Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Człowiek, lekarz, romantyk

Agata Pustułka, Marlena Polok-Kin, Teresa Semik
fot. Zygmunt Wieczorek
Dziś na Cmentarzu Wojskowym w Warszawie odbędzie się pogrzeb prof. Zbigniewa Religi. Mówi się, że odszedł jeden z ostatnich Wielkich Polaków. A przecież był normalnym człowiekiem, z wieloma ludzkimi słabościami. Nie lubił wielkich słów. Lubił ludzi. "Śmierć jest snem, niczym więcej" - zwykł mawiać profesor. Ateista, który poszedł do nieba.

Pogrzeb profesora Zbigniewa Religi będzie miał charakter całkowicie świecki. Takie było życzenie zmarłego, który do końca życia, nawet w najtrudniejszych momentach choroby nowotworowej, deklarował się jako osoba niewierząca. - Śmierć jest snem. Niczym więcej - to wyznanie, jakie padło w jednym z wywiadów najlepiej określa heroizm Religi. Nie liczył na nic więcej niż tylko na sen.
"Ateista, który poszedł do nieba" - napisał jeden z ponad 26 tysięcy internautów, którzy wpisali się do wirtualnej księgi kondolencyjnej. Trudno znaleźć trafniejsze określenie. Bo jeśli komuś niebo się należy, to właśnie profesorowi. Jego ziemskim Rajem były Wyspy Zielonego Przylądka, na które już nie zdążył po raz drugi pojechać. Tam złowił najpiękniejsze ryby. Nawet ryba-piła mu się kiedyś trafiła.

Prof. Religa nie lubił wielkich słów. Nie aspirował do roli wszechwiedzącego autorytetu. Szczerze przyznawał się do swoich słabości. Był niepoprawnym palaczem. Nałóg rzucił dopiero wtedy, gdy dowiedział się o raku i dopiero w wywiadzie-rzece, który przeprowadził z nim Jan Osiecki, przestrzegł innych przed skutkami palenia. A sam palił od 14 roku życia. Ciężkie gatunki - Giewonty i Carmeny. Jego gabinet w Klinice w Zabrzu był przesiąknięty zapachem tytoniu. Koledzy lekarze nie mogli mu darować, że daje pacjentom fatalny przykład.

Ale paląc rozładowywał stres. Pomagał mu też alkohol. "Tak, kiedyś piłem dużo" - powiedział publicznie. Gdy swego czasu na stole operacyjnym, mimo ogromnych wysiłków, zmarło dziecko, profesor z bezradności i rozpaczy niemal duszkiem wypił butelkę wódki.

To ludzkie pełne wielkości i słabostek oblicze Zbigniewa Religi i jego piękny, trochę nieśmiały uśmiech, powodowały, że Polacy wybaczali mu wszystko. Przede wszystkim nie zawsze przemyślane polityczne wybory. Na scenie politycznej był rekordzistą jeśli chodzi o zmianę partyjnych barw. Jednego dnia, gdy rezygnował z wyścigu do Pałacu Prezydenckiego, oddawał głosy Donaldowi Tuskowi, by kilka miesięcy później zostać ministrem zdrowia w rządzie "Prawa i Sprawiedliwości". Każdy chciał wykorzystać jego popularność, a on dawał się wykorzystywać. Polityki nie traktował jednak do końca poważnie. Dla niego liczyła się tylko klinika i pacjenci.

Odważny, waleczny, uparty, ostatni romantyk wśród profesorów - to określenia, które najlepiej charakteryzują profesora.
Bez jego odwagi 5 listopada 1985 roku w Zabrzu nie doszłoby do pierwszego w Polsce udanego przeszczepu serca. Wtedy nikt nie mógł go powstrzymać. Religa, wówczas docent naładowany wiedzą z amerykańskich szpitali, gdzie transplantacje już ratowały śmiertelnie chorych, był przygotowany do podjęcia ryzyka.

- Ogromne znaczenie miały dla niego spotkania z dwoma wybitnymi amerykańskimi lekarzami - chirurgiem naczyniowym Adamem Wesołowskim, który pracował w Mercy Medical Center oraz Adrianem Kantrowitzem, kardiochirurgiem z Sinai Hospital w Detroit - mówi prof. Stanisław Woś, przyjaciel zmarłego, szef II Kliniki Kardiochirurgii Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach Ochojcu.

Szczególnie ważna była praca z Kantrowitzem, który o mały włos, a byłby pierwszym lekarzem na świecie, który zrobiłby przeszczep serca. Dosłownie o kilkadziesiąt godzin wyprzedził go pracujący w RPA Christiaan Barnard.Gdy Religa już myślał o transplantacjach, w Polsce nikt o nich nie chciał słyszeć. Dlatego "wyemigrował" z Warszawy. Szef Religi prof. Wacław Sitkowski z warszawskiego szpitala Wolskiego był przeciwnikiem przeszczepów. Zwłaszcza, że próba podjęta 4 stycznia 1969 roku w Łodzi przez prof. Jana Molla, Antoniego Dziatkowiaka i Kazimierza Rybińskiego zakończyła się niepowodzeniem i lekarze ci więcej już się tego nie podjęli.

