Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wampir z Zagłębia, Zdzisław Marchwicki: Jeśli zaspokoił sadystyczny popęd – nie zabijał kobiet

Teresa Semik
O Zdzisławie Marchwickim, „Wampirze z Zagłębia”, powstają filmy, sztuki, w których uchodzi wręcz za ofiarę PRL. A biegli napisali o nim: „nieprawidłowe cechy osobowości typu psychopatycznego oraz sadystyczne zboczenie popędu seksualnego”. Sam zgon ofiary dawał mu pełnię zadowolenia seksualnego – pisze Teresa Semik

Milicja niewątpliwie działała pod ogromną presją przerażonego społeczeństwa. Pierwszą ofiarę wampir zabił 7 listopada 1964 roku, w Dąbrówce Małej, dzielnicy Katowic. 58-letnia Anna Mycek zginęła od siedmiu ran w głowę. Spódnicę miała podciągniętą do piersi, bieliznę ściągniętą do kolan. Nie została zgwałcona.

Myckowa była sąsiadką teściowej Zdziśka Marchwickiego, znał ją, choć w śledztwie powie, że nie ma pojęcia, o kogo chodzi. Do aresztu trafił blisko osiem lat później, 6 stycznia 1972 roku. Śledczy jeszcze nie mieli pojęcia, ile naprawdę ma na sumieniu.
Szybko poddano go badaniom na wariografie – wykrywaczu kłamstw. Upowszechniana opinia, że nie reagował na urządzenie, jest nieuprawniona.

Czy zabił Annę Mycek?

„Badany spieszył się z odpowiedzią na pytanie krytyczne, zmieniał tryb oddychania – to jest taktyka często stosowana przez osoby kłamiące” – napisali biegli. Po pierwszym pytaniu, „czy zabił Annę Mycek”, nie zarejestrowali wyraźnych reakcji fizjologicznych, które mogłyby stanowić niezbity dowód kłamstwa. Marchwicki mocniej zareagował na pytanie: „czy zabił jakąś kobietę”. Jednak na ponowne badanie: „czy zabił Myckową” zareagował wzrostem tętna i przyspieszeniem pracy serca.

Po kolejnym pytaniu krytycznym urządzenie zarejestrowało wzrost ciśnienia krwi, stłumienie oddechu, zdenerwowanie.

Pytania dotyczyły też innych zabójstw i tego, czy okradał ofiary, gdzie chował zrabowane przedmioty, czy dzielił się nimi z rodziną. Na koniec biegli zapisali: „Nie jest osobnikiem nadmiernie reagującym na aparat”, ale ma „jakiś związek z zarzucanymi przestępstwami”. Ma wiedzę na temat zabójstwa nad Przemszą w Będzinie. Jeśli nie został zapoznany ze szczegółami tego morderstwa, „możliwe, że w jakiś sposób jest z nim związany”.

Z poważaniem: „Wampir”

To był prawdziwy koszmar. Kobiety bały się same wracać wieczorami. Tylko w 1965 roku zaatakował 11 kobiet, głównie w Zagłębiu

Po miastach krążyła milicyjna wystawa „Śladem zbrodni”. Ostrzegała: „Zwyrodniały zbrodniarz, mimo ogromnego wysiłku organów ścigania i dużej pomocy społeczeństwa, dotychczas nie został ujęty”. Na zdjęciach pokazywano miejsca zbrodni, pozostawione ślady. Ogromne hasła potwierdzały: „Pamiętaj! Morderca jest wśród nas!”, „Kobieto, unikaj odludnych miejsc”.
Kilka dni po zabójstwie dr Jadwigi Kuci z Uniwersytetu Śląskiego w marcu 1970 roku milicja otrzymała dwa anonimy wysłane z Tarnowskich Gór: „Droga milicjo! To morderstwo, które popełniłem niedawno, było moim ostatnim morderstwem. Zawsze czułem niechęć do kobiet, nie cierpiałem i nie lubiłem ich. Nie wiem, dlaczego je mordowałem i nie wiem, dlaczego posyłam do was ten list. Myślę, że niedługo spotka mnie coś, co mnie wyśle na tamten świat. Z poważaniem, Wampir”. Drugi anonim był mniej przyjazny: „Droga milicjo, jesteście ostatnimi patałachami, żeby mnie aż tak długo ścigać. Myślę, że niedługo wpadniecie na mój trop, ale i tak go prędko zgubicie. Z poszanowaniami, Kochany Wampir”.

Biegli stwierdzili, że autorem jest ta sama osoba, a treść świadczy o sprawności językowej.

Jadwigę Kucię uznano za ostatnią ofiarę „Wampira z Zagłębia”. W śledztwie Zdzisław Marchwicki mówił o niej wyłącznie – „profesorka”.

