Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gierałtowice: Kopalnia zatapia gminę! Ziemia sie zapadła, mieszkańcy wstrząśnięci

Teresa Semik
Tataraki w ogrodzie Jerzego Cetesa stale zalewanego przez wodę
Tataraki w ogrodzie Jerzego Cetesa stale zalewanego przez wodę Mikołaj Suchan
W Gierałtowicach k. Gliwic nigdy nie było naturalnego zbiornika, dziś jest 12 zalewisk z powodu szkód górniczych. Nawet woda w rowach płynie w odwrotnych kierunkach. Ziemia opadła o 17 m, depresja jak w Holandii - pisze Teresa Semik

Jadwigę Bonk z Przyszowic w gminie Gierałtowice niepokoi każda ulewa. W tym roku straż pożarna już siedem razy ratowała jej dom i chlewnię przed wodą. A przecież nie był to rok z nadmiarem opadów. Eksploatacja węgla zakłóciła grawitacyjny spływ Potoku Chudowskiego. Powstało rozlewisko. Mija kolejny rok i górnictwo nie naprawia szkód.

- Kopalnia Sośnica-Makoszowy powinna pogłębić potok, bo to na skutek jej działalności opadł teren - mówi wójt Joachim Bargiel i przypomina, że nie jest to jedyne zaniedbanie. Kopalnia podpisała z gminą porozumienie, gdy zatwierdzała plan wydobycia węgla w latach 2010-2012, zobowiązując się naprawić szkody. Zadań sformułowano 27, nie wykonała połowy, tych najtrudniejszych dla funkcjonowania Gierałtowic.

Marek Uszko, wiceprezes zarządu Kompanii Węglowej, tak te zaniedbania komentował: - Gmina wymusiła podpisanie porozumienia, którego realizacja już w chwili podpisania była nierealna. Kopalnia dla spokoju i przedłużenia egzystencji podpisała porozumienie i teraz gmina formułuje zarzuty, którymi wymachuje na lewo i prawo.

Nie ma mocnych?

Tereny zagrożone powodziami i podtopieniami z powodu pokopalnianych zalewisk obejmują już jedną czwartą Gierałtowic. I wciąż się powiększają. Tu nigdy nie było naturalnych zbiorników, a dziś jest 12 sztucznych, wywołanych szkodami górniczymi.
Mała gmina, licząca zaledwie 11 tysięcy mieszkańców, postanowiła jednak wyegzekwować swoje prawa od giganta - Kompanii Węglowej, choć to przypomina walkę Dawida z Goliatem. Wystąpiła do ministra środowiska, by i on wezwał spółkę do naprawienia szkód, by skłonił ją do wydobywania węgla w sposób, który ograniczy deformację powierzchni, w sposób zgodny z wymaganiami ochrony środowiska, określonymi w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego. Jeżeli Kompania Węglowa nie naprawi szkód w wyznaczonych jej terminach, wójt Bargiel wniesie o cofnięcie lub ograniczenie jej koncesji na wydobywanie węgla w tym rejonie.

Minister środowiska jeszcze nie zabrał głosu, ale to będzie głos rozstrzygający, kto i co jest ważniejsze: lobby górnicze nieliczące się z nikim i z niczym, czy społeczność Gierałtowic, jej bezpieczeństwo.

- Zarzuca się nam, że próbujemy ograniczyć pracę kopalni i jest to zarzut absurdalny. Górnictwo nie zniknie ze Śląska, to oczywiste. Chcemy tylko, by skutki wydobycia węgla nie były tak uciążliwe, a szkody naprawiane - dodaje wójt.
Rzecznik Kompanii Węglowej, Zbigniew Madej deklaruje, że górnictwo jest pełne dobrej woli, ale to niektórzy mieszkańcy Gierałtowic utrudniają front robót. Żądają wygórowanych kwot za sprzedaż ziemi, a bez tej ziemi roboty nie mogą ruszyć z miejsca.

Mieszkańcy, wzorem górnictwa, czasem też optymalizują zyski, ale to nie usprawiedliwia bezczynności Kompanii Węglowej. Także w innych rejonach gminy, gdzie dysponuje terenem, a też nic albo niewiele się dzieje. Gierałtowice to nie jest kraina tysiąca jezior. Niechcianych.

Falująca ziemia

Widok z okien Jerzego Cetesa, blisko 30 lat temu, rozciągał się niemal po horyzont Gierałtowic. Dom stał na górce. Dziś jest w niecce. Teren obniżył się w tym miejscu o kilkanaście metrów.

Kiedyś wodę miał w studni, dziś ma w piwnicy. Za to studnia jest pusta. Rowem wzdłuż drogi płynie woda w odwrotnym kierunku niż płynęła do niedawna. To nie są cuda jak z filmu "Jańcio Wodnik", gdzie stróżka wody pnie się w stronę dachu. Rabunkowa eksploatacja węgla pod gminą zakłóciła stosunki wodne w sposób niewyobrażalny. Teren jest dziurawy i wody spływają, gdzie chcą. Koryto rzeki Kłodnicy jest prawie 18 metrów powyżej terenu gminy, wystąpiła naturalna depresja. Cała woda z okolic płynie w tę stronę, a potem zalewa ludzi.

