Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Superchłop jest w Babach

Teresa Semik
Lucyna Nenow
Kawaler, społecznik, radny gminy Kruszyna. Paweł Łapeta został Chłopem Roku 2013. W ubijaniu masła nie jest mocny, ale zatańczyć potrafi. Ma 26 lat i wybiera życie na wsi. Nawet za żoną nie rozgląda się w mieście - pisze Teresa Semik

Rodzinna wieś Baby leży w powiecie częstochowskim. Tu Paweł Łapeta, z mamą i młodszym bratem, prowadzi niespełna 5-hektarowe gospodarstwo. Ale kto by wyżył z takiego kawałka pola. Dlatego zarobkowo jeździ tirem.

- Żeby utrzymać się z roli, trzeba mieć minimum 50 ha i swoje maszyny - wyjaśnia Paweł. - U nas teraz ludzie biją się o ziemię. Nie ma odłogów. Może tylko tam, gdzie łąki są podmokłe i ziemia licha.

Wieś się zmienia bardzo wolno. Paweł Łapeta mieszka przy starej drodze ubitej z kamienia, która ma niespełna dwa kilometry. Stoi przy niej zaledwie sześć domów, więc o asfalcie mogą tylko marzyć. Jak zimą sypnie śniegiem, nawet przez tydzień nikt nie brnie do sklepu po chleb, a dzieci uczą się w domu.

- Nie wszyscy mają jeszcze wodę z wodociągów - dodaje Łapeta. - O gazie nie ma co mówić. Ludzie chcą przede wszystkim kanalizacji, żeby nie kombinować ze ściekami. Marzenia mają bardzo prozaiczne.

Mieszkańcy w Babach postawili na młodych. Trzy lata temu wybrali Pawła Łapetę do rady gminy Kruszyna. Bo społecznik, a tylko społecznym sumptem można poprawić życie na wsi. Nikt tu jakoś nie oczekuje, że władza coś zrobi za mieszkańców. Dobrze, jak czasem pomaga i nie jest zajęta tylko sobą.

Zróbcie sobie sami

W sołectwie Teklinów otwarto świetlicę z końcem ubiegłego roku. Mieszkańcy czekali na nią 40 lat. Władza gminy Kruszyna celebrowała sukces, jakby odkryła u siebie pokłady złota.

"Głos Gminy" donosił: "Podjęte niejednokrotnie trudne decyzje dały możliwość społeczno-oświatowo-kulturalne-mu rozwojowi, sprzyjającemu wspólnej integracji". Młodzi ludzie mogą rzeczywiście rozwinąć tu skrzydła, bo dano im do dyspozycji szachy, warcaby, bilard, stół do tenisa. Świetlica nie zatrudnia osoby, która prowadziłaby działalność kulturalną. Fragment etatu ma tylko sprzątaczka.

- Nasze zdolności finansowe są ograniczone, więc mieszkańcy sami muszą organizować sobie wolny czas - tłumaczy Małgorzata Wierzbicka, sekretarz gminy Kruszyna. - Jedynym gminnym ośrodkiem kultury jest biblioteka (jeden etat) oraz jej filia (pół etatu).

W wieku 22 lat Paweł Łapeta został prezesem Ochotniczej Straży Pożarnej w Jackowie, sołectwie sąsiadującym z Babami. Od trzech lat sam był strażakiem ochotnikiem. Na wsi dorasta się szybciej. Starsi niechętnie odstąpili w remizie miejsca młodszym, ale skapitulowali. Remizę zbudowano w latach 50. ubiegłego wieku w czynie społecznym - tak w okresie PRL nazywano nieodpłatne prace na rzecz ogółu, zwykle w dni wolne. Trochę jest z cegły, trochę z pustaków, co było dostępne, co kto mógł ofiarować.

Dzięki czynom społecznym wieś funkcjonuje i dziś. W Jackowie i Babach nie ma świetlicy, gdzie młodzi mogliby się spotkać, Paweł skrzyknął druhów, czyli takich jak on strażaków ochotników, i sami w tej remizie wymurowali kuchnię, ściany wyłożyli kafelkami. Można się nawet herbaty napić, jak sobie sami przyrządzą. Dostali trochę grosza od ministra spraw wewnętrznych za udział w akcji ratunkowej po powodzi w 2010 roku, to mieli na materiały i ceramikę. Starczyło jeszcze na toaletę.

- Przynajmniej są już jakieś warunki do życia. Żeby tak jeszcze ogrzewanie zainstalować - rozmarza się prezes Łapeta. Ze straży granicznej dostał za darmo trochę mebli, nawet szafy pancerne, kominek. Pojechał po nie aż do Kłodzka. Szef z firmy transportowej wynajął mu ciężarówkę tylko po kosztach benzyny. Sam siadł za kierownicą, więc szofer też był za darmo. Od wójta z Ujsół na Żywiecczyźnie kupił samochód strażacki, stara za 10 tys. zł. Mają już cztery auta. Paweł nadal pisze listy, gdzie tylko się da, żeby remiza była jak się patrzy.

Jak tylko potrzebuje skrzyknąć młodych do pomocy, włącza jeden sygnał alarmowy i wszyscy wiedzą, że coś jest do zrobienia. A czasem trąbi na nich, bo zorganizował piknik.

Udało mu się przekonać radnych Kruszyny, aby zagłosowali za remontem strażackich garaży, ale takim solidnym, żeby przy okazji postawić kotłownię do ogrzania remizy. Młodzież mogłaby spędzać tam czas przez cały rok, a nie tylko w ciepłe dni.
Sala OSP otwarta jest dla wszystkich mieszkańców gminy pięć razy w tygodniu. W poniedziałki, środy i piątki pełnią dyżur strażacy. We wtorki i czwartki porządku pilnuje pani zatrudniona przez gminę do sprzątania.

