Jego życiorys to gotowy scenariusz na film, którego fabuła należałaby do chwytającego za serce dramatu. Dobromir Makowski – wychowanek bidula i ulicy. Złodziej i narkoman uzależniony, jak mówi od wszystkiego. Pochodzi z Pabianic, koło Łodzi. Kiedy miał zaledwie półtora roku jego rodzice trafili do więzienia. On do domu dziecka. Kiedy wyszli na wolność miał już 8 lat. Zabrali go z powrotem i to właśnie od tego momentu rozpoczął się jego koszmar. Dobromir był bity i poniżany. Często też chodził głodny.
- Ojciec rzucał mną po ścianach. Bił kablami i paskami ze sprzączkami. Pewnego dnia powiedział, że mnie zabije. I pił. Cały czas pił – wspomina swoje dzieciństwo Dobromir.
- Wyrastałem w przekonaniu, że jestem nikim, zerem. I wierzyłem w to. Wierzyłem też, że moje życie jest normalne, że tak jest w każdej rodzinie – dodaje Dobromir.
Jedynym rozwiązaniem dla kilkuletniego wtedy chłopca była ucieczka na ulicę. W końcu trafił do pogotowia opiekuńczego.
- Liczyłem na to, że będę tam bezpieczny, ale trafiłem na hierarchię wieku i wartości, na naprawdę zepsutych młodych ludzi, wychowywanych w środowisku recydywistów, złodziei – mówi Dobromir, który szybko wpadł w złe towarzystwo, zaczął kraść. Pojawił się alkohol, narkotyki, a razem z nimi coraz częstsze i poważniejsze problemy z prawem. Niewiele brakowało i wylądowałby w poprawczaku, ale nie było miejsca. Trafił więc do domu dziecka. Tam przedawkował rozpuszczalnik.
- Leżałem gdzieś za garażami, nieprzytomny. Wiedziałem, że odchodzę. Znalazła mnie koleżanka, wezwała pogotowie – wspomina.
Kolejnym przystankiem na drodze Dobromira był już ośrodek dla osób uzależnionych w Bytomiu. Czas spędzony w bytomskim „Domu Nadziei” odegrał przełomową rolę w życiu zaledwie 12-letniego chłopca. Tam poznał księdza, który opowiedział mu o Jezusie, którego przecież on tak bardzo nienawidził i nie chciał znać.
- Szydziłem z tych księży. Mówiłem im, że to jakiś kabaret katolicki, że zakładają sutanny i uprawiają jakieś chore jazdy – wspomina dziś tamten okres Dobromir.
Po pewnym czasie jednak uwierzył i zaczął zmieniać swoje życie. Dziś Dobromir ma 34 lata, skończył studia. Jest nauczyciele wychowania fizycznego, mężem i ojcem dwójki dzieci. Stanął na nogi i - jak sam mówi, odbił się od dna. Teraz skupia się na pomocy takim jak jeszcze niedawno był on sam. Założył fundację Młodzi dla Młodych i realizuje specjalny program pn. RapPedagogia. Jeździ po całej Polsce, Europie, a nawet USA i rapując opowiada swoją historię.
- On nie tylko chce pomóc tym dzieciakom, on chce ich uświadomić, jakie zagrożenia na nich czekają, jaką mają niesamowitą szansę, aby coś w swoim życiu zmienić, osiągnąć. On ich kocha. Kocha z nimi pracować, rozmawiać – tłumaczy Bogumiła Makowska, koordynator projektu RapPedagogia, prywatnie żona Dobromira.
Kilka miesięcy temu na zaproszenie katechetki jednego z gimnazjów Dobromir ze swoim projektem odwiedził Siemianowice Śląskie.
- Usłyszałam o nim od znajomych. Nie wahałam się ani chwili, od razu zadzwoniłam i zaprosiłam go do nas na spotkanie z nasza młodzieżą – mówi Beata Borkowicz, katecheta z Gimnazjum nr 4.
Sala, w której odbywało się spotkanie pękała w szach. Przyszli uczniowie wszystkich pobliskich szkół. Wykład Dobromira i specjalnie przygotowany przez niego spektakl nagrodzono brawami na stojąco. W ciągu kilkudziesięciu minut zdobył ich zaufanie i szacunek.
- Kiedy my, nauczyciele mówimy o uzależnieniu, narkotykach młodzież nie zawsze nam wierzy. Często jesteśmy niewiarygodni. Ale kiedy ktoś z ulicy opowiada historię swojego życia, i to tak dramatyczną to dla nastolatków jest ona autentyczna a on sam w sobie staje się autorytetem. Dobromir pokazał tym uczniom, że nie ma sytuacji bez wyjścia, że zawsze jest jakaś droga- dodaje katechetka.
Efekt spotkania zaskoczył nawet samego Dobromira. Na zakończenie wizyty dostał ponowne zaproszenie. Nie mógł odmówić. Kilka miesięcy później odwiedził kolejną szkołę w Siemianowicach Śląskich. Tym razem była to Szkoła Podstawowa nr 11. Efektem tej wizyty jest specjalnie nagrany filmik, który od kilku tygodni krąży po sieci. Dobromir odwiedza na nim jedną z najbardziej zapomnianych dzielnic miasta, Hugo. Witającym go dzieciakom rozdaje prezenty: ubrania słodycze, zabawki. Widać, że dzieciaki mu ufają, że jest ich „ziomalem”.
- Obiecałem, że wrócę i nie mogłem ich zawieść, bo sam dobrze wiem jak bardzo boli niedotrzymane słowo. I znowu do nich przyjadę. Tym razem żeby stworzyć miejsce, w którym część z nich będzie mogła się schronić
- mówi Dobromir. Chodzi o świetlice środowiskową. Podobną kilka lat temu otworzył w rodzinnych Pabianicach. Pomoc i schronienie znajdują tam dzieci i młodzież m.in. z rodzin niepełnych, ubogich, ale też patologicznych. Do tej pory przewinęło się przez nią kilkadziesiąt, a może nawet kilkaset osób. Jedną z nich był 22-letni Mateusz.
- Tata zostawił rodzinę. Poszedł do kryminału. Zacząłem pić. Cały czas piłem. W ten sposób uciekałem od problemów – mówi Mateusz, który Dobromira poznał na jednym z koncertów. Został do dzisiaj i razem tworzą akcje pomocy takim jak oni. Pomaga im dwudziestu innych stałych wolontariuszy. Każdy z inną, własną historią. Każdy z wiarą i nadzieją na lepsze jutro.
*Studniówki 2016 Szalona zabawa maturzystów. Zobaczcie, co się dzieje ZDJĘCIA + WIDEO
*Abonament RTV na 2016: Ile kosztuje, kto nie musi płacić SPRAWDŹ
*Horoskop 2016 dla wszystkich znaków Zodiaku? Dowiedz się, co Cię czeka
*Jesteś Ślązakiem, czy Zagłębiakiem? Rozwiąż quiz
*1000 zł na dziecko: JAK DOSTAĆ BECIKOWE? ZOBACZ KROK PO KROKU
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?