Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szołtysek: Złodziej rowerów to ja

Marek Szołtysek
Marek Szołtysek
Marek Szołtysek ARC
Podczas ostatniej podróży do Italii w pewnym sensie przeżyłem podobne przygody, jak bohater słynnego włoskiego filmu "Złodzieje rowerów". Jemu bowiem skradli rower, który był mu potrzebny do zarabiania na utrzymanie rodziny w czasach wielkiego kryzysu i biedy. Wtedy zdesperowany człowiek sam został złodziejem roweru. W moim przypadku wydarzenie nie były aż tak dramatyczne, ale skłaniało do podobnej refleksji nad istotą złodziejstwa i prawa.

A było to tak. Jak zawsze w podróż wziąłem na bagażnik rowery i na miejscu we Włoszech postanowiłem z córką popyndalować do miasta Prato, gdzie jest ciekawa katedra. Rowery zapięliśmy na katedralnym placu do latarni i poszliśmy zwiedzać.

CZYTAJ KONIECZNIE:
FELIETONY MARKA SZOŁTYSKA W DZIENNIKU ZACHODNIM

Gdy wróciliśmy, pod latarnią nie było już naszych dwóch prawie nowych rowerów. Na ziemi leżało rozcięte zapięcie oraz jakiś stary rower. Zagadnąłem przechodzących Włochów, a oni w swoim lokalnym dialekcie zaczęli emocjonalnie coś wykrzykiwać, gestykulować: Carabinieri! Ladri! Rumani! Chodziło im głównie o to, że trzeba wezwać policję, bo znowu rumuńscy bezrobotni coś ukradli. Szybko więc zorientowałem się, że za emigrantami tam nie przepadają, ale też nie lubią deszczu, bo właśnie zaczęło kropić i obok mnie zrobiło się pusto, a wszyscy w popłochu pouciekali.

Pomyślałem wtedy, że podobnie skuteczna w pomocy może być włoska policja, więc postanowiłem ich o tym nie powiadamiać. Rozcięte zapięcie wrzuciłem do kosza i podjąłem szybką decyzję, że teraz ja okradnę złodzieja. Bo najpewniej złodziej moich rowerów jeździł swoim starym i zaruściałym, czyli zardzewiałym rowerem po mieście i szukał łupu.

Gdy zobaczył moje rowery, to wyjął z kieszeni przecinak, odciął zapięcie i zabrał oba rowery. Ale nie miał już trzeciej ręki, by wziąć swój rower. Tymczasowo go więc zostawił na bruku koło latarni. I właśnie ja postanowiłem mu ten rower skraść. Był on wprawdzie znanej włoskiej firmy - Atala, ale ja kierowałem się nie tyle chęcią zysku, co potrzebą powrotu do hotelu, a to było sporo kilometrów. Wsiadłem więc i z córką na gypehaltrze, czyli na bagażniku, pojechałem w drogę powrotną. Cały czas jednak zastanawiałem się, co by było, gdyby złodziej zdążył wrócić, zobaczył mnie na swoim rowerze i wezwał policję.

Zostałbym wtedy uznany za złodzieja. Bo właściwie jestem złodziejem, bo ukradłem rower złodziejowi, który ukradł moje dwa rowery. Jestem tu zatem jednocześnie winny i poszkodowany. A gdy później znajomym prawnikom i księżom kazałem rozważyć ten problem prawnie i moralnie, to gadania było na kilka godzin.

Ja jednak, na mój śląski rozum uważam, że kiedyś prawo i zdrowy rozum szły w parze, a teraz się ich drogi rozeszły. Dlatego łamaniem prawa jest okradanie swojego złodzieja oraz pobicie chuligana, który zaczepia mnie w parku. I takich czasów dożyłem, że to mnie okradli, a ja zostałem złodziejem. Koniec świata już blisko!
[email protected]



*Elka rusza w Parku Śląskim WYBIERZ PATRONÓW GONDOLI
*PROGNOZA POGODY NA KONIEC LIPCA: Nadciąga fala upałów!
*Wampiry z Gliwic: Coraz więcej szkieletów bez głów ZOBACZ ZDJĘCIA i USTALENIA
*Proces Katarzyny W.: Tajemniczy świadek ujawnia sensacyjne fakty

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Szołtysek: Złodziej rowerów to ja - Dziennik Zachodni