Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sosnowiec: Dziecko urodziło się martwe. Czy Tymka można było uratować?

Teresa Semik
Marlena i Krzystof Równiakowie pytają, dlaczego syn urodził się martwy
Marlena i Krzystof Równiakowie pytają, dlaczego syn urodził się martwy Lucyna Nenow
Lekarz Szpitala Miejskiego nr 1 w Sosnowcu, Jan Roszkowski twierdzi, że Tymek urodził się martwy z powodu zapętlenia pępowiny. To był nieszczęśliwy wypadek, tak się zdarza. Rodzice dziecka mówią, że wyniki badań krwi matki wskazują też na inne powody, dlatego o śmierci chłopczyka poinformowali prokuraturę - pisze Teresa Semik

Od dwunastego tygodnia ciąży Marlena i Krzysztof Równiakowie z Sosnowca wiedzieli, że będzie chłopczyk - Tymek. Już był kochany i oczekiwany. Wizyty u ginekologa były zawsze spokojne. Ale Tymek w czerwcu urodził się martwy.

- Ciąża przebiegała prawidłowo - zapewnia jeszcze dziś Jan Roszkowski, lekarz prowadzący i dodaje, że przyczyna śmierci dziecka była mechaniczna. Akurat wypadł jego dyżur w szpitalu, gdy rodził się Tymek, asystował przy operacji.

Krzysztof Równiak pamięta, jak doktor Roszkowski wychodzi do niego z sali zabiegowej i mówi, że ich dziecko było dwukrotnie owinięte pępowiną i do tego zawiązał się supeł. Nieszczęśliwy wypadek, tak się zdarza, trzeba się z tym pogodzić. Wtedy do Krzysztofa dotarło, że to już koniec, jakaś czarna dziura, z której nie ma wyjścia.

- Nie mieliśmy powodów nie ufać lekarzowi, bo wydawało mi się, że mam świetną opiekę, niczego nie zaniedbałam - mówi Marlena Równiak. - Ale niedawno trzech innych lekarzy spojrzało na wyniki moich badań i stwierdziło, że z tym nieszczęśliwym wypadkiem to nie jest tak. Należało interweniować dwa dni wcześniej, zrobić cesarskie cięcie, zanim zanikło tętno dziecka.

Weekend w szpitalu

Była w 37 tygodniu ciąży, gdy opuchnięta z ostrym bólem brzucha trafiła do szpitala. W sobotę, o czwartej rano. Skurcze i tętno dziecka były wyczuwalne, ale ruchy - nie. Wynik USG był na szczęście dobry, więc Marlenie podano leki na zatrzymanie akcji porodowej i położono na patologii ciąży.

Przeleżała tak do wieczora następnego dnia. Ufała lekarzom, którzy przejmowali dyżur na kolejnej zmianie, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. O godzinie 18.00, właśnie drugiego dnia, słyszała tętno dziecka, ale godzinę później, gdy przyszła nocna zmiana i powtórzono to badanie, tętno nie było już wyczuwalne. Pielęgniarka pocieszała, że dysponują starymi urządzeniami, niezbyt dokładnymi, że zaraz podłączy ją do lepszego i wszystko się wyjaśni. Ale natychmiast wezwała lekarza z nocnej zmiany. Zareagował błyskawicznie.

- Sam pchał wózek z Marleną do sali zabiegowej, a mnie popędzał, żeby szybko otwierać przed nim drzwi - przypomina Krzysztof Równiak. Akurat odwiedził żonę w szpitalu. Zdał sobie sprawę, że nie jest dobrze, ale był przekonany, że zaraz wyciągną Tymka i zostanie uratowany. Po to przecież potrzebny jest ten pośpiech. Tak do końca nikt nic nie chciał mu powiedzieć. Bardziej się domyślał niż wiedział.
- Podczas badania USG były widoczne pojedyncze akcje serca dziecka - twierdzi lekarz Roszkowski.

Pielęgniarka rzeczywiście próbowała znaleźć tętno chłopca, nim lekarze przystąpili do zabiegu. Marlena pamięta to doskonale. - Pielęgniarka krzyknęła nawet uradowana: "Jest!", ale młody lekarz, który się wtedy mną zajmował, złapał ją za rękę i mówi: "To jest tętno tej pani, nie dziecka" - przypomina Marlena.

W czasie operacji w odbiciu lampy widziała główkę maleństwa. Spytała dwa razy: "I co?", ale odpowiedziała jej cisza. Nie zadawała więcej pytań, nie spoglądała już w odbicie lampy. Jakby wszystko wokół zamierało. Tak wyraźny na początku pośpiech całego personelu nagle stracił impet. Wprawdzie podjęto próbę reanimacji dziecka, ale nie przyniosła skutku. Teraz uważa, że najgorsze było ciągle przed nią.

Dopiero kilka tygodni później Marlena spojrzała na wyniki badań wykonanych w chwili przyjęcia jej do szpitala. Była przerażona.

