Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Doktor Andrzej Mielęcki został zlinczowany przez rozszalały tłum ludzi [HISTORIA DZ]

Grażyna Kuźnik
Popiersie dr Andrzeja Mielęckiego w Katowicach
Popiersie dr Andrzeja Mielęckiego w Katowicach arc
17 sierpnia 1920 roku motłoch dopadł doktora Mielęckiego. Trzy dni potem wybuchło drugie powstanie śląskie

Doktor Andrzej Mielęcki mieszka na drugim piętrze przy ulicy Warszawskiej (wtedy Friedrichstrasse) 10 w Katowicach. Z okien jego mieszkania widać siedzibę Międzysojuszniczej Komisji Rządzącej i Plebiscytowej. Stacjonują tam Francuzi, gwaranci spokoju na Górnym Śląsku w czasie, gdy po I wojnie światowej rozstrzyga się los regionu. To niestety ognisko zapalne wszelkich awantur i bijatyk, bo Niemcy uważąją, że Francuzi sprzyjają Polakom.

SERWIS HISTORYCZNY DZIENNIKA ZACHODNIEGO - ZOBACZ UNIKALNE ZDJĘCIA, POZNAJ NIEZNANE FAKTY

Jest 17 sierpnia 1920 roku. Niemiecka ludność triumfuje, bo nadchodzą dobre dla nich wieści z frontu wojny posko-bolszewickiej. Sowieci właśnie opanowali Radzymin pod Warszawą i już świętują zwycięstwo nad stolicą Polski. Wydaje się pewne, że zdobędą Warszawę i państwo polskie przestanie istnieć.

To nadzieja dla Niemców, że Górny Śląsk zostanie przy nich. W centrum Katowic wrze. Słychać strzały i przedwczesne krzyki" "Warschau gefallen". "Warszawa padła". Falą napływa pod siedzibę Francuzów podburzony tłum. Sąsiad rodziny Mielęckich dobrze wie, co to oznacza. Chce ostrzec lekarza. Ale jest za późno. Spojrzał przez okno i krzyczy: - Mordują pana doktora! Biją go pałkami, cały jest zalany krwią!

Grupa niemieckich policjantów jest już w mieszkaniu lekarza. Jeden jest pijany. Ściska za szyję 18-letnią Irenę, córkę doktora i wrzeszczy: "Jesteś Polką czy Niemką? Gadaj!". Irena słyszy, co na ulicy tłum robi z ojcem, ale odpowiada: - Jestem Polką.

Dom na Warszawskiej 10 ma swoje tajemnice. W gorących na Ślasku latach 20. odbywają się tu zebrania polskich organizacji wojskowych. Należy też do nich doktor Mielęcki. Mieści się tu siedziba Powiatowej Komisji Koalicyjnej, są magazyny broni i dokumentów. Po pierwszym powstaniu śląskim władze niemieckie próbują poprawić relacje z ważniejszymi Polakami. Doktor Mielęcki dostaje zgodę na pracę w kasach chorych, zostaje nawet zaszczycony tytułem "radcy sanitarnego". Córka doktora skomentowała później te zabiegi słowami: "Nas to śmieszyło".

Nienawiść niemieckiej ludności obraca się właśnie przeciwko niemu. Dlaczego? Wyjaśnienia są różne. Mielęcki jest jednym z nielicznych polskich lekarzy na Śląsku i działaczem narodowościowym. Na każdym kroku podkreśla swoją polskość. Ale 17 sierpnia być może większość jego zabójców nawet nie wiedziała, kogo morduje.

Tego dnia doktor obserwuje wydarzenia na ulicy z okna swojego mieszkania. Nagle wśród tłumu wybucha granat, zrzucony chyba z jego kamienicy. Ginie kilka osób, są ranni. Lekarz chwyta torbę i zbiega z drugiego piętra. Wtedy ktoś woła, że to Polak, że to on rzucił granat.
Gustaw Morcinek w książce "Mat Kurt Kraus" tak opisuje tamte wydarzenia: "Doktor Mielęcki szedł szybko, z odkrytą głową, z torbą. Doszedł do pierwszego leżącego na bruku, uklęknął. Gerda Mietlorsch zawołała: To jest doktor Mielęcki! Ja widziałam! On pierwszy strzelał do nas. Zabijcie go! I cięła go siekierą w głowę. Tłum rzucił się na leżącego, zaczął go bić pałkami, butelkami i ciąć nożami. A gdy już stała się z niego krwawa kukła, Gerda ujęła go za nogi i usiłowała powlec za sobą".

