Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Karwat: Chochole tańce na powstańczych grobach

Krzysztof Karwat
Krzysztof Karwat
Krzysztof Karwat ARC
W ostatnich dniach poruszyła mnie informacja prasowa, o której właściwie nie powinno się pamiętać. Nie powinno, bo nie wiadomo, czy warto reagować na dewiacje polityczne. Dyskutując o nich, możemy je niechcący legitymizować, a ich nosicieli - nobilitować. A na tym im najbardziej zależy. A jednak - z nerwów? - nie wytrzymałem, więc piszę, mimo że za chwilę znajdę się w rzeczywistości patologicznej.

CZYTAJ KONIECZNIE RIPOSTĘ NA FELIETON KRZYSZTOFA KARWATA:
MARSZ WYZWOLENIA WODZISŁAWIA TO NIE PATOLOGIA I DEWIACJA POLITYCZNA

Oto ten news w największym skrócie. W centrum ślicznego Wodzisławia pojawiła się kilkudziesięcioosobowa grupa ślicznie wygolonych chłopców oraz równie pięknie i niekonwencjonalnie uczesanych dziewczyn. Wszyscy oni na co dzień noszą się na czarno, stąpając na wysokich, ciężko podkutych butach, które wcale nie służą tylko do chodzenia.

ZOBACZ KONIECZNIE:
MARSZ WYZWOLENIA WODZISŁAWIA ZDJĘCIA I WIDEO

Ta patriotyczna młodzież - tak sama siebie określa - postanowiła świętować 91. (!!!) rocznicę przyłączenia tego miasta do Polski. Pokazała, że - w przeciwieństwie do milionów zdrajców i sprzedawczyków - pozostaje wiernym obrońcą powstańców śląskich. I - jak rozumiem - ich dziedzicem, ideowym spadkobiercą.

Mój Boże! Mein Gott! Ci, co bili się w powstaniach - to pewne jak amen w pacierzu - przewracają się w grobach. Oto nacjonaliści postanowili pod ich truchła się podpiąć i odbyć na nich swój chocholi taniec, narodowy dan-ce macabre. Skrzykując się na fejsbukach, zjechali do miasta, o którego dziejach i dzisiejszym dniu nic nie wiedzą, bo są - poza wszystkim - niedouczeni, i to na poziomie elementarnym. Wiedzą tylko, że w Wodzisławiu trzeba bronić "najlepszych synów" narodu. Masakra!

Wcześniej, w latach 90., ich ówcześni rówieśnicy - też ładnie wystrzyżeni wedle mody, która tak dobrze sprawdziła się w III Rzeszy - regularnie stawiali się pod Górą św. Anny. Zawsze w kolejne rocznice Konstytucji 3 maja i wybuchu III powstania śląskiego. Ulubionym hasłem tej generacji skinheadów był okrzyk: "Śląsk Opolski zawsze polski". To fraza tak idiotyczna, że aż ręce opadają. Zwłaszcza gdy wygłasza się ją w faszystowskiej poetyce rozpalanych wieczorem pochodni i hajlująco uniesionych ramion.
Nawet nie chodzi o to, że we wszystkich podręcznikach do historii - także tych najbardziej zakłamanych, choćby z czasów nazistowskich czy stalinowskich - bez trudu przeczytamy, że Śląsk Opolski "nie zawsze był polski". Rzecz w tym, że ci dzielni junacy nakazywali Odrze (i historii) płynąć niejako w odwrotnym kierunku. Czuli się wojami Chrobrego, którzy muszą za wszelką cenę znaleźć i bić Niemca. Paranoja!

W Bytomiu ci sami młodzi ludzie (albo bardzo do nich podobni) corocznie gromadzą się 11 listopada, w Święto Niepodległości. Maszerują głównymi ulicami, jednocząc się pod Urzędem Miejskim i pomnikiem dedykowanym tysiącom ofiar wojennych (i powojennych) mordów. Wokół roznoszą się - niedostrzegane przez nich! - opary absurdu. Jeszcze gęstsze i cięższe niż te spod Anabergu czy z Wodzisławia. Bo ci ludzie po prostu nie wiedzą, że manifestują swą antykomunistyczną, antyżydowską, antyniemiecką i arcypolską niezłomność w miejscu upamiętniającym śmierć przede wszystkim Niemców i Ślązaków! Ta ich ignorancja odbiera oddech.

Powtórzę: nie wiem, czy dobrze robię, pochylając się nad grupką fanatyków, którzy przyjechali do Wodzisławia, by pokazać, że "tu jest Polska". Bo skrajna prawica powinna pozostać taka, jaka dziś jest: bezimienna, niedouczona, wewnętrznie skłócona. I sfrustrowana z powodu mikroskopijnego poparcia. Może więc naprawdę nie warto, wręcz "nie wolno" o niej pisać?
Jakieś 20 lat temu odbyłem długą rozmowę z Bolesławem Tejkowskim, bodaj najbardziej skrajnym nacjonalistą polskim współczesnej doby, regularnie oskarżanym o zoologiczny antysemityzm. Wywiadu jednak nie opublikowałem. Również dlatego, że on bardzo o jego druk zabiegał, godząc się nawet na ominięcie autoryzacji i moje ostre, komentujące, wdeptujące go w glebę pytania. Widać Tejkowski znał świętą w świecie polityki (i teatru) zasadę: "Pisz o mnie - obojętnie, dobrze czy źle - byle po nazwisku!". Cóż, ja ją też znałem.

W tym przypadku wątpliwości jednak już nie mam, bo Tejkowskiego spacyfikowali jego najwięksi sympatycy i wyznawcy, dawno wrzucając go do politycznego grobu. Wściekli się, bo wyczaili, że w jego żyłach nie płynie polska krew. A jaka? No, przecież się Państwo domyślają…

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!