Cieszyn: tu czekają na surowy wyrok. Grób Szymonka w kwiatach

Dla mieszkańców powiatu cieszyńskiego Szymek na zawsze pozostanie Jasiem, chłopcem z Cieszyna, bo tu znaleziono jego ciało i tu został pochowany. We wtorek wszyscy oglądali w telewizji migawki z procesu. Chcieli zobaczyć twarze 42-letniego Jarosława R. i 41-letniej Beaty Ch., rodziców, którzy zakatowali swoje dziecko na śmierć. Niestety, ich twarze były retuszowane (prawo do ochrony wizerunku).

ZOBACZ:
PROCES RODZICÓW SZYMKA Z BĘDZINA. NIE PRZYZNAJĄ SIĘ DO WINY I OSKARŻAJĄ NAWZAJEM [WIDEO]

Śledczy ustalili, że chłopczyk został uderzony przez ojca w brzuch, bo za dużo płakał i nadmiernie ssał palec. Cios był tak silny, że dziecku pękło jelito, wdało się ropne zapalenie otrzewnej, a później zapalenie płuc. Chłopiec konał przez trzy dni.

Rodzice bali się z nim pójść do lekarza, bo miał sińce po pobiciu na twarzy i brzuchu. Poźniej zapakowali zwłoki malca do samochodu i wrzucili je do podcieszyńskiego stawu.

- Ci ludzie zasługują na najwyższy wymiar kary, jaką przewiduje polskie prawo - przyznaje mieszkający w Cieszynie Łukasz Bielski. Jest wstrząśnięty, zwłaszcza że niedawno i jemu urodziło się dziecko. - Karanie dziecka biciem to największa podłość - dodaje Bielski. Wszyscy w powiecie z uwagą śledzą proces rodziców Szymka. Liczą, że wyrok będzie surowy.

- Cała ta sprawa jest przerażająca, w głowie się nie mieści - mówi Joanna Profic-Belarif, cieszynianka, która nadal nie może oswoić się z myślą, że doszło do takiej tragedii.

Nie jest w tym odosobniona. Wielu mieszkańców, przechodząc obok stawów hodowlanych na obrzeżach miasta, gdzie w marcu 2010 r. znaleziono zwłoki dziecka, robi znak krzyża.

- Za każdym razem, kiedy tamtędy przechodzę, chce mi się płakać, ale czuję też wściekłość. Trudno to opisać, ale wydaje mi się, że takie odczucia mają tylko rodzice. Zanim urodziła się moja córka Maja, nie towarzyszyły mi takie emocje. Chodzi o to, że czuje się strach. Jest tyle zła na świecie, boję się, że ono może dosięgnąć też moje dziecko - wyznaje Katarzyna Czyż-Kazimierczak z Wisły.

Szymek z Będzina jest pochowany w bezimiennym grobie. Dla cieszyniaków wciąż jest to "ich" Jaś, "ich" chłopczyk, bowiem na obrzeżach Cieszyna znaleziono w marcu 2010 roku jego ciało.

- Wystarczy odwiedzić jego grób. Tam nie tylko 1 listopada palą się znicze, wciąż dokładane są nowe zabawki - zauważa Katarzyna Kubaszewska, mieszkanka Cieszyna.

Sprawą odnalezionego ciała zamordowanego dziecka żyła cała Polska, ale to nad Olzą najbardziej odczuwano tę tragedię. Od czerwca wiadomo już, że za śmierć dziecka odpowiadają jego rodzice. Właśnie rozpoczął się ich proces.

- Nie można ich nazwać rodzicami, powinna ich spotkać najsurowsza kara - uważa Katarzyna Kubaszewska.

Przywrócona tożsamość? Nie do końca

Najważniejsze, że znaleziono winnych i że stanęli przed sądem.

- Sprawa jest bulwersująca, ale trzeba odnotować sukces policji. Mimo trudności, udało się odnaleźć sprawców - przyznaje mieszkający w Cieszynie Łukasz Bielski.

Policjanci, którzy byli zaangażowani w śledztwo, nie tracą zainteresowania sprawą.

- Wielu policjantów będzie śledzić to, co dzieje się na sali rozpraw. Mamy satysfakcję, że zagadka śmierci dziecka została rozwikłana i teraz jest jej finał w sądzie - mówi Rafał Domagała, rzecznik prasowy Komen-dy Powiatowej Policji w Cieszynie. - Teraz wszystko jest w rękach wymiaru sprawiedliwości. Cieszymy się, że przywróciliśmy dziecku tożsamość, chociaż nie przywróci mu to życia - dodaje.

Z tożsamością dziecka jest jednak pewien kłopot. Szymek wciąż leży w bezimiennym grobie. Dbają o niego mieszkańcy. Palą znicze, wstawiają kwiaty, sprzątają.

Władze Cieszyna ufundowały zakatowanemu, nieznanemu wówczas dziecku miejsce na komunalnym cmentarzu, grób sfinansował miejscowy właściciel zakładu kamieniarskiego, ale zmian na płycie nagrobnej powinna dokonać rodzina chłopca. Ale jaka rodzina, skoro oboje rodzice siedzą w więzieniu i są oskarżeni o zabicie swojego dziecka?

Bo sprawiedliwość musi w końcu być!

Ich proces właśnie ruszył. Na surowy wyrok czekają mieszkańcy całego powiatu.

- Podobnie jak w przypadku procesu matki małej Madzi z Sosnowca, najbardziej interesuje mnie wyrok, samego procesu raczej śledzić nie będę - przyznaje Łukasz Bielski.

Zupełnie inne nastawienie ma Katarzyna Czyż-Kazimierczak. - Jestem ciekawa, co ci ludzie będą mówić, żeby siebie wybronić. Już mnie zbulwersowało, że zwrócili się z prośbą o wyłączenie jawności, by bronić swoje dwie córki. Co za obłuda - kwituje krótko mieszkanka Wisły, która uważa, że rodziców Szymona powinna spotkać kara adekwatna do przewinienia. - Jak dla mnie w grę wchodzić powinna tylko kara śmierci i to w ciężkich męczarniach. A dzieci należy trzymać od nich jak najdalej - uważa wiślanka.

Joanna Profic-Belarif, cieszynianka, na co dzień mieszka w Norwegii, ale jest w stałym kontakcie z najbliższą rodziną.
- Choć nie mam tu polskiej telewizji, sprawę na pewno będę śledzić w internecie - deklaruje.

Nie wiadomo, jak na historię Szymona z Będzina obecnie patrzą włodarze Cieszyna.

- Burmistrz nie chce powracać do tej sprawy - powiedziała nam Edyta Subocz, rzeczniczka ratusza.

*Wybory Miss Mokrego Podkoszulka w Sosnowcu - ZOBACZ ZDJĘCIA PIĘKNYCH DZIEWCZYN
*Topless czy w bikini? Co wypada w czasie upałów? ZOBACZ ZDJĘCIA
*Śląski Air Show w Katowicach - Samoloty F-16 w akcji [ZOBACZ ZDJĘCIA]
*18 września otwarcie Galerii Katowickiej - ZOBACZ, JAKIE TAM BĘDĄ SKLEPY