Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W pożarze w Będzinie zginęła jedna osoba. 13 osób ewakuowano, jedna spłonęła

Katarzyna Kapusta
W akcji gaszenia pożaru kamienicy przy ul. Browarnej wzięło udział 8 jednostek straży pożarnej - łącznie 28 strażaków
W akcji gaszenia pożaru kamienicy przy ul. Browarnej wzięło udział 8 jednostek straży pożarnej - łącznie 28 strażaków kontakt dz24
Po godzinie 5 rano obudziły ich krzyki sąsiada, mężczyzna próbował wyważyć drzwi do mieszkania, w ktrórym wybuchł pożar... 13 osób uratowano z płonącej kamienicy przy ulicy Browarnej. Miasto znalazło im awaryjne lokum. Wrócą do swojego domu?

Piątkowego poranka mieszkańcy kamienicy przy ulicy Browarnej w Będzinie, nie zapomną do końca życia. W pożarze, który wybuchł około godziny 5. rano zginął mężczyzna. Trzynastu pozostałych lokatorów straciło dach nad głową - przebywają teraz pod opieką Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. Najbliższe dni i noce spędzą w hotelu na terenie Ośrodka Sportu i Rekreacji w Będzinie.

Nie wiedzieliśmy co się dzieje, słychać było krzyk

Smród spalenizny czuć z odległości kilkudziesięciu metrów, wejście do budynku blokuje rozwieszona taśma policyjna. Tuż pod oknem leży to, co strażacy wyrzucili z mieszkania w trakcie gaszenia pożaru. Po godzinie 10 na miejscu wciąż pracują biegli, prokurator i policjanci z Komendy Powiatowej Policji w Będzinie. Słychać ujadanie psa... Tuż przed godziną 11 strażnicy miejscy przywieźli dwoje poszkodowanych - to w ich mieszkaniu na parterze został pies. Wystraszonego amstaffa wyprowadził z pogorzeliska właściciel.

Na twarzach lokatorów doskonale widać jeszcze przerażenie. - Obudziłam się koło piątej i szykowałam się do pracy - mówi rozdygotana Andżelika Lachowicz. - Zorientowałam się, że coś się dzieję dopiero jak usłyszałam krzyki sąsiada i mocne walenie w drzwi. Krzyczał, że się pali, próbował się dostać do mieszkania, z którego wydobywał się dym, ale nie mógł tam się dostać. Sąsiad z samej góry pierwszy się zorientował, że się pali i obudził wszystkich sąsiadów. Jego syn trafił do szpitala - opowiada drżącym głosem kobieta.

Mariusz Kowalski wspólnie z sąsiadem z góry próbowali pomóc mężczyźnie z mieszkania na pierwszym piętrze. - Obudził mnie pies, wyszedłem z mieszkania zobaczyć co się dzieje, bo pies głośno szczekał. Usłyszałem huk i zobaczyłem kolegę, który biega z góry na dół po piętrach - opowiada mężczyzna. - Próbowaliśmy się dostać do mieszkania, w którym się paliło. Po wyłamaniu drzwi buchnęły na nas kłęby dymu. Kolega pobiegł do siebie na drugie piętro. Usłyszałem jego krzyk, żeby pomóc mu natychmiast wynieść dziecko. Wbiegłem do połowy piętra, ale dalej nie dałem rady. Wróciłem więc do swojego mieszkania, namoczyłem ręcznik, który narzuciłem na siebie i wtedy udało mi się dostać na górę. Zabrałem od kolegi dziecko, a on wrócił po żonę. Gdy na miejsce przyjechali strażacy w pierwszej kolejności chcieli wchodzić przez okno do tego mieszkania na pierwszym piętrze, ale krzyknąłem do nich „ratujcie sąsiadkę ona tam jest sama z dziećmi”- wspomina cały w emocjach. Na twarzy, rękach i ubraniu ma jeszcze pełno sadzy.
Dziesięcioro lokatorów samodzielnie opuściło swoje mieszkania. Z mieszkań wyszli dosłownie w tym co stali. Włożyli na siebie tylko kurtki, zabrali dokumenty, klucze i telefony. W drugiej części kamienicy kompletnie odcięta od drogi ucieczki została kobieta z dwoma synami.

- Zamknąłem mamę w najdalszym pokoju razem z moim młodszym bratem. Chciałem ich odizolować od tego dymu, żeby go nie wdychali. Otworzyłem okna i spakowałem mamie torebkę, dokumenty, telefon i klucze. Tylko najpotrzebniejsze rzeczy. W tym czasie już podjechała straż pożarna, pokazałem im, że potrzebujemy pomocy. Najpierw wyciągnęli brata. Mama się jeszcze ze mną kłóciła, że ja mam wychodzić następny, ostatecznie wyprowadzono nas razem - mówi 15-letni Patryk.

Miasto zapewniło już pomoc pogorzelcom

Zgłoszenie dotyczące pożaru do strażaków dotarło w piątek o godzinie 5.10.

- Na miejscu pracowało 8 jednostek - sześć jednostek PSP i 2 jednostki OSP. Łącznie w akcji wzięło udział 28 strażaków - mówi st. kpt. Stanisław Sysakiewicz z Komendy Powiatowej Straży Pożarnej w Będzinie. Na razie nie wiadomo czy lokatorzy będą mogli wrócić do swoich mieszkań.

- To zostanie ustalone w poniedziałek. MZBM ma przygotować ocenę stanu technicznego budynku - tłumaczy Dariusz Wdowicki, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego.

W poniedziałek zbierze się też Społeczna Komisja Mieszkaniowa i podejmie decyzje o ewentualnym przyznaniu mieszkań rodzinom, których lokale uległy zniszczeniu.

- Wszyscy mieszkańcy budynku zostali ewakuowani i objęci pomocą. Część osób pozostanie przez weekend na terenie obiektu hotelowego przy OSiR, a pozostałe osoby zostały zakwaterowane w Dziennym Domu Pomocy Społecznej - zapewnia Kinga Wesołowska rzeczniczka UM w Będzinie.

Jak udało nam się ustalić mężczyzna, który zginął w pożarze, nie był właścicielem mieszkania - miał jedynie pozwolenie głównego lokatora, by tam przebywać. Nie był przykładnym sąsiadem - lokatorzy wielokrotnie się na niego skarżyli. Efektem były wielokrotne interwencje policji, MZBM-u oraz będzińskiego MOPS-u. Do Miejskiego Zarządu Budynków Mieszkalnych wpłynęła także oficjalna skarga na uciążliwego lokatora.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!