Religa był jednak przygotowany, by dokonać pozornie niemożliwego przede wszystkim dzięki temu, że potrafił zgromadzić wokół siebie zespół podobnych do siebie zdolnych, bezkompromisowych i głodnych sukcesu lekarzy.

Prof. Marian Zembala, dyrektor Śląskiego Centrum Chorób Serca, który przejął pałeczkę po swoim mistrzu, jest dziś transplantologiem nr 1 w Polsce. Dziękuje Relidze za to, że każdemu ze swoich uczniów pozwolił na rozwój. Uczniowie i przyjaciele po raz ostatni widzieli się z profesorem podczas uroczystości uhonorowania go Orderem Orła Białego. Wychudzony Religa, mówił z trudem, dziękował, nie krył łez wzruszenia. Powiedział wtedy, że dwie rzeczy w życiu udały mu się na pewno: żona Anna i Zabrze.

Był Ślązakiem z wyboru. Najwierniejszym kibicem Górnika Zabrze. Jego ukochany, zapatrzony w dziadka wnuczek, Marek, także podzielał jego sportową pasję do piłki nożnej - i na przekór swemu tacie, kibicowi Legii Warszawa, również trzymał kciuki za zabrzańską drużynę.
W Zabrzu profesor mieszkał niedaleko stadionu, więc na meczach był zawsze.

- Kochał sport i potrafił jak mało kto kibicować, z pasją i zaangażowaniem, bez agresji, zaciętości. Wierzył w Górnika i do ostatnich chwil, spoglądając na tabelę, pytał z nadzieją: "Wykaraskamy się z tego?" - przypomina doc. Zygfryd Warzynek, honorowy prezes Górnika.

Od ukochanego klubu otrzymał tytuł "Honorowego Kibica" i koszulkę ze swoim nazwiskiem.

Stanisław Oślizło, legendarny piłkarz Górnika, a dziś jego rzecznik, jak od lat, także kilka dni temu przygotował dla prof. Religi VIP-owski karnet na rundę wiosenną. - Na pewno oznaczymy jego krzesełko na trybunie imieniem i nazwiskiem, nie zapomnimy. Zostanie tak, jakby ten fotel zawsze na niego czekał - mówi Oślizło.

Zabrze jest wdzięczne Relidze za Fundację Rozwoju Kardiochirurgii. Była ukochanym dzieckiem profesora, gdzie chciał realizować swoje marzenia o robocie kardiochirurgicznym, sztucznym sercu. To charyzma profesora sprowadziła do Zabrza gwiazdy tej wielkości co Placido Domingo, a koncerty "Serce za serce" organizowane przez Fundację stały się wydarzeniami kulturalnymi. Pewnego dnia Jan Sarna, dyrektor Fundacji dostał polecenie: "Janek, załatw Pavarottiego!" . Kilka dni później profesor oznajmił: " Wiesz co, mniejsza o Pavarottiego. Załatwimy Placido Domingo. Łączcie mnie z Barbarą Piasecką-Johnson. Ona chyba zna się z jego żoną". Milionerka Barbara Piasecka-Johnson na propozycję przystała od razu. Wkrótce prof. Religa poproszony został do Wiednia na bankiet z okazji 25-lecia pracy Placido Domingo w Operze Wiedeńskiej. Tam omówiono wzajemne oczekiwania. Potem były następne, niezapomniane wieczory z Jose Carrerasem i Montserrat Caballe, Michelem Legrandem czy Chrisem de Burgh. Amerykańska gwiazda operowa June Anderson zastrzegła, jakich kwiatów nie może być w jej pobliżu, no i dymu tytoniowego. Podczas powitalnego obiadu prof. Religa co chwilę przepraszał, że musi zatelefonować i wychodził. Za jego przykładem wychodzili "do telefonu" inni współbiesiadnicy.

W środę Zabrze pożegnało swojego profesora. W kościele pw. Anny. Bo to śląska tradycja. Odbył się uroczysty koncert. Pojawili się przyjaciele, kibice, pacjenci.

- Kiedy rozmawiałem z nim na kilka dni przed śmiercią powiedział mi po prostu: Marian, jeszcze trochę i będę mógł wreszcie wziąć długi oddech - wspomina prof. Zembala.

"Gdybym umarł, po prostu nie byłoby mnie tutaj, w tym miejscu" - powiedział Religa w wywiadzie Janowi Osieckiemu. Dziennikarz drążył: Świat stanie się uboższy o jednego człowieka. "Tyle, że to w żaden sposób nie zmieni świata" - odpowiedział profesor. Panie profesorze, pan zmieniał ten świat. Na lepsze pan zmieniał.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!