Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dziadul: Ludzie z koniecpolskich wsi mieli farta - premier podnosi z ruin

Jan Dziadul
A jednak, a jednak… Hasło zwycięskiej partii o „Polsce w ruinie” nie było wyborczymi dubami smalonymi, jeno prawdą najprawdziwszą. Dowód? Wizyta pani premier w Kuźnicy Grodziskiej koło Koniecpola - wieś ta i sąsiednie od ubiegłego lata nie mają wody. Słuszne więc było pani premier oburzenie na to, że w Polsce - bijącym sercu bogatej Europy (Unii Europejskiej) - w XXI wieku ludzie żyją bez wody!

W Unię poszła wieść o Koniecpolu, którego mieszkańcy nie mają sieci wodociągowej, jeno czerpią wodę ze studni, jak przed wiekami. Oblałem się rumieńcem wstydu za samorząd miejsko-gminny w Koniecpolu, powiatowy w Częstochowie i wojewódzki w Katowicach - za to, że nie potrafili prostego problemu wody rozwiązać w niebiednym przecież województwie i konieczne było fatygowanie samej pani premier, mającej na głowie cały nasz spory kraj.

Wszystkiemu winne jest niespotykanie upalne lato, które wysuszyło kilkaset studni w domach i gospodarstwach koniecpolskiej gminy, zamieszkanej przez prawie 1.500 osób. Wodę zaczęto dowozić cysternami, w tym strażackimi. Sporo jej trzeba, bo jedna tylko krasula żłopie dziennie ze 40 l, do tego pranie, gotowanie, mycie - szacuje się, że średnie gospodarstwo rolne zużywa ok. 700 l wody na dzień. Jeżeli nie Opatrzność, to kto ponosi winę za to wszystko? Władza, rzecz jasna, bo nie podciągnęła wodociągu do gminnych wsi. Zasięgnąłem języka u znajomych z okolic Złotego Potoku, którzy wodę czerpią ze studni głębinowych, a to rzut beretem od Koniecpola. Twierdzą, że pieniądze na wodociągową sieć nawet były, ale wielkiego entuzjazmu tam nie było. Wiadomo, woda z rury nie jest za darmo, a rura kończy się licznikiem. Ten bije jak cholera. Do tego opłaty za kanalizację. I po co to wszystko, kiedy ma się w studni wodę „za friko”.

Dzisiaj zrozumienie dla wody z rury jest większe, ale Koniecpol stoi na progu bankructwa. Budżet gminy to ok. 23 mln zł, a długi ogromne - przekraczają 70 proc. dochodów; na spłatę kredytów idzie rocznie ponad 2,1 mln zł. Zadłużenie blokuje wszelką pomoc, a wybudowanie 30 km wodociągów kosztuje 14-16 mln zł lub więcej. Tegoroczna zima prawie bezśnieżna, więc nie ma szans na wodę w studniach. Cud jakiś musiałby się stać… No i słowo stało się ciałem. Z gospodarską wizytą przyjechała pani premier. Wszyscy mówili, że nie da się nic zrobić, a ona powiedziała: damy radę! Obiecała, że rząd sfinansuje wodociągi w 80 proc. - pieniądze będą z puli przeznaczonej na likwidację klęsk żywiołowych. - Takie właśnie są realne problemy, którymi powinni zajmować się politycy! - podkreśliła Beata Szydło pod Koniecpolem. A nie jakimiś trybunałami, mediami czy służbami cywilnymi - dopowiedziałem sobie cicho w skupieniu.

Choć pewnie dużo wody w pobliskiej Pilicy upłynie, zanim woda ciurknie z kranów, to trzeba przyznać, że mieszkańcy koniecpolskich wsi mieli farta. I wypraszam sobie porównania do dawno zapomnianych wizyt gospodarskich w słusznie minionych czasach!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Dziadul: Ludzie z koniecpolskich wsi mieli farta - premier podnosi z ruin - Dziennik Zachodni