Poszło jak po maśle

Jak się zostaje chłopem roku? Paweł śmieje się na same wspomnienia.

- To tylko zabawa organizowana w Racławicach u stóp pomnika Bartosza Głowackiego. Promujemy wieś, jej kulturę - przekonuje, ale łatwo wcale nie jest podczas takich zawodów. Trzeba wykazać się wiedzą z zakresu BHP w rolnictwie i samej produkcji rolnej, dotacji unijnych. W konkurencjach sprawnościowych jest cięcie bali piłą ręczną. Wozili słomę na czas, ubijali masło, z zamkniętymi oczami dźwigali worek z ziemniakami, oceniając jego wagę. Trzeba też było opowiedzieć jakąś historię swojej gminy.

Poszło jak po maśle, bo Kruszyna jest jedną z najstarszych miejscowości regionu, wymieniana w źródłach w 1337 roku jako parafia z własnym kościołem. Paweł opowiedział jurorom legendę o rodzinie Denhoffów, właścicielach tych dóbr, a to okres największej świetności Kruszyny. Podczas łowów zorganizowanych przez hetmana Koniecpolskiego Kacpra Denhoffa zaatakował ranny dzik i musiał umykać na wielki krzew kruszyny. Stąd nazwa gminy. W miejscu swojego ocalenia postawił kościół, a następnie pałac. Syn Denhoffa zakochał się w pannie niższego stanu, więc ojciec polecił spalić całą rodzinę. Młodzian popędził ukochanej na ratunek, wyciągnął ją z gorejącego domu i wiózł do pałacu. Niestety, po drodze ukochana zmarła i w tym miejscu, oszalały z bólu, strzelił sobie w głowę. Załamany samobójstwem syna Denhoff wybudował w miejscu jego śmierci obelisk (stoi do dziś), a w parku pałacowym samotnię, w której zamieszkał.

Paweł, jeszcze w latach szkolnych, biegał wokół podupadającego pałacu. W końcu zabytkowy obiekt powrócił do ostatnich właścicieli - Lubomirskich, a ci sprzedali go zagranicznym inwestorom. Od długich lat nic się w nim nie dzieje i nie ma do niego wejścia. Przed jurorami trzeba było też zatańczyć. Paweł poprosił do pomocy dwie koleżanki i pokazali trojaka. Jedną z nagród była wycieczka do Brukseli. Paweł zrezygnował z wyjazdu na rzecz koleżanek. - W końcu bez nich bym nie wygrał i sam nie zatańczył - wyjaśnia. Do konkursu na najlepszego gospodarza roku Pawła Łapetę oddelegował Związek Młodzieży Wiejskiej, organizacja apolityczna, jak zastrzega prezes Zarządu Wojewódzkiego ZMW, Marcin Adamczyk. Legitymację związku nosi w woj. śląskim około 700 osób. Wśród nich Łapeta.

- Paweł sam się do nas zgłosił, bo chciał założyć koło ZMW w swojej gminie - przypomina Adamczyk. - Potrafi skupić ludzi wokół siebie, przekonać do działania. Ludzie mu ufają. Dlatego wybrali go na radnego.

Gdy w pierwszym roku swojego prezesowania w OSP prosił mieszkańców o fanty na imprezę, odwracali się od niego na pięcie. Ale jak zobaczyli, że w sali OSP młodzi sami wymienili okna i drzwi garażowe, że pojawiła się minisiłownia, bilard, teraz chcą pomagać.

Oczywiście, tak całkiem różowo nie jest. Były też donosy do urzędu skarbowego, że Łapeta wódkę sprzedaje w czasie dyskoteki, ale niezadowoleni z sukcesów innych są wszędzie. Kontrola nie wykazała żadnych nieprawidłowości.

Młodzi wracają na wieś

Życie w mieście nigdy go nie kusiło. Do Częstochowy jest 25 km, a do Radomska - 17 km.

- Czułbym się jak w zamknięciu, a tu wszędzie jest przestrzeń i nie słychać sąsiada przez ścianę - tłumaczy. Wszystkie prace polowe potrafi wykonać. Gdy ojciec zmarł, miał 11 lat. Było ich siedmioro. Pozostałe rodzeństwo jest już na swoim.

Powoli młodzi wracają z miasta na wieś. Kupują stare domy, remontują. Żon też nie szukają w mieście. Życie na wsi, wbrew pozorom, biegnie szybciej. Po powrocie z pracy trzeba zakrzątnąć się koło domu i w polu. Paweł właśnie przyjechał z ładunkiem do sąsiedniej gminy, a o drugiej w nocy musi być w Lublinie. W przerwie zajrzał do remizy, w Jackowie, czy wszystko w porządku. Przed nimi najważniejsza impreza roku - Rajd Rowerowy "Doliną Warty", który Paweł organizuje w połowie lipca od lat. Start jest na placu targowym w Kruszynie, meta na placu OSP Jacków.

Obiad sam potrafi ugotować. Z zup specjalnością Pawła jest żurek, ale woli się skupić na drugim daniu. Dziadek Pawła był sołtysem i za jego czasów wieś doczekała się oświetlenia. U Łapetów na placu było pierwsze kółko rolnicze w gminie. Starszy brat Pawła został sołtysem w Jackowie, a w Babach sołtysem jest wujek. Taka ich rodzinna tradycja.
Teresa Semik

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!