Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czas uzbrojonych szeryfów

Sławomir Cichy
fot. arc
Kontrola osobista, przeglądanie bagażu podręcznego, a nawet używanie paralizatora i miotacza gazu stanie się dla strażników miejskich chlebem powszednim.

A wszystko dzięki nowelizacji ustawy poszerzającej uprawnienia tej formacji. Sejm kończy nad nią prace. Zmiany forsuje Adam Rapacki, wiceszef MSWiA.

Strażnicy są zachwyceni zapisami. Ale przeciwnicy boją się, że mogą doprowadzić do naruszania godności i praw obywatelskich.

- Jakie naruszanie godności, jakie łamanie praw obywatelskich? - dziwi się Artur Hołubiczko, prefekt Krajowej Rady Komendantów Straży Miejskich i Gminnych i jednocześnie szef straży miejskiej w Częstochowie. Dodaje, że na porządku dziennym są przypadki zatrzymań agresywnych osób, których patrol straży nie ma nawet prawa przeszukać. Musi wezwać policję. - Ludzie skuci kajdankami leżą po pół godziny, zanim przyjedzie radiowóz. Co jest bardziej upokarzające - kontrola osobista, czy wąchanie ziemi? - pyta Hołubiczko.

Ale konstytucjonalista, prof. Piotr Winczorek z Uniwersytetu Warszawskiego, widzi sprawę inaczej. - Zastanawiam się, kiedy eskalacja zostanie zatrzymana. Czy może wkrótce ktoś wpadnie na pomysł, żeby wyposażyć ochroniarzy w uprawnienia policji? - ironizuje.

Wśród opozycji słychać głosy, że rozszerzenie uprawnień strażników jest próbą wprowadzania tylnymi drzwiami okrojonego pomysłu Platformy Obywatelskiej na zreformowanie tych służb. Powstał dwa lata temu i zakładał powołanie lokalnej policji prewencyjnej.

Jeśli ustawa wejdzie w życie, na listę środków przymusu bezpośredniego straży miejskich i gminnych wpisane zostaną nie tylko pałki, kajdanki, paralizatory i miotacze gazu, ale także... konie i psy służbowe. Strażnicy będą mieli też swoje święto - 29 sierpnia.

Czy strażnicy miejscy naprawdę muszą mieć uprawnienia do kontroli osobistej obywateli i zaglądania im do toreb? Na tak postawione pytanie, jednoznaczną odpowiedź twierdzącą słychać ze strony czarnych mundurów. Wiceminister Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji Adam Rapacki, jeden z twórców nowelizacji ustawy o strażach miejskich i gminnych także przekonuje, że poszerzenie uprawnień ma im pomóc w pracy. Jednak odmienne zdanie na ten temat ma większość pytanych przez nas ekspertów i zwykłych obywateli.

- Wyposażenie strażników w tak szerokie kompetencje to jakaś paranoja. Moi koledzy z ław sejmowych nie zauważają, że poza Warszawą, Wrocławiem, Gdańskiem, czy Katowicami są jeszcze strażnicy w Powsinodze Małej. Kto zagwarantuje, że nie będę kilka razy dziennie kontrolowany na środku rynku pod pretekstem "podejrzenia popełnienia przestępstwa" tylko dlatego, że pan "Kazio strażnik" mnie nie lubi - mówi nam poseł Witold Gintowt-Dziewałtowski i dodaje, że do straży przyjmowani są ludzie bez odpowiedniego przeszkolenia często zatrudnieni prosto z ulicy.

Kierowcy pytani przez nas idą jeszcze dalej. - Dla mnie to banda aroganckich, z przerostem ambicji i nieznających przepisów cywili. Najgorsze wspomnienia mam z kontroli drogowej w Gdańsku. Ci ludzie nie potrafią czytać ze zrozumieniem. Napis pod znakiem "nie dotyczy chodnika" znaczy, że na chodniku można parkować. Gdyby nie przejeżdżał radiowóz, pewno wlepiliby mi mandat. A skargi można równie dobrze pisać na Berdyczów, bo samorządy potrafią na nie odpowiadać po kilkudziesięciu dniach - mówi Krzysztof z Katowic.

Karnista, profesor Piotr Kruszyński z Uniwersytetu Warszawskiego też nie zostawia na projekcie suchej nitki.

- Proszę pamiętać, że zanim policjant trafi na ulicę przez wiele miesięcy jest intensywnie szkolony. Nie słyszałem, by podobny rygor panował w jednostkach podległych samorządom. Nie mówi się tym ludziom, że większe prawa to również większe obowiązki i surowsze kary za przekroczenie uprawnień, z karami więzienia za nieuzasadnione użycie siły włącznie.

Słowa prof. Kruszyńskiego potwierdza rzecznik Szkoły Policji w Katowicach Jacek Kosmaty. - Podstawowe szkolenie policjanta trwa siedem miesięcy. Adept uczy się posługiwać środkami przymusu bezpośredniego, zdaje egzamin ze znajomości prawa w zakresie, jaki będzie mu potrzebny w pracy. Przechodzi test sprawnościowy i co bardzo ważne - psychologiczny. Musi mieć potwierdzone predyspozycje do wykonywania tego zawodu. Narwańcy, nerwusy, jednostki z kompleksem szeryfa są odrzucani - wylicza Kosmaty i dodaje, że po przejściu szkolenia i egzaminie mundurowy i tak nie jest uznawany za pełnowartościowego policjanta. - Musi się uczyć przez wiele tygodni w terenie pod opieką starszego kolegi - wyjaśnia. Jego zdaniem dając strażnikom tak szerokie kompetencje powinno się od nich wymagać tego samego co od policjanta.

To będzie trudne. Ustawa ma wejść w życie po pół roku od jej uchwalenia. To zbyt mało czasu, aby wydać stosowne ministerialne rozporządzenia i przeszkolić niemal 9 tysięcy osób, a tylu jest strażników w Polsce w blisko 500 gminach.

Prefekt Krajowej Rady Komendantów Straży Miejskich i Gminnych Artur Hołubiczko mimo tak wielu wątpliwości jest przekonany, że nowe przepisy powinny wejść w życie bezwarunkowo.

- Podczas interwencji nie możemy się zastanawiać, czy podejrzany ma nóż w cholewie i czekać aż go użyje, musimy mieć prawo przeszukania podejrzanego. Proszę pamiętać, że rocznie w całym kraju strażnicy interweniują około 2 miliony razy, codziennie narażając się na utratę zdrowia lub życia - mówi Hołubiczko.

Poseł Witold Gintowt-Dziewałtowski zapowiada z kolei, że do końca będzie przekonywał posłów do odrzucenia ustawy w zaproponowanym kształcie. - Złożę stosowne poprawki, bo nie chcę żyć w państwie policyjnym - mówi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!