny dla miasta.
Bardzo. To nowoczesna fabryka, bardzo dobrze zorganizowana. Teraz co prawda przeżywa kryzys, ale - na szczęście - mniejszy niż ten w 2002 roku. Wtedy było nam wszystkim trudniej, bo poziom bezrobocia był w Tychach znacznie wyższy - ponad 12 proc. Teraz już po zwolnieniach z Fiata i jego kooperantów mamy niewiele ponad 7 proc. Obecny kryzys przechodzimy w miarę bezboleśnie - oczywiście, jako miasto, bo dla każdego zwolnionego pracownika to jest osobista tragedia. Bezrobocie w Tychach od kilku miesięcy spada, chociaż do rekordowo niskiego 3,6 proc. z czasów koniunktury ciągle jeszcze daleko.

Ale Tychy powstały dla kopalni...
Tak. Zresztą - to bardzo ciekawe miasto. Powstało najpierw w głowach urbanistów, potem na deskach kreślarskich, aż w końcu je wybudowano. Niewiele jest takich miast na świecie. W Polsce można je porównać do Nowej Huty.

Jak się rządzi Tychami człowiekowi z Wrocławia?
Bardzo dobrze! Śmieję się, że łączę Dolny Śląsk z Górnym Śląskiem. Czuję się tyszaninem, choć tutaj się nie urodziłem.

Przyjechał pan tu za pracą?
Tak. W 1980 roku przyjechałem do Lędzin, które wtedy były częścią "wielkich" Tychów, do kopalni Ziemowit. Czasy były straszne, pod każdym względem. Stan wojenny, ciężka praca pod ziemią właściwie "na okrągło", tylko jeden, najwyżej dwa dni wolne w miesiącu. Przez pierwszych pięć lat mówiłem, że choćby na kolanach, ale wrócę do Wrocławia. Później było już lepiej, poznałem swoją obecną żonę, urodziły mi się dwie córki. Wtedy też Tychy zaczęły się zmieniać, a dziś są jednym z najpiękniejszych miast w Polsce.
I chyba jednym z najnowocześniejszych? Własna komunikacja, trolejbusy, szerokie ulice, zdrowe jedzenie w sklepikach szkolnych...
Staramy się być nowocześni, bo tak to miasto zostało zaprojektowane przez Wejchertów. Perspektywicznie. Dużo zieleni, przestrzeń, czteropasmowe ulice - taki był ich zamysł, a my staramy się te idee rozwijać. To jeden z powodów, dla których nie wchodzimy w struktury KZK GOP. Myślę, że większość mieszkańców z jakości usług komunikacyjnych w Tychach jest zadowolona.

Brakuje tylko rynku i DK1.
Kompleksu braku rynku nie mamy, od kiedy tę funkcję przejął plac Baczyńskiego. Udało się ożywić to miejsce, które stało się kulturalnym centrum miasta. W ogóle to podpisuję się pod słowami abp. Damiana Zimonia, że "Tychy stają się coraz bardziej ludzkie". To wielki komplement. A "jedynkę" dokończymy. Generalny wykonawca miał poważne problemy finansowe, ale inwestycja jest realizowana.

A nowy stadion? Ministerstwo Sportu Tychom dotacji nie przyznało.
Wybudujemy go sami. Liczyliśmy się z odmowną odpowiedzią i dlatego zabezpieczyliśmy własne środki na realizację tej inwestycji. Stadion na 15 tys. widzów powstaje w miejscu starego.

Bogatym miastem rządzi się łatwiej?
Rządzi się łatwiej, ale na to trzeba sobie zapracować. To, że inwestorzy tak chętnie wybierają Tychy, to nie jest przypadek. Decyduje wiele czynników, czasem drobne szczegóły przesądzają o wyborze miejsca na inwestycję. Jeden z inwestorów wybrał Tychy, bo tu znalazł driving range (pole do nauki gry w golfa). Generalną jednak zasadą jest to, że każdy inwestor dostaje swojego "opiekuna" z urzędu, który dba o to, aby procedury przy załatwianiu wszystkich pozwoleń trwały jak najkrócej. Czasami trzeba zatrudnić dodatkową osobę, aby nasz klient był potraktowany "wyjątkowo", ale to się później z nawiązką zwraca. Takie potraktowanie klientów wydziału komunikacji przy rejestracji samochodów ciężarowych dało efekt w postaci kilku milionów złotych.

