Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szołtysek: Góra cudów na strychu, bo Ślązakom wszystko się może przydać

Marek Szołtysek
Jeżdżąc po Śląsku, widuję przy drogach napisy reklamowe typu: "Zachodnie meble używane". Kiedyś z ciekawości wstąpiłem do takiego sklepu i dowiedziałem się, że przykładowo w Holandii ludzi stać na częste zmienianie mebli. Natomiast swoje dotychczasowe szafy, stoły czy kanapy, często w bardzo dobrym stanie, oddają za darmo lub za przysłowiowy grosz. I takie właśnie meble do nas trafiają. Również na Zachodzie ludzie pozbywają się dobrych, choć niechcianych rzeczy, oddając je za darmo na parafialne czy szkolne "flołmarki" albo wystawiają je przed dom - co przykładowo w Niemczech nazywa się: "garażynfest" albo "szpermila".

Ale u nas też ludzie nie są najbiedniejsi, więc oddawanie niepotrzebnych w domu rzeczy może stać się elementem dochodowej akcji charytatywnej.

CZYTAJ KONIECZNIE TYLKO W DZIENNIKU ZACHODNIM:
FELIETONY MARKA SZOŁTYSKA

Pamiętam, jak sam kiedyś organizowałem "Dzień starej książki" i ludzie przynosili je za darmo, wyciągając gdzieś z tapczanów czy z kartonów. Potem książki były wystawiane i w celach charytatywnych sprzedawane po złotówce. Ileż to było wtedy radości przy kupowaniu... Ktoś znalazł "śmieszne" wiersze na cześć Stalina albo wykroje przedwojennych spódnic. Inny kupił instrukcję obsługi trabanta.

Jednak na Śląsku pozbywanie się nieużywanych już domowych sprzętów napotyka na przeszkodę, bo Ślązokowi wszystko się jeszcze może przydać. Przykładowo w domu moich rodziców stoją w garażu dwa stare bifyje - "bo szkoda wyciepać". Ale to jeszcze nic. Sąsiad nie pozwala nawet wyrzucać puszek po konserwach - "bo to fest fajno blacha i sie na co przido". Natomiast mistrzostwo świata należy się mojemu koledze Adamowi, który w pewnym okresie życia zbierał w słoiki po ogórkach swoje paznokcie (!).

No cóż, Ślązoki bardzo przywiązują się do swoich rzeczy. Widać to zresztą po miejscach ich składowania. A właśnie, takim magazynem potrzebnych, choć nieużywanych rzeczy, był i ciągle jest strych, nazywany po śląsku "górą". Mówiło się przykładowo dziecku: "Idź na góra i zaniyś tam te stare ciotczyne szczewiki, bo sie jeszcze komu na co przydadzą".

I te góry, czyli strychy, do dzisiaj jeszcze istnieją. W starych, ceglanych domach są najczęściej na poziomie pierwszego piętra, na skraju, pod dachem. Z zewnątrz można je poznać po małych okienkach.

Można się oczywiście śmiać z tej śląskiej cechy chomikowania wszelkich rzeczy, ale dzięki temu zachowały się u nas niejedne antyki. Bo wyprodukowany w 1925 r. rower od pradziada, w 1970 r. był niepotrzebnym gratem, ale w 2013 r. jest już cennym antykiem. Często zresztą było tak, że ludzie dębowe szafy uznawali za staromodne i wynosili "na góra", a w to miejsce stawiali meblościanki z trocin! Dlatego dla mnie sznupanie po śląskich górach to wielka przyjemność i niejedno cudo można tam znaleźć. Bo po to zresztą nasi przodkowie wynosili to na góra, by się komuś mogło przydać!
[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!