- Teraz trudniej sobie z tą śmiercią poradzić, bo jest bezsilność, że można było Tymka uratować, a nikt nic nie zrobił - mówi. - Mam prawie pięciokrotnie przekroczony poziom białka, czterokrotnie leukocytów, ale przez dwa dni chyba nikt tych wyników nie obejrzał, nie uwzględnił w diagnozie, a na pewno nikt mnie nie poinformował, że jest tak źle. Dostałam środki uspokajające, które mnie otępiły i środki, które uśmierzyły ból. Nawet ciśnienia nikt mi nie zbadał. A wszystko wskazuje na to, że miałam zatrucie ciążowe. I to nie jest tylko moja opinia.

Lekarz Roszkowski twierdzi, że te wyniki nie miały związku ze śmiercią Tymka, bo tętno zanikło gwałtownie, a w 37 tygodniu było jeszcze za wcześnie na poród. Jego zdaniem należało doczekać te trzy tygodnie do końca ciąży.

- Przecież dzieci rodzą się jeszcze wcześniej, potem w inkubatorach dochodzą do siebie i żyją długo, szczęśliwie - denerwuje się tata Tymka.

Marlena i Krzysztof są rozżaleni. Uważają, że lekarze mogli pomóc ich synkowi, ale tego nie uczynili. Dlatego złożyli doniesienie do sosnowieckiej prokuratury.
- Nieumyślnie spowodowali śmierć naszego dziecka - uważają, a Marlena dodaje, że do tego jeszcze narazili ją na utratę zdrowia.

Dla lekarzy najlepiej, żeby teraz o nic nie pytali, wymazali to z pamięci. Co roku w Polsce rodzi się 2 tys. martwych dzieci, dochodzi do 40 tys. poronień. Są sytuacje nieprzewidywalne, takie jest położnictwo, ale zapewnienie lekarzy, że zrobili wszystko, nie wystarczy, bo może jednak nie zrobili. Tego nie wiemy.

- Czy to nie dziwne, że sam pracownik Szpitala nr 1 w Sosnowcu podpowiadał nam, żeby sekcję zwłok dziecka przeprowadzić w jakimś innym miejscu, tylko nie w tym szpitalu? - pyta Krzysztof Równiak. Czekają wciąż na wyniki tej sekcji.

Prokurator w szpitalu

Przed miesiącem pisaliśmy o Ewelinie i Michale Bednarskich, których syn Mateusz w tym samym Szpitalu nr 1 w Sosnowcu też urodził się martwy, a jego mama ledwo uszła z życiem po tym porodzie. Od końca ubiegłego roku Prokuratura Sosnowiec-Południe prowadzi w tej sprawie śledztwo. Przejęła m.in. dokumentację medyczną szpitala, przesłuchuje świadków, prosi o opinię biegłych.

- Mimo wielu ponagleń nadal nie otrzymaliśmy opinii ze Śląskiego Uniwersytetu Medycznego, co było przyczyną śmierci dziecka. Śledztwo toczy się w sprawie, nikomu nie przedstawiliśmy zarzutów - mówi Agnieszka Dudziak, prokurator rejonowy. - W sprawie Tymka Równiaka prokurator zleci czynności. Takie postępowania toczą się długo.

Marlena mówi, że nie należy do osób, które za wszelką cenę chcą znaleźć winnego ich tragedii. Zna małżeństwo, które półtora roku temu też straciło dziecko w tym samym szpitalu.

- Gdyby oni się poskarżyli, może zmieniono by procedury i Tymek by żył - przekonuje. - Robimy to także dla tych dzieci, które tam będą się rodziły.

Samorząd lekarski woli milczeć

Szpital podlega pod sosnowiecki magistrat. Naczelnik Wydziału Zdrowia Halina Czapla informuje, że po śmierci Mateusza Bednarskiego "zostały przeprowadzone czynności kontrolne, a po podpisaniu protokołu z kontroli zostaną przekazane wnioski i zalecenia pokontrolne", jeśli ten urzędniczy język cokolwiek znaczy i cokolwiek wyjaśnia. Nieco więcej wiemy od naczelnik Czapli w sprawie śmierci Tymka: - Podjęto czynności wyjaśniające. Według informacji udzielonych przez dyrektora Szpitala Miejskiego w Sosnowcu wszystkie procedury wobec pacjentki, Marleny Równiak zostały wypełnione rzetelnie i zgodnie z obowiązującą sztuką lekarską.

Gdy Ewelina Bednarska traciła dziecko pod koniec 2012 roku, Marlena Równiak była wówczas w szpitalu na pierwszym badaniu USG. Przepuściła Ewelinę w kolejce, a potem słyszała jej krzyk, bo lekarze nie stwierdzili tętna dziecka.
- Nie pomyślałam wtedy, że mogę doświadczyć tego samego bólu - mówi Marlena.

Ewelina i Michał Bednarscy poskarżyli się także Okręgowemu Rzecznikowi Odpowiedzialności Zawodowej w Katowicach. - Rzecznik wydał decyzję o wszczęciu postępowania w tej sprawie, ale z uwagi na toczące się w prokuraturze postępowanie karne sprawa jest zawieszona do czasu wydania prawomocnej decyzji przez prokuraturę lub sąd powszechny - informuje Anna Zadora-Świderek ze Śląskiej Izby Lekarskiej.

Równiakowie zapowiedzieli, że taką samą skargę złożą również w samorządzie lekarskim z zapytaniem, dlaczego w Sosnowcu dzieci rodzą się martwe? Tak często.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!