Większe zatrudnienie w urzędzie to prosta droga do stworzenia armii urzędników.
Niekoniecznie. Jednym z liderów rankingu na "najtańszy" urząd w Polsce jest niezmiennie od lat Sosnowiec, ale my też jesteśmy wysoko (w 2012 roku zajęliśmy 7. miejsce), chociaż jednocześnie mamy relatywnie wysokie płace.
Receptą na sukces jest to, że Tychy, Gliwice, swój rozwój rozpoczęły 15 lat temu, a Zabrze dopiero od 2006?
A ilu prezydentów przez te 15 lat przewinęło się przez Gliwice, a ilu przez np. Zabrze czy Bytom? To jest oczywiście tylko jeden z powodów, ale moim zdaniem bardzo ważny. Cztery lata, jedna kadencja, to dziś za mało, aby zmienić miasto. Mamy fatalne prawo i inercja w działaniach związanych z przygotowaniem inwestycji jest czasami porażająca! Zgadzam się na dwie kadencje w samorządzie, ale pod warunkiem, że zostaną wydłużone z 4 do 6 lat, jak w Niemczech.

Tychy leżą na Śląsku, ale trochę na uboczu: poza aglomeracją, obok Podbeskidzia. Do kogo wam bliżej?
Jesteśmy najbardziej na południe wysuniętym miastem aglomeracji i rzeczywiście w wielu tematach jest nam bliżej do Pszczyny, Bielska-Białej niż np. do Piekar czy Siemianowic. Kiedyś mówiło się, że Tychy to sypialnia Śląska i było to określenie pejoratywne. Dzisiaj uważam to za zaletę. Dramat nie tylko Bytomia, ale i wielu innych śląskich miast polega na ich systematycznym wyludnianiu. My nie jesteśmy wolni od tego problemu, ale jego skala jest zdecydowanie mniejsza.

Decyzja o cięciach w Kolejach Śląskich zahamowała rozwój Tychów? Przecież jako jedyni w województwie zainwestowaliście w nowoczesną kolej!
Zaoferowaliśmy mieszkańcom wygodny, szybki dojazd do centrum Katowic pociągiem. W 26 minut autobusem tej trasy nie da się pokonać - korki zaczynają się czasami już na Giszowcu. Liczba podróżnych od października ubiegłego roku do kwietnia wzrosła czterokrotnie. Kosztowało to sporo pieniędzy, bo musieliśmy wybudować trzy nowe stacje, wyremontować czwartą oraz budynek dworca. Trwają prace przy budowie dwóch wielopoziomowych parkingów. Sens tych działań został ostatnio podważony decyzją o drastycznych ograniczeniach liczby połączeń kolejowych. Marszałek ma olbrzymi problem z finansowaniem spółki Koleje Śląskie i w ramach oszczędności zlikwidowano wiele kursów. Niestety, nikt z nami wcześniej nie rozmawiał i nie konsultował przygotowywanych zmian rozkładu jazdy.

Dostrzega pan inne problemy województwa śląskiego?
Stadion Śląski to katastrofa nawet nie tyle budowlana, co decyzyjna, a jej koszt to ponad 500 milionów złotych. Gdyby marszałek dofinansował 10 samorządów kwotą po 50 mln zł, już dziś mielibyśmy 10 ligowych, pięknych stadionów.

Stadion Śląski trzeba dokończyć czy wyburzyć?
To jest nieprawdopodobnie trudna decyzja. Nie zazdroszczę marszałkowi. Od początku uważałem, że ta inwestycja jest niepotrzebna. Argument, że dach jest potrzebny, bo na stadionie odbywać się będą koncerty, do mnie nie przemawia
- byłem na występie U2, przez dwie godziny stałem w deszczu i nie narzekałem.

