Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Małgorzata Lazarek, mistrz satyry: Trenuj śmiech, na zdrowie [WYWIAD]

Małgorzata Lazarek
Małgorzata Lazarek
Weszliśmy do tramwaju w białych fartuchach i kolega oznajmił: "Tu sanepid, proszę paznokcie do kontroli". I ludzie pokazywali paznokcie - przypomina mistrzyni satyry Małgorzata Lazarek w rozmowie z Teresą Semik

Jeden z ważniejszych rysunków namalowała pani na… telewizorze?
Wyskrobałam szpikulcem kwiatki na obudowie nowego odbiornika. Nie rozumiałam, dlaczego rodzice się złoszczą. Mnie się te kwiatki bardzo podobały.

W tym roku wyrysowała pani Grand Prix międzynarodowego konkursu Satyrykon w Legnicy. Co panią śmieszy?
Na przykład osoba w słonecznych okularach w ciemnym pomieszczeniu. Albo kreator mody w studiu telewizyjnym w trampkach, bez skarpetek.

Mnie w pani rysunkach śmieszą teksty: "Kominiarz, jak ptak, robi na dachu", albo: "Chopin całe swe życie przegrał". Bawi się pani słowem?
Większość tekstów pochodzi z zeszytów szkolnych. Trudno byłoby tak abstrakcyjne zdania wymyślić. Na przykład: "Porażonego prądem trzeba przede wszystkim wyciągnąć z kontaktu". Narysowałam duży kontakt, a w środku oczy.

Jak pani dotarła do tych "złotych myśli"?
Kiedyś drukował je "Przekrój" na ostatniej stronie.

To było dawno temu. Nauczyła się ich pani na pamięć?
Wycinałam i wklejałam do zeszytu. Gdy chodziłam do liceum plastycznego w Częstochowie, codziennie dojeżdżałam pociągiem z Zawiercia. Moją ulubioną lekturą był wtedy "Przekrój" i "Szpilki". Na mnie ten humor zawsze działał terapeutycznie.

"Górnik pogłaskał konia po głowie i cicho zarżał". Frywolne są te pani rysunki.
Pikantniejsze trzymam w szufladzie.

"Rycerz średniowieczny składał się z głowy, zbroi i konia, który stawał na każde zawołanie". Rysunek trafił do kalendarza wydanego przy okazji 35. Satyrykonu w całości zilustrowanego pani pracami. Zeszyt z "Przekrojami" jest pękaty?
Na długie lata wystarczy inspiracji. Pierwszy tekst z zeszytów szkolnych zilustrowałam w 2003 r. i wysłałam do Torunia na konkurs pt.: "A jednak się kręci". Namalowałam dwóch panów w podkoszulkach przy piwie rozmawiających o wszechświecie: "Ziemia nocą kręci się wokół Księżyca, a w dzień wokół Słońca". Mnie to rozbawiło, jury też, bo dostałam nagrodę. Zachęcona sukcesem, przygotowałam kolejne rysunki.

I została pani "łowcą nagród" konkursu Satyrykon, największego w tej części Europy.
Lubię się sprawdzać. Posyłam prace na Satyrykon od końca lat 90. i chyba tylko trzy razy wyjechałam bez nagrody. Czy to nie jest zabawne: "Dzięki seppuku Japończycy pokazali swoje prawdziwe wnętrze"?

Tak, ale trochę naśmiewa się pani z uczniów.
Ale skąd! To są cudowne teksty, często lapsusy językowe, które zdarzają się wszystkim. Moja mała córka kiedyś usłyszała coś w telewizji i pyta: Co to jest gmina Terentiew? Nina - gmina, brzmi podobnie. Wykorzystałam ten lapsus w rysunku o Warszawie, dodając podpis o dzielnicach stolicy: Krakowskim Przedmieściu, gminie Terentiew.

Ubarwia pani te teksty?
Zdarza się, że coś dodam, ale z szacunkiem dla oryginału. To jest przecież świadectwo tamtej edukacji. Teraz dzieci nie stać na własną inwencję, bo rozwiązują testy.

Nie ma też prawie czasopism publikujących rysunki satyryczne ("Dziennik Zachodni" należy do wyjątków - przyp. red.). W świadomości rodaków funkcjonuje kilka nazwisk: Mleczko, Sawka, Czeczot.
Rysunek satyryczny usycha. Gazety nie zamieszczają tych rysunków na swoich łamach, stąd zniechęcenie i frustracja artystów. Śladem po naszym istnieniu jest sztuka. Ona prze-trwa, będzie obrazem naszych czasów.

Gdy kończyła pani ASP w Katowicach, w klasie prof. Tomasza Jury - autora wielu rysunków satyrycznych, wybór drogi był oczywisty?
Przez dziesięć lat po studiach nie malowałam, nie rysowałam, bo się bałam, że jak wycisnę farbki na paletę, to dziecko je zje albo ołówek wbije w oko. Budowałam rodzinę, ale było ciężko. Kupiłam więc jedwabne apaszki, zszyłam po bokach i tak powstawała bluzeczka, na którą narzucałam swój wzór i sprzedawałam w galerii. Szły jak woda. Za te ciuszki kupiliśmy domek w Zawierciu. Nasz "jedwabny" domek.

Cisza pani nie służyła, skoro wybrała Katowice?
Szybko się nudzę i wciąż szukam czegoś nowego.

Prowadzenie restauracji wymaga gimnastyki umysłowej i fizycznej. Gdzie komfort pracy twórczej?
Jestem taką spółdzielnią wielobranżową. Z czegoś trzeba żyć.

Z satyry się nie da?
Z pracy twórczej żyje w Polsce setna część artystów. Reszta szuka zarobku w innych zawodach. Stąd moja restauracja.

"Zielona gęś", jak z teatrzyku Gałczyńskiego?
Lubię Gałczyńskiego, a nazwa restauracji nasunęła mi się po Satyrykonie, który był poświęcony jego twórczości. I ten konkurs zakończył się dla mnie sukcesem. Wtedy zaczęłam poznawać smaki gęsiny.

Satyra nie jest domeną kobiet. Dlaczego?
Kobiety boją się, że palną głupstwo i kompromitacja pewna. Odbiorcy zaśmieją się z nich, a nie z dowcipu. To kobiety częściej "palą dowcipy".

Trudniej narysować satyrę niż namalować obraz?
Oczywiście. Przy rysunku satyrycznym trzeba sobie narzucić myślenie odbiorcy - co wywoła w nim uśmiech. Malowanie obrazu jest wolnością. Liczy się tylko to, co chcę przekazać, a nie to, jak zareaguje widz.

Pamiętam pani świetny rysunek przed wejściem Polski do Unii Europejskiej. Dwie wiejskie chałupy nic nie zyskały na wyglądzie dzięki tej integracji. Zyskał strach na wróble. Zamiast łachów, ma frak. Nie chce pani komentować naszej codzienności?
Mam to robić dla siebie? Jak nikt nie chce, nie komentuję. Przede wszystkim jestem malarką, ciągle niespokojną. Robię rysunki satyryczne, żeby sobie samej polepszyć humor.

Dodajmy więc do pani sukcesów Grand Prix w konkursie malarskim w Katowicach 2008 roku, drugą nagrodę konkursu na ilustrację do poezji Zbigniewa Herberta. Jest pani wśród wyróżnionych tegorocznej gali "Piękniejsza Polska" na Zamku Królewskim pod patronatem Ministra Kultury, która prezentuje dorobek "najwybitniejszych polskich, światowej sławy artystów plakatu, rysunku i karykatury".
Ale ja jeszcze nie powiedziałam ostatniego słowa…

Myślę! Podziwiam w pani rysunkach lekkość wypowiedzi i minimalizm formy, a w malarstwie to, w jaki sposób łączy pani kolory, jak stawia pozornie proste kreski. Akcje plastyczne, tak modne współcześnie, pani nie wciągają?
W latach szkolnych robiliśmy kamerę z gliny i filmowali pielgrzymów sprawdzając, jak reagują na kamerę, nawet glinianą i udzielają wywiadu do glinianego mikrofonu. Dziś pewnie byłaby to "akcja plastyczna", wtedy - wygłupy. Pamiętam, jak weszliśmy do tramwaju w białych fartuchach i kolega oznajmił: "Tu sanepid, paznokcie do kontroli". I ludzie pokazywali paznokcie.

Utrata poczucia humoru to objaw starości?
Chyba tak, bo ludzie młodzi śmieją się częściej. Kiedyś byłam bardziej wesołą osobą i ta wesołość była naturalna, a teraz staram się ją prowokować. Im człowiek starszy, tym więcej spraw go przeraża. Mimo to trzeba wyzwalać w sobie wesołość,
dla zdrowia psychicznego. Na szczęście dzieci nie pozwalają zatrzymać się w miejscu. Muszę za nimi nadążyć.

Zaprosili panią do Facebooka?
Syn mi założył konto i powiedział: mamo, musisz tam być. Teraz ja zachęcam innych, by nie zamykali się w swoim starym świecie i weszli do świata współczesnego. Na Facebooku mam 3333 znajomych z całego świata.

Co z tych znajomości wynika?
Wiem, w jakich zakątkach działają artyści, znam ich prace. Zamieszczam swoje i czytam komentarze. Zapisałam się na nowo na angielski, by lepiej się z nimi porozumieć. Któregoś dnia dostałam na Facebooku informację z Kanady od piosenkarki zachwyconej moim obrazkiem. Chce go zamieścić na okładce swojej płyty. Pomyślałam, że ktoś mnie wkręca.

Trafiła pani na tę okładkę?
Nie ja, tylko niebieski ptaszek, którego namalowałam. Artystka nazywa się Sylvie Paquette i pięknie śpiewa. Otrzymałam od niej płyty, z dedykacją. Dzięki mojej aktywności na portalu dotarło też zaproszenie z Gruzji, z galerii przy uniwersytecie w Tbilisi. Pojechałam tam w marcu i było cudownie. Kolejne zaproszenie przyszło z Kolumbii. Myślę, czy jechać.

Lubi się pani rozstawać ze swoimi pracami?
Oczywiście, po to je robię. Bawi mnie, gdy niektórzy twórcy mówią, że "praca jest jak dziecko", trudno się z nią rozstać. Dziecko dorosło i idzie w swoją stronę. Normalne.
Rozmawiała Teresa Semik



*DŁUGOTERMINOWA PROGNOZA POGODY NA LIPIEC 2013
*Sławny śląski aktor Jacenty Jędrusik nie żyje [ZOBACZ NAJLEPSZE ROLE]
*Alarmy bombowe w Polsce i na Śląsku. Sprawcy napisali: WYDAJEMY WYROK ŚMIERCI
*Gwałtowne burze na Śląsku. Dramat mieszkańców Pszczyny, Czechowic i Goczałkowic ZDJĘCIA i WIDEO

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!