Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Powązka: Rak, Bóg, ksiądz Jan Kaczkowski, człowiek do końca

Książki. Mimo wszystko
okładka książki
okładka książki arc
Wiem, wiem. Są wakacje, więc trzeba lekko i radośnie. Przepraszam, że tu i teraz. Ale ta książka może rzucić człowiekiem o ścianę. Tę książkę trzeba przeczytać. Trzeba ją mieć i to najlepiej w kilku egzemplarzach, żeby móc ją podarować bliskim. Bo ona może pomóc wtedy, kiedy już nikt i nic nie będzie w stanie. Zapamiętajcie państwo ten tytuł: „Szału nie ma, jest rak. Z ks. Janem Kaczkowskim rozmawia Katarzyna Jabłońska”.

Ks. Jan Kaczkowski ma 36 lat. Jest doktorem teologii moralnej i bioetykiem, twórcą puckiego hospicjum i powstającego domowego hospicjum dla dzieci. Uczy lekarzy, jak rozmawiać z pacjentami o umieraniu. Dwa lata temu miał raka nerki.
Teraz ma glejaka mózgu czwartego stopnia. "To zazwyczaj oznacza 14 miesięcy życia" – mówi ksiądz.
Ma za sobą kilka operacji, bierze chemię. Ludzie mu współczują .

"Litość mnie męczy. Czasem słyszę: o Jezu, taki dobry ksiądz, tyle dobrego zrobił… Wkurza mnie to. Spójrz na więźniów sumienia na Białorusi albo przenieśmy się w lata najgłębszego komunizmu w Polsce. Czy ja bym wytrzymał tortury? Czy bym nie zdradził? To był heroizm. Mój to jest gówno heroizm – siedzenie na wygodnym krześle. Zaniosą mnie do łóżka, jest mi ciepło"…

Prowokacja? Nie, szczerość do bólu. Ksiądz Jan Kaczkowski myśli o swojej sedacji (dawka leku uśmierzającego ból, która może okazać się śmiertelna). Kiedy? W hospicjum terminalnie chory człowiek z nowotworem w jamie ustnej zaczął się dusić. Nie pomagało nic. Leki nie działały.

"Wszyscy troje: lekarz, pielęgniarka i ja wiedzieliśmy, że większa dawka może spowodować, że akcja serca i oddychanie zatrzyma się. Jednak, gdybyśmy jej nie podali, chory konałby może siedem minut dłużej – ale w końcu udusiłby się".

Wiele jest w tej rozmowie poruszających wypowiedzi. O Kościele, o Bogu, o mistyce śmierci, o fizycznych objawach umierania, o spowiedzi, ale też o seksie. Bez patosu, utyskiwania, przynudzania, rozczulania, z dystansem i dużą dozą autoironii.
Ksiądz Jan Kaczkowski nie godzi się też na ucieczkę od prawdy o chorobie.

"Zazwyczaj wyglądało to mniej więcej tak: przyjeżdżam z wizytą do chorej, jej córka bierze mnie na stronę i szepcze:” Mama nic nie wie, więc proszę się nie zdradzić, jaki naprawdę jest jej stan”. Idę do chorej, a ona w pewnym momencie prosi, żebym zamknął drzwi i ściszając głos, szepce:” Proszę księdza, ja wiem, że niewiele mi już zostało czasu, umieram, ale absolutnie proszę nie mówić o tym córce. Ona jest taka wrażliwa. Może się załamać".
Ksiądz Jan wie, że cena za taką tchórzliwą ucieczkę w milczenie jest za wysoka i nieodwracalna.

"Dobrze jest, kiedy ludzie spotkają się w końcu w tej – znanej obu stronom – prawdzie, rzucają się sobie na szyję, przestają udawać i zaczynają ze sobą rozmawiać. Wtedy zazwyczaj następuje nieprawdopodobny proces zbliżenia, podsyca go świadomość, że to naprawdę ostatnia szansa".

Ksiądz Jan o śmierci wie dużo. W jego hospicjum (choć pacjenci mówią, że pracują tam nie ludzie, a anioły) niektórzy jednak kończą życie. Wie, jak umiera ciało, jak udźwignąć ciężar towarzyszenia osobom terminalnie chorym, jak je żegnać, jak pozwolić im odejść z godnością, jak potem przeżyć smutek i żałobę.

Dlaczego nikt nas tego nie uczy? Czy dlatego, że sami nie chcemy takich lekcji, wolimy żyć iluzją własnej nieśmiertelności i tego, że nigdy nikogo bliskiego nie stracimy? Czy może dlatego, że nie ma nas kto uczyć? Ksiądz Jan Kaczkowski właśnie daje nam do rąk unikatowy poradnik oswajania śmierci.

Nie wiadomo, kiedy się przyda. Niedawno byłam w teatrze. Piękne, kolorowe widowisko. Za mną siedziały dwie młode dziewczyny. W przerwie zaczęły rozmawiać o mamie jednej z nich. Ma nowotwór. Wszyscy załamani. Książka "Szału nie ma, jest rak" to wsparcie dla chorej mamy, dla jej córki, dla całej reszty rodziny i dla koleżanki też.

Ech, pompatycznie to jakoś mi się napisało. Ksiądz Jan by się poirytował, bo co odpowiada na pytanie "jak żyć"?
"A weź się nie wygłupiaj! Absolutnie nie czuję się autorytetem".

CZYTAJ KONIECZNIE
Ksiązki. Mimo wszystko ZNAJDZIESZ TUTAJ

http://www.dziennikzachodni.pl/blogi/historycznyblogtomaszaborowki/



*DŁUGOTERMINOWA PROGNOZA POGODY NA LIPIEC 2013
*Sławny śląski aktor Jacenty Jędrusik nie żyje [ZOBACZ NAJLEPSZE ROLE]
*Alarmy bombowe w Polsce i na Śląsku. Sprawcy napisali: WYDAJEMY WYROK ŚMIERCI
*Gwałtowne burze na Śląsku. Dramat mieszkańców Pszczyny, Czechowic i Goczałkowic ZDJĘCIA i WIDEO

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Powązka: Rak, Bóg, ksiądz Jan Kaczkowski, człowiek do końca - Dziennik Zachodni