ZOBACZ KONIECZNIE:
PROCES WS. ŚMIERCI SZYMONA: SĄD PYTA RODZICÓW, DLACZEGO ZABILI
Ta sprawa bulwersowała opinię społeczną w całym kraju, nie mniej niż śmierć półrocznej Madzi z Sosnowca. Przez dwa lata śledczym nie udawało się ustalić tożsamości chłopca, odpowiednio ubranego, jak na tę porę roku (marzec 2010 r.), o prawidłowej budowie ciała. Wiadomo było tylko, że zmarł wskutek pobicia.
Dziś wiemy, że Szymek nie żyje, bo za dużo płakał i nadmiernie ssał palec. Dostał cios w brzuch tak silny, że pękło mu jelito, wdało się ropne zapalenie otrzewnej, a później także zapalenie płuc. Konał od środy do soboty. Rodzice bali się pójść z nim do lekarza, bo miał sińce po pobiciu na twarzy i na brzuchu.
Nie przyznają się do winy
Rodzice - 42-letni Jarosław R. oraz 41-lenia Beata Ch., matka w sumie ośmiorga dzieci - przez dwa lata ukrywali jego śmierć. Policja wpadła na ich trop w czerwcu 2012 roku po anonimie, z którego wynikało, że w tej rodzinie od dawna nikt nie widział małego chłopca.
Rodzice nie przyznają się do winy. Wzajemnie obwiniają się o to, kto tak mocno uderzył dziecko: ojciec zaciśniętą pięścią, czy matka nogą.
ZOBACZ KONIECZNIE:
PROCES RODZICÓW SZYMONA Z BĘDZINA. nAJPIERW POBILI, POTEM WYRZUCILI DO STAWU [ZDJĘCIA]
Arkadiusz Jóźwiak z Prokuratury Okręgowej w Bielsku-Białej oparł oskarżenie w dużej mierze na wyjaśnieniach matki chłopca, a nie jego ojca. Twierdzi, że to ojciec wymierzył ciosy.
- Na razie nie mogę ujawnić, dlaczego właśnie tak skonstruowałem akt oskarżenia - mówi prokurator.
Matka oskarżonego
W niewinność ojca Szymona nie wierzy chyba nawet jego rodzona matka, Zenobia R., skoro podczas wczorajszej rozprawy zdecydowała się występować w tym procesie w charakterze oskarżyciela posiłkowego. Nie przestawała płakać, gdy prokurator przypominał, jak bardzo cierpiał jej wnuczek.
Była w domu Jarosława i Beaty 27 lutego 2010 roku, gdy Szymek konał. Pili kawę w sąsiednim pomieszczeniu. Nie pozwolono jej wówczas zobaczyć wnuka, choć o to prosiła. Jarosław i Beata bali się, że zobaczy te sińce.
Właśnie w trakcie odwiedzin babci rodzice zorientowali się, że syn chyba nie żyje. Nadal nie reagowali. Zaczęli go reanimować dopiero wtedy, gdy babcia opuściła ich mieszkanie.
- Ja tego Szymka nigdy w życiu nie widziałem - mówi pan Władysław, dziadek. - Wcześniej nie miałem czasu, by do nich pojechać, bo opiekowałem się chorą żoną. Potem przyjeżdżali do mnie tylko z córkami. Gdy ich pytałem o syna, odpowiadali, że albo jest w szpitalu, albo u drugiej babci. Byłem u Beaty w areszcie. Żałuje tego, co się stało.
Obrońcy domagali się wyłączenia jawności rozprawy, czyli usunięcia także dziennikarzy z sali rozpraw. Jawność procesu może, bowiem, skutkować m.in. naruszeniem interesu prywatnego wspólnych dzieci oskarżonych. Mają jeszcze dwie małoletnie córki - Wiktorię i Natalię.
Sąd nie przychylił się do ich wniosków uznając, że jawność rozprawy leży w interesie społecznym, służy społecznej kontroli wymiaru sprawiedliwości.
Płaczą nad swoim losem?
Beata z poprzedniego małżeństwa ma pięcioro dzieci. Dziecko swojej starszej córki "wypożyczyła", gdy zbliżył się termin szczepienia Szymona, a on już nie żył. By ukryć śmierć syna, zaryzykowała zdrowiem wnuka.
Oskarżony Jarosław ma z poprzedniego związku jedno dziecko. Za niepłacenie alimentów został pozbawiony praw rodzicielskich i dostał wyrok.
Oboje ronili łzy słuchając aktu oskarżenia. Ale czy była w nich skrucha?
*Wybory Miss Mokrego Podkoszulka w Sosnowcu - ZOBACZ ZDJĘCIA PIĘKNYCH DZIEWCZYN
*Topless czy w bikini? Co wypada w czasie upałów? ZOBACZ ZDJĘCIA
*Śląski Air Show w Katowicach - Samoloty F-16 w akcji [ZOBACZ ZDJĘCIA]
*18 września otwarcie Galerii Katowickiej - ZOBACZ, JAKIE TAM BĘDĄ SKLEPY
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?