Za ogrodem Jerzego Cetesa też powstało pokopalniane zalewisko. - Raz jest z prawej strony ogrodu, potem na wprost, teraz znów z lewej. Woda ciągle migruje - mówi. Jedną piątą sadu odpuścił, bo stale jest pod wodą. Wyrosły tylko tataraki.
Powódź z 2010 roku do dziś śni się mieszkańcom. To wtedy skutki szkód górniczych dały o sobie znać najmocniej. Przez tydzień woda z pokopalnianego zbiornika stała za progiem domu Jerzego Cetesa, wdzierała się do piwnicy, zalała dom sąsiadów. - Uratowała nas natura, bo przestało padać - przypomina.

Rodzina Jadwigi Bonk z sąsiednich Przyszowic nie miała tyle szczęścia.

- Parter domu był w wodzie do wysokości 1,6 m - wspomina jeszcze dziś z przerażeniem. Jej rodzina musiała się ewakuować z całym gospodarstwem hodowlanym. Woda zalała podczas tamtej powodzi 51 domów.

- Najgorsze jest to, że powódź może wrócić w każdej chwili, bo od tamtego czasu kopalnia nie zrealizowała inwestycji, które mogłyby nas uchronić przed taką katastrofą - mówi wójt Bargiel.

Dyrektor Sośnicy-Makoszowy, Grzegorz Mendakiewicz, powiedział w jednym z wywiadów: "To nie kopalnie odpowiadają za powódź. Powódź jest siłą wyższą, zjawiskiem, które istnieje bez udziału górnictwa, i gmina nie ma prawa oczekiwać od kopalni, że będzie pompować wody powodziowe". Dyrektor najwyraźniej zapomniał o prawach fizyki, co jest skutkiem w tym przypadku, a co przyczyną. Na terenie Gierałtowic pracuje dziewięć przepompowni zainstalowanych przez górnictwo, ale problem tylko minimalizuje. Gdy więc kopalnia Sośnica-Makoszowy nie wywiązała się z porozumienia o naprawieniu szkód z lat poprzednich, wójt, wspierany przez radnych, negatywnie zaopiniował jej plan wydobycia na następne lata 2013-2015. Podniosła się wrzawa, niewybredne ataki na samorząd, sprowadzanie do gminy śledczych itp. Bez powodzenia. Celują w tym niektórzy związkowcy z kopalni, bo rzekomo z powodu samorządowców ich byt jest zagrożony.

Pod Gierałtowicami kopały kiedyś cztery kopalnie: Gliwice, Moszczenica, Knurów, Budryk. Nieczynna jest tylko KWK Gliwice, pozostałe fedrują nadal.

- Każda naprawia swoje szkody - mówi Jerzy Cetes. Śledzi te roboty w trosce o własne bezpieczeństwo. - Jedna kopalnia drąży rowy, by wodę kierować w stronę zalewiska, a druga, też w ramach naprawiania szkód, ten zbiornik zasypuje.
Swoje największe złoża kopalnia Sośnica-Makoszowy ma właśnie pod Gierałtowicami (80 procent wydobycia pochodzi spod tej gminy). Okręgowy Urząd Górniczy w Gliwicach, mimo negatywnej opinii gminy, ostatecznie zatwierdził plan wydobycia kopalni w latach 2013-2015. Los zalewanych mieszkańców jest tu najmniej ważny dla branży.

Warto dodać, że kopalnia Sośnica-Makoszowy w ubiegłym roku przyniosła około 20 mln zł strat. Zatrudnia ponad 5 tysięcy pracowników, w tym tylko 300 mieszkańców Gierałtowic. Niemniej górnictwo daje środki do życia i nikt tego nie neguje. To nie jest spór: wydobywać czy nie wydobywać węgiel pod Gierałtowicami. Chodzi wyłącznie o to, jak go wydobywać, by minimalizować skutki na powierzchni - jak nie zaburzać grawitacyjnego spływu wód, by nie powstawały kolejne zalewiska, nie rozszerzały się już istniejące, żeby teren nadal nie osiadał. Jak dostosować eksploatację do wytrzymałości istniejących obiektów, bo przecież niektóre też nadają się do rozbiórki, wiele domów trzeba prostować.

- Prognozowana deformacja terenu w najbliższym czasie nie doprowadzi do katastrofy budowlanej - zapewnia Zbigniew Madej, co jest jakimś pocieszeniem, ale to nie walące się domy na skutek szkód górniczych, jak w Bytomiu-Karbiu, są największym problemem. Jest nim zmiana stosunków wodnych i zalewanie domostw.

Byle fedrować taniej

Kopalni troska o życie na powierzchni się nie opłaca. Koncentracja ścian wydobywczych jest najtańsza, a to powoduje, że szybko powstają w ziemi leje i nowe zalewiska.
Zbigniew Madej wylicza, że kopalnia w ostatnich czterech latach wydała na naprawę szkód w Gierałtowicach 65 mln zł.
Wójt Bargiel przypomina, że na rzecz gminy poszło niewiele. Górnictwo wyremontowało sobie mosty kolejowe, przerzuciło tory. Kolej służy tylko eksploatacji węgla, przez Gierałtowice nie jeżdżą pociągi osobowe. - Ale dołożyliśmy się do remontu mostu drogowego zniszczonego powodzią - dodaje Madej.
Gmina ma znakomite położenie w sąsiedztwie autostrad, aglomeracji. Tu powstał park przemysłowy i miejsca pracy. Gierałtowice należą do nielicznych gmin, którym co roku przybywa nowych mieszkańców. Chcą żyć w zgodzie z naturą. I kopalnią, nawet deficytową.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Gierałtowice: Kopalnia zatapia gminę! Ziemia sie zapadła, mieszkańcy wstrząśnięci - Dziennik Zachodni