Wiele miesięcy po zatrzymaniu braci Marchwickich wyszło na jaw, że autorem anonimów jest Jan Marchwicki, wyrzucony z UŚ, który do zabójstwa dr Kuci namówił brata Zdzisława. Anonimami chciał zmylić trop. Sam ich nie pisał, namówił młodego mężczyznę z hotelu robotniczego. W zamian obiecał mu pomoc w dostaniu się na studia.

W tym samym czasie Piotr Olszowy z Sosnowca też napisał do milicji, że jest wampirem. Leczył się psychiatrycznie.

Zamordował żonę, dwoje dzieci, podpalił dom i popełnił samobójstwo.

Zdzisław Marchwicki pracował jako konwojent w kopalni Siemianowice, kradł, co się dało. Często malował mieszkania z bratem Henrykiem. Wtedy ich ulubionym tematem były kobiety oraz żona Zdziśka, Maria, którą podejrzewał o zdradę.
Nie bezpodstawnie. Gdy siedział w więzieniu za kradzieże, Maria odeszła od niego i w latach 1964-67 mieszkała z kochankiem w Lęborku. Urodziła mu dzieci. Zdzisław przyjął ją z powrotem. Siostra Halina mówiła śledczym: – Zdzisiek zawsze się żalił na żonę, że go bije, wyzywa. Przychodził do mnie zakrwawiony i mówił: „pobiła mnie żona”. Raz przyszedł do mnie ze śladami poparzenia żelazkiem na plecach. Innym razem przyszedł z rozbitą głową. Oddawałam jego jesionkę do pralni chemicznej, bo była zakrwawiona.

Zdzisław Marchwicki podarował Halinie złoty kolczyk, ale nie nadawał się na koronkę na zęby. Przyniósł jej obrączkę koloru żółtego. Założył jej na palec i powiedział: „Weź sobie Halińciu, to jest byle gówno”.

Poznała napastnika

Matka Marii nazywała Zdzicha „ślepcokiem” z powodu wady wzroku. Miał oczopląs.

– Powtarzała, że Annę Mycek zabił „ślepcok”, ale nie wiem, dlaczego tak sądziła – zeznawała Maria. – Gdy powiedziałam to mężowi, krzyknął, że obie „jesteśmy pojebane”. Chciał mnie wyrzucić z domu z dziećmi, odzieżą i łóżeczkiem. Interweniowała milicja.

Gdy Zdzisław Marchwicki został aresztowany, miał 45 lat. Okazano go jednej z ofiar, Oli, pielęgniarce z Chorzowa.

– Rozpoznaję go – zeznała śledczym. – Zaatakował mnie brutalnie w Bańgowie za wiaduktem kolejowym. Złapał za rękę i siłą próbował ściągnąć na pole, ale nadjechał samochód i kierowca rzucił się za nim w pogoń. Nie mam żadnej wątpliwości, że to on. I wtedy, i dziś zwróciłam uwagę na kształt jego nosa, kości policzkowe, włosy.

Kierowca, który ją ratował, zeznał: – Zdzisław Marchwicki jest podobny do mężczyzny, który zaatakował kobietę w Bańgowie.
W aktach śledztwa jest setka protokołów z przesłuchań Zdzisława Marchwickiego. Na samym początku przyznał się do zabójstw. Pod koniec śledztwa powie: – Nie potrafię wyjaśnić, co się ze mną stało, że w okresie półrocznego pobytu w areszcie przyznałem się do pozbawienia życia 12-13 kobiet na terenie województwa katowickiego. Byłem przekonany, że przy moim charakterze okres przyznania się do tych przestępstw winien być co najmniej dwuletni. Jak potrzeba coś cyganić, to cyganię.

Śledczy pytali, dlaczego mówi, że zabił w Czeladzi, Będzinie, Łagiszy i szczegółowo opisuje miejsca zbrodni. Skąd zna te tereny? Opowiadał, że to zna z dzieciństwa, bo grał tam w piłkę, inne że z pracy, bo jeździł służbowo. Najpierw zaprzeczał tylko temu, że znęcał się nad rodziną. Może tylko trzy razy pobił żonę „solidnie” i wyłącznie z jej winy.

Potem odwołał przyznanie się do wszystkich zarzutów, także usiłowań zabójstwa. Pisał do naczelnika aresztu, dlaczego nie otrzymuje pieniędzy z wynagrodzenia. Po odtrąceniu alimentów coś przecież zostaje dla niego. Zdzisław Marchwicki przekonywał, że wszystkie zabójstwa znał z prasy i nie wchodzi w rachubę ich tło seksualne. A to, że zarzucono mu 20 zabójstw i usiłowań zabójstw skomentował: „niech piszą, co chcą”, bo podpisując protokoły z przesłuchań zastrzegał, że w sądzie powie prawdę. Zadziwiające było tylko to, że odwołując przyznanie się do winy, podawał więcej szczegółów pasujących do zdarzenia niż wcześniej.

