Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Powązka: Grecja widziana z wysp, czyli kalimera Samaria [ZDJĘCIA]

Książki. Mimo wszystko
Grecja. Wyspy - tak nazywa się przewodnik Wiesławy Rusin, który właśnie trafił na listę bestsellerów Empiku. Miałam szansę przetestować z niego kilka tras. Kilkanaście dni temu byłam na przykład w Wąwozie Samaria na Krecie. Informację o nim napisałabym jednak inaczej.

Zaczęłabym od tego, że przeprawa przez wąwóz nie jest dla wszystkich. To nie rodzinna, niedzielna przechadzka, więc małe dzieci i osoby cierpiące na dolegliwości związane z krążeniem, nadciśnieniem i ruchowo mało sprawne powinny sobie ją zwyczajnie odpuścić. To 5-6, a przy upałach nawet 7 godzin marszu po kamieniach i głazach w dół i nie ma odwrotu: idziesz, albo…

6 lat temu 40-letnia kobieta i jej 37-letni brat z Wrocławia zmarli w Wąwozie Samaria po odłączeniu się od grupy. Mimo akcji ratunkowej zostali znalezieni dopiero po 5 dniach. Na trasie co prawda jest woda (strumyki i ujęcia wodne dla turystów), ale nic więcej. Na telefony komórkowe nie ma co liczyć, bo brak zasięgu.

Trzeba więc, prócz wspomnianych przez autorkę przewodnika butów trekkingowych, kremu z filtrem i prowiantu, mieć też butelkę wody, bandaż ściągający (łatwo skręcić nogę), tabletki przeciwbólowe, nakrycie głowy, okulary przeciwsłoneczne, ale też ciepłą bluzę, a nawet pelerynę przeciwdeszczową. Bo trasa zaczyna się na południowym krańcu równiny Omalos, w Ksiloskalo, na wysokości 1227 m n.p.m. A tam rano (do parku narodowego wpuszczają za 5 euro już od godz. 6) jest zimno, wieje i często mży albo wręcz pada. Co prawda po kilku kilometrach wchodzi się w upał, ale wcześniej nie ma co marznąć. Zapominalscy mogą sobie dokupić parę rzeczy w sklepiku u wejścia do wąwozu, ale… bluza kosztuje tam 40 euro.

Wrócę jeszcze do butów, bo prześladowały mnie przez całą trasę. Poszłam w tenisówkach. Nie chcę nawet opisywać, jak wyglądały po przeprawie przez wąwóz. Inni szli w sandałach (ech, te ich otarcia i bąble!), albo w adidasach. Na trasie znalazłam sześć butów (w tym jedną parę), rzuconych w skały. Może się nie sprawdziły, albo nie były już potrzebne na skręconą i spuchniętą jak bania nogę? Za to kontener na mecie był pełen siwych od kurzu trepów i poprzecieranych skarpet. Cóż, cena sukcesu.

Bo prócz tych wszystkich zastrzeżeń i uciążliwości Wąwóz Samaria to niewiarygodna frajda. Większość turystów dociera na start z Chanii (drugie co do wielkości miasto na Krecie) autobusem za ok. 14 euro (w dwie strony). Wąwóz leży w paśmie Gór Białych (co widać na trasie). To podobno najdłuższy suchy wąwóz Europy (ma 18 km długości, ale dla turystów jest 16). Od ponad półwiecza jest tam Park Narodowy Samaria. Jeśli się ma szczęście, to można sobie prawie z bliska popatrzeć na kreteńską dziką kozę, zwaną kri-kri (jej wizerunek jest na bilecie). Takie szczęście wielu ma, bo kozy nie w ciemię bite i łaskawie pozwalają się dokarmiać.

Na trasie jest 10 punktów, w których można napić się wody. Są też miejsca z WC oraz punkty widokowe z miejscami do odpoczynku.
No i te widoki! Idzie się np. skrajem koryta rzeki Tarras do opuszczonej już wioski Samaria, a tam czeka stara cerkiew z XIV-wiecznymi freskami. Jak doczytałam (niestety nie w przewodniku), „właśnie od kościoła Ossia Maria (Błogosławionej Marii), zbudowanego tu za czasów panowania Wenecjan, a później przejętego przez prawosławnych, pochodzi nazwa wioski i wąwozu. Dawniej znajdowała się tu cudowna ikona, jednak została przeniesiona do jednego z klasztorów na półwyspie Atos”.

I tak maszeruje się między wysokimi na kilkaset metrów ścianami skalnymi (no co też natura potrafi wyrzeźbić w tych skałach, to słów mało!), wchodzi w szerokie doliny z cedrami i cyprysami, przechodzi przez strumienie i mostki. A kiedy już się napatrzymy na te cuda tak skutecznie, że człowiek myśli tylko o końcu tej pięknej mordęgi, dociera się do wyjścia, gdzie w kilku knajpkach serwują świeżo wyciskany sok z pomarańczy. W życiu mi tak nie smakował. Za jedyne 4 euro! Potem jeszcze dojazd busem do Ajia Rumeli, gdzie kufel piwa w oczekiwaniu na prom niweluje resztki zmęczenia, przeprawa do Chora Sfakion (10 euro) i powrót autobusem do Chanii.

No więc chyba to bym dopisała do informacji w przewodniku Wiesławy Rusin. I dorzuciłabym kilka zdjęć. Na przykład takich jak te w tekście.

Rozumiem, że ze względu na ograniczoną objętość wielu wątków w przewodniku zabrakło. Ale za to zgadzają się ceny i pomagają bardzo praktyczne informacje dotyczące noclegów, komunikacji, gastronomii, a lektura ciekawostek dołączonych do opisu tras jest wielką frajdą samą w sobie.

Przewodników jest teraz moc. Warto je dokładnie przewertować, bo różnią się bardzo zakresem informacji. Jeśli ktoś jedzie do Grecji, to może sobie nawet tam kupić przewodniki w języku polskim, ale wtedy to kosztuje dużo drożej. Zresztą zdecydowanie lepiej jednak obczytać się przed wyjazdem, bo potem będzie żal czasu na lekturę. Naprawdę jest się na co gapić!

CZYTAJ KONIECZNIE
Ksiązki. Mimo wszystko ZNAJDZIESZ TUTAJ

Małgorzata Powązka



*Elka rusza w Parku Śląskim WYBIERZ PATRONÓW GONDOLI
*Topless czy w bikini? Co wypada w czasie upałów? ZOBACZ ZDJĘCIA
*Proces Katarzyny W.: Tajemniczy świadek ujawnia sensacyjne fakty

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Powązka: Grecja widziana z wysp, czyli kalimera Samaria [ZDJĘCIA] - Dziennik Zachodni