Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cuda nad urną w rybnickiej spółdzielni?

Barbara Kubica
Sfałszowano wyniki wyborów - mówi Jerzy Milanowski
Sfałszowano wyniki wyborów - mówi Jerzy Milanowski Barbara Kubica
Czy w Rybnickiej Spółdzielni Mieszkaniowej doszło do sfałszowania wyników podczas głosowań na walnym zgromadzeniu członków? Zdaniem mieszkańców - tak. Został złożony wniosek do prokuratury, lecz ta odmówiła wszczęcia postępowania. Lokatorzy prześwietlili jednak wyniki głosowań, zasięgnęli opinii prawników i są przekonani, że mają rację, więc złożyli zażalenie na decyzję prokuratury. Wśród członków spółdzielni wrze. O co chodzi?

W czerwcu na największym osiedlu w Rybniku - Nowinach odbyło się walne zgromadzenie lokatorów. Ponieważ RSM jest jedną z największych spółdzielni na Śląsku, zostało one podzielone na siedem spotkań według osiedli. Podczas każdego z nich mieszkańcy poddali pod głosowanie wniosek o odwołanie 13 z 15 członków Rady Nadzorczej spółdzielni. Ta, ich zdaniem, działała na szkodę spółdzielni i okłamywała członków. - Zawiązała się grupa inicjatywna, która liczyła kilkadziesiąt osób, mieliśmy poparcie wielu lokatorów i dwóch członków rady. Padł więc wniosek o odwołanie 13 członków rady - mówi Jerzy Milanowski, spółdzielca z 35-letnim stażem.

- Jednocześnie ci członkowie rady, których my chcieliśmy odwołać ze stanowiska, złożyli wniosek o odwołanie dwóch pozostałych osób, których nasze propozycje nie obejmowały, za karę, że współpracowały z nami - dodaje.

Ponieważ głosowania nad odwołaniem członków odbywały się na wszystkich spotkaniach w ramach walnego zgromadzenia, na wyniki mieszkańcy poczekać musieli aż do zakończenia całej serii spotkań. - Wówczas okazało się, że większością 2/3 głosów odwołano tylko te dwie osoby, których my odwoływać nie chcieliśmy. Pozostali członkowie zostali na swoich stanowiskach - mówi Milanowski. Taka uchwała została przyjęta, a protokół z zakończenia walnego podpisali wszyscy przewodniczący poszczególnych jego części.

Mieszkańcy zorientowali się, że z wynikami coś jest nie tak. Aby odwołać członka RN, potrzeba większości 2/3 głosów. - Zarząd RSM przyjął, że bazą do obliczania tej większości będzie liczba osób, według listy obecności sporządzonej na początku każdej części walnego. Tymczasem statut spółdzielni mówi jasno, że do obliczania większości kwalifikowanej przyjmuje się tylko wszystkie ważne głosy oddane za i przeciw uchwale. Zatem stanowisko zarządu spółdzielni jest absurdalne - mówi Milanowski.

Dodaje, że często zdarza się, że ktoś jest na walnym, ale nie bierze udziału w głosowaniu. - Albo wszedł na nie, posiedział chwilę i wyszedł zanim jeszcze rozpoczęły się głosowania. Takich osób jest sporo. To fałszowanie wyników głosowań - dodaje.

W myśl zasad wymyślonych przez zarząd, w trakcie walnego odwołani zostali dwaj członkowie Rady - Stanisław Opałka i Kazimierz Zięba, czyli te osoby, których odwołania chcieli pozostali członkowie RN, a nie lokatorzy. - Gdyby jednak zamiast 507 osób, które były na liście obecności na walnym, przyjęto liczbę 476 osób, które faktycznie głosowały nad uchwałą o odwołanie na przykład prezesa rady Piotra Kukuczki, to ten wniosek by przeszedł. Podobnie byłoby w przypadku uchwały nad odwołaniem Władysławy Sarny - mówi Milanowski.

A to oznaczałoby, że ze stołkiem w radzie pożegnałoby się nie dwóch, a czterech członków. - Bardzo szybko zorientowaliśmy się w nieprawidłowościach i zwróciliśmy na to uwagę zarządowi, ustnie i pisemnie. Niestety, bez reakcji - mówią lokatorzy.

- Dziwi nas stanowisko zarządu. Nowy pan prezes Jaszczuk, prawnik z wykształcenia i radny miejski, powinien w szczególny sposób dbać o prawny porządek w spółdzielni. A na dzień dobry pokazuje nam, gdzie ma nasze prawa - dodaje Milanowski.

Po przejrzeniu statutu do takiego samego wniosku - że wyniki głosowań zostały zmanipulowane - doszli także dwaj przewodniczący walnych zgroma-dzeń. Ci złożyli w spółdzielni pisma, w których potwierdzają te rewelacje. - Niestety, na etapie podpisywania protokołu z walnego i poszczególnych głosowań nie wiedzieliśmy, że przyjęto złą liczbę bazową. Zarząd, który odpowiada za merytoryczne przygotowanie walnego, wprowadził nas w błąd - mówią.

Zarząd Rybnickiej Spółdzielni Mieszkaniowej, który na stanowisku jest od zaledwie kilku tygodni (trzyosobowy zarząd mianowany został w czasie trwania walnego), nie ma sobie nic do zarzucenia.

- Moim zdaniem, wszystko odbyło się zgodnie z prawem i statutem spółdzielni. Artykuł 24 statutu mówi, że przy podejmowaniu uchwał bierze się pod uwagę liczbę osób uczestniczących w walnym zgromadzeniu. A to, ile osób było na spotkaniach, jesteśmy w stanie stwierdzić tylko na podstawie listy obecności - mówi Stanisław Jaszczuk, prezes RSM. - Jeśli ktoś się z wynikami nie zgadza, zawsze może dowodzić swoich racji przed sądem - dodaje.

Statut spółdzielni na naszą prośbę przejrzał Janusz Tarasiewicz, przewodniczący Krajowego Związku Lokatorów i Spółdzielców. On nie ma wątpliwości, że rację mają lokatorzy Rybnickiej Spółdzielni Mieszkaniowej, a nie zarząd. - Nie ma możliwości, by do wyliczenia większości głosów brano pod uwagę liczbę osób zapisanych na liście obecności. Liczy się wyłącznie liczba osób biorących udział w głosowaniu. Jeśli ktoś robi inaczej, zwyczajnie łamie prawo. W statucie nigdzie nie jest napisane, że pod uwagę należy brać ilość osób zapisanych na listach obecności - mówi Tarasiewicz. - To, niestety, sytuacja nagminna, że w spółdzielniach dochodzi do podobnych sytuacji - dodaje. Teraz mieszkańcy mogą liczyć tylko na to, że rację przyzna im sąd.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!