Podczas badań medycznych mówił, że widzi dla siebie jedyne wyjście – samobójstwo. Prosił nawet pacjenta, żeby zebrał dla niego większą ilość środków nasennych.
Zdzisław Marchwicki twierdził, że jego życie seksualne było prawidłowe. – Nie miałem zaburzeń potencji – zapewniał, ale co innego wynika z jego kart chorobowych z lat 60.

Naukowcy mówią

Żonę brał siłą bijąc przed stosunkiem. „Jego opis życia seksualnego jest typowy dla osobnika o zboczonym sadystycznie popędzie seksualnym” – uznali biegli.

Żona Marchwickiego zeznała, że największą przyjemność sprawiało mu, gdy zadawał jej ból. Lizał jej narządy rodne, gdy miesiączkowała. Uprawiał z nią seks, gdy miała ataki padaczki. Zauważyła, że odnajduje się w innym miejscu niż straciła przytomność. Ma rozerwane majtki, stanik, na ubraniu jest świeża sperma. Syn powiedział raz, że „tata brzydki, bo skakał po mamie”. Mówiła też, że nieraz dawał jej do prania bieliznę pokrwawioną, a najwięcej krwi było w okolicy krocza. Nosił przy sobie 30-centymetrowy majzel owinięty w rękaw urwany od koszuli flanelowej.

Ofiary wampira miały od 16 do 58 lat. Z żadną z nich sprawca nie odbył stosunku. Czasem miały majtki na głowie, czasem zrolowane na nogach, albo położone obok. Oglądał narządy rodne. W okolicach ud były ślady krwi, choć nie wynikały z zadanych tam ran. Obmacywał je zakrwawionymi rękami.

Zdaniem biegłych „tego rodzaju zabójstwa na tle seksualnym, w których nie dochodzi do stosunku, a sprawca nie zwraca uwagi na wiek i wygląd ofiary, spotyka się u osobników o daleko posuniętym zboczeniu sadystycznym i sam fakt dokonania zabójstwa daje im zaspokojenie seksualne”.

Do 1964 roku Zdzisław Marchwicki nie dokonywał zabójstw, bo mógł zaspokoić swój sadystyczny popęd poprzez znęcanie się nad żoną. Gdy jej nie było, bo wyjechała z kochankiem, i nie mógł się nad nią znęcać, przypada najwięcej czynów zarzucanych wampirowi: w 1965 – jedenaście, w 1966 – pięć, a w 1967 – dwa. Można założyć, piszą eksperci, że zgodził się na powrót żony, która urodziła dwoje dzieci z kochankiem, bo mógł zaspokajać z nią swój zboczony popęd. Czy mógł ten popęd poskromić? Naukowcy twierdzą, że tak, choć nie jest to łatwe. Uznali go za poczytalnego: „Nie stwierdzamy choroby psychicznej ani też niedorozwoju umysłowego”.

Fakty i mity w sądowych archiwach

Zdzisława Marchwickiego próbuje się coraz częściej przedstawiać jako ofiarę zdesperowanej milicji, która przez osiem lat nie potrafiła złapać prawdziwego sprawcy i postanowiła wszelkimi sposobami wrobić kogoś w zabójstwa kobiet. Ginęły od silnych uderzeń w głowę tępym narzędziem. Ich ciała były zawsze obnażone. Sprawca bawił się narządami rodnymi, ale nigdy nie odbywał stosunku z ofiarą. Zdaniem biegłych psychiatrów, jest to typowe zachowanie dla „morderców z lubieżności” o sadystycznym zboczeniu popędu seksualnego. Zwykły stosunek im nie wystarcza. Sam Marchwicki w śledztwie raz się przyznawał do morderstw, innym razem wszystkiemu zaprzeczał.



*Długoterminowa prognoza pogody na sierpień 2013 ZOBACZ MAPY I WIDEO
*Topless czy w bikini? Co wypada w czasie upałów? ZOBACZ ZDJĘCIA
*Jakie nazwy dla gondol kolejki Elka? ZAGŁOSUJ [PLEBISCYT ROZPOCZĘTY]
*Śląska Wenus jak Wenus z Milo! Archeologiczna sensacja spod Raciborza [ZDJĘCIA]
*Radni z woj. śląskiego to milionerzy! [OŚWIADCZENIA MAJĄTKOWE]

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!