Najceniejsze są jednak wspomnienia świadków. Andrzej Kondzielnik był na miejscu wydarzeń i w "Zaraniu Śląskim" wspomina: "W krytycznym dniu znalazłem się właśnie na rogu dzisiejszej ulicy Mielęckiego (Sedanstrasse) i obecnej ulicy Warszawskiej. Widziałem spadający z okna na drugim piętrze granat, widocznie z pomieszczeń Powiatowej Komisji Koalicyjnej. Gdy granat eksplodował, kilka osób padło zabitych, a kilka było rannych. Po chwili zobaczyłem znanego mi lekarza Mielęckiego, który wyszedł z domu w białym ubraniu i okularach. Niósł kilka paczek opatrunków i spieszył do miejsca wypadku."

Wtedy tłum uznał, że człowiek w okularach ma coś wspólnego z granatem i dopadł go po raz pierwszy. Prawie nieprzytomnego po pobiciu udało się wciągnąć do wozu ratunkowego. Kondzielnik zeznawał: "Tłum wywlekł doktora Mielęckiego z wozu. Następnie rzucono go na bruk wśród najohydniejszych wyzwisk. Ktoś z tłumu wybił mu obcasem zęby, skruszył szczęki, inni dobijali go kijami, drągami i deskami wyrwanymi z płotu. Porwano umierającego i rzucono do rzeki Rawy".

Inny świadek : "Doktora zmasakrował tłum wściekłych Niemców. Wrzucony do wody trzymał się kamieni na skarpie, ale tłukli go po rękach, aż przestał się bronić. Potem nad Rawę zajechała konna karetka i zabrała Mielęckiego do kostnicy".
Generał Karl Hoefer, ówczesny dowódca Selbstschutzu, potwierdza: "Mielęcki został dobity przez szalejący tłum".
Ale czy to byli zwykli mieszkańcy?Świadkowie wspominają, że ten tłum wyglądał dziwnie. Córka doktora : "Nawet będąc zupełnie niespostrzegawczym rzucało się w oczy, że był to tłum młodych mężczyzn w większości jak najbardziej zdyscyplinowanych, czyli regularne wojsko niemieckie po cywilnemu."

Irena nie wie dokładnie, co dzieje się z jej ojcem, gdy zabiera go z ulicy karetka. Ma nadzieję, że jest w szpitalu. Zostaje z matką w domu, ale obie muszą natychmiast uciekać. Żona doktora, Anna Mielęcka jest także znaną działaczką narodowościową, nazywaną "dumną Polką". Niemiecka policja zostawia je w spokoju tylko dlatego, że interweniuje syn jednej z niemieckich pacjentek. Kobietom udaje się dotrzeć do Sosnowca. Tam dochodzi do nich wiadomość o strasznej śmierci męża i ojca. Andrzej Mielęcki ma 56 lat, kiedy ginie w Rawie.

Doktor urodził się w 1864 roku w majątku Hucisko koło Piotrkowa. Studiował medycynę w Berlinie, potem osiadł w Katowicach. Medycy bardzo udzielają się tu politycznie. W 1900 roku wśród polskich działaczy na Górnym Śląsku jest 22 lekarzy, ośmiu kupców i trzech prawników.

Doktor Mielęcki należy do Polskiej Organizacji Wojskowej Górnego Śląska. Prowadzi zakonspirowany kurs sanitarny. Przed wybuchem pierwszego powstania śląskiego trafia do aresztu, ale nie daje się zastraszyć. Jest przewodniczącym Polskiego Koła Radnych w Katowicach, a w 1920 roku działa w Polskim Komitecie Plebiscytowym.

Drugie powstanie śląskie wybucha w trzy dni po jego zabójstwie . Trwa od 19 do 25 sierpnia 1920 roku. Należy do zwycięskich, policja niemiecka przestaje istnieć, powstaje mieszana policja plebiscytowa.

Na mogile Andrzeja Mielęckiego wyrto napis: "Śpij spokojnie duchu jasny, rycerzu polski bez strachu i skazy".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!