Była ona częściowo płatna, ale zajęcia teoretyczne w szkolnych ławkach nie dominowały w tym kształceniu, bo istotą tej zawodowej edukacji była nauka podczas pracy na warsztatach produkcyjnych, gdzie konkretnie wspominany Wilhelm był edukowany przez mistrza stolarskiego Karola Viewega z Górnośląskiej Fabryki Mebli w Rybniku. Omawiana tu szkoła nie zajmowała się takimi pierdołami jak wywiadówki, wycieczki, klasówki, testy czy dni sportu.
Nie zawracano też uczniom głowy przedsiębiorczością i innymi michałkami, bo główny zestaw nauk uczeń pobierał u swego majstra stolarskiego, który był dla szkolorza drugim po Ponboczku, a czasami nawet pierwszym. A proszę mi wierzyć, że jak uczeń zepsuł w czasie kształcenia deskę, to musiał za nią majstrowi zapłacić. I taka sytuacja uczyła stokroć więcej niż dwa lata nauki przedsiębiorczości w niewydarzonych współczesnych liceach, gdzie przedmiotu uczy nauczyciel, który nigdy nie prowadził działalności gospodarczej i jest w sprawach praktyki biznesowej - używając stolarskiego określenia - elokwentny jak noga stołowa.
Wróćmy jednak do zawodowej edukacji Wilhelma, która zakończyła się po dwóch latach egzaminem przed komisją Izby Rękodzielniczej Województwa Śląskiego w Katowicach. Chłopak zdał go na ocenę dobrą i został czeladnikiem stolarskim w czerwcu 1926 roku. A ten egzamin był trudny i nie był tylko formalnością, bo członkowie cechu stolarzy zaświadczali podpisami na świadectwie, że ów młody czeladnik nadaje się do natychmiastowego podjęcia pracy w swoim fachu. Na świadectwie tym zapisano też ważne słowa: "Na podstawie egzaminu wydajemy Panu Wilhelmowi Basiście to świadectwo i upraszamy wszystkich, przede wszystkim zaś członków cechu, w razie przedłożenia tego świadectwa o przyjęcie go z pełną wiarą i udzielenie wymienionemu czeladnikowi pomocy w dalszym kształceniu się, co i my w podobnych wypadkach jesteśmy gotowi chętnie uczynić. /…/ Zarząd Cechu Stolarskiego w Rybniku".
I po tym egzaminie 17-letni Wilhelm Basista nie poszedł z kolegami upić się czy naszprycować w jakimś pubie "środkami poprawiającymi nastrój" - jak to się dzisiaj dzieje, ale zaraz poszedł do roboty i przez kilka lat aż do ślubu zarobione pieniądze przynosił w dniu wypłaty matce. A dzięki takiemu kształceniu i wychowaniu, to dawniej na Śląsku z reguły byli porządni ludzie i fachowcy.
*Elka rusza w Parku Śląskim WYBIERZ PATRONÓW GONDOLI
*Topless czy w bikini? Co wypada w czasie upałów? ZOBACZ ZDJĘCIA
*Proces Katarzyny W.: Tajemniczy świadek ujawnia sensacyjne fakty
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?