Widzi pan różnice w rozwoju miast w regionie?
Niestety, tak. Na jednym biegunie są Katowice, Gliwice, Rybnik, Bielsko, Tychy i Dąbrowa Górnicza, z którą planujemy nawiązać formalną współpracę - będziemy miastami partnerskimi. Jedni szukają partnerów w Chinach, a my w Zagłębiu. Na drugim biegunie te potrzebujące wsparcia, jak Bytom.
A Sosnowiec?
Pewnie gdzieś pośrodku. Prezydent Górski czasem z żalem nam wytyka, że mamy się tak dobrze, bo dostajemy unijne dotacje, ale przecież każdy samorząd może starać się o pieniądze i o te unijne, i te krajowe. Nam nic nie zostało dane z góry. Działamy, nie czekamy, aż Warszawa coś zrobi.

To może to kwestia doboru współpracowników?
Ani ja, ani nikt z moich kolegów nie kończył szkoły dla prezydentów, bo takiej nie ma. To cały zespół pracuje na sukces. Trzeba ludziom zaufać i dać swobodę w działaniu, aby nie byli tylko klasycznymi urzędnikami, buchalterami.

A nowy marszałek to kreacja czy buchalteria?
To początek działalności marszałka Sekuły i w sytuacji, w której się znalazł, bardzo przydadzą mu się umiejętności wyniesione z NIK-u czy z Ministerstwa Finansów. Ma takie cechy osobowościowe, które pozwoliły mu pełnić tamte funkcje. Widać, że robi porządki, kontroluje stan finansów, podejmuje decyzje odważnie.

Sekuła sprząta bałagan po Matusiewiczu?
Ktoś musi to posprzątać.

Jakie są najważniejsze zadania dla marszałka?
Przede wszystkim transport. Pierwszy krok zrobiono, ale przy realizacji pomysłu Kolei Śląskich zawiodło kilka czynników, między innymi ludzie. Pilnie trzeba się też zająć służbą zdrowia.

Z punktu widzenia Tychów podziały śląsko-zagłębiowskie istnieją?
Moim zdaniem ich nie widać. Choć to, co czasami dzieje się na spotkaniach w GZM-ie, czy podczas rozmów o podziale unijnych pieniędzy w nowej perspektywie finansowej, trudno określić mianem harmonii.

A sprawa RAŚ, autonomii, pokazuje, że jako region nie jesteśmy zgodni, solidarni? Może dlatego rząd nas nie traktuje poważnie i nie ma ustawy metropolitalnej?
12 lat pracowałem na kopalni i wiem, co to ciężka praca. W pracy samorządowej też jestem pozytywistą i wiem, że tu nie ma miejsca na "warszawską" politykę. Sejmik natomiast jest bardzo mocno upolityczniony i nie jest łatwo "poukładać" wszystkie te sprawy, o które panie pytają. Cieszę się, że jestem trochę daleko od tych spraw, chociaż rzutują one na losy mojego miasta. Przegrywamy również jako region w stolicy. Trochę to się zmieniło, kiedy do rządu weszła minister Elżbieta Bieńkowska. Ona inaczej na ten region patrzy, bo jest stąd. Sprawa ustawy metropolitalnej obnażyła słabość naszych polityków. Tutaj trzeba uderzyć się też we wła-sną pierś, bo my, samorządowcy, też nie jesteśmy zgodni, jak ta metropolia ma wyglądać.
A jak ma wyglądać?
Mnie się podoba pomysł prezydenta Piotra Uszoka, aby było jedno miasto, Katowice, i dzielnice. Każde miasto ma swoje ambicje, ale ten pomysł ma głęboki sens. Momentami rywalizacja pomiędzy miastami jest niepotrzebna. Będziemy silni, gdy będziemy jednym regionem, jedną metropolią. Rozmawiały:
Dorota Niećko i Maria Olecha-Lisiecka

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera