Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak często uprawiać seks, by być szczęśliwym? Najważniejsze - kochać się częściej niż sąsiedzi

Redakcja
Jacob Appelbaum/CC-BY-SA
Czy małżeństwa są szczęśliwe, gdy częściej uprawiają seks? Dwa nowe badania, oparte na sondażach przeprowadzonych wśród ponad 100 tys. respondentów, wskazują, że tak. Najnowsze dowody badaczy zaskakują.

Kilka miesięcy temu Deborah, matka dwójki małych dzieci, wyszła z przyjaciółkami do pubu. Gdy po kilku drinkach rozmowa zeszła na seks, Deborah, półprzytomna po wielu nieprzespanych nocach, przyznała, że nie kochała się z mężem od siedmiu miesięcy. - Byłam zdumiona - mówi. - Dziewczyny się ożywiły. Ulga, jakiej doznały, była wręcz namacalna.

Niektóre koleżanki niepokoiły się, że zbyt rzadko uprawiają seks ze swoimi partnerami, tymczasem okazuje się, że - hurra! - są pary, które sypiają ze sobą jeszcze rzadziej. - Odniosłam wrażenie, że poprawiłam im humor - dodaje oschle.

I prawdopodobnie ma rację.

Najnowsze badania naukowe sugerują, że ludzie są tym szczęśliwsi, im częściej uprawiają seks - i, co ciekawe, szczęście jest większe, gdy sądzą, że kochają się częściej niż inni. Nasz poziom zadowolenia waha się zależnie od tego, jak często - w porównaniu z nami - kochają się nasi przyjaciele i sąsiedzi, wynika z badań przeprowadzonych przez naukowców z Uniwersytetu Kolorado w Boulder. Już sam tytuł "Sex and the Pursuit of Happiness: How Other People's Sex Lives are Related to Our Sense of Well-Being", ("Seks a pogoń za szczęściem: jak życie erotyczne innych ludzi wpływa na nasze samopoczucie") wydaje się potwierdzać, że z Kowalskimi rywalizujemy nie tylko w kategoriach dochodów, samochodu, domu czy urlopu, ale i aktywności w sypialni.

Można przywoływać argument, że porównywanie częstotliwości, z jaką uprawiamy seks, nie ma większego sensu, bo na ten temat wielu z nas kłamie w żywe oczy. Dowody wskazują jednak, że życie prywatne innych ludzi ma dla nas duże znaczenie, głównie ze względu na pragnienie upewnienia się, że mieścimy się w "normie". Rozmaite sondaże i kolorowe czasopisma regularnie nas wypytują: "Czy wystarczająco często uprawiasz seks?" i "Ile razy w tygodniu to norma?". Pacjenci zamęczają seksuologów pytaniami o to, jak często powinni chodzić do łóżka się ze swoimi partnerami, jak gdyby istniała jakaś optymalna częstotliwość, zalecana w celu uzyskania stanu zadowolenia.

Wbrew obiegowym opiniom dowody niezbicie wskazują, że życie prywatne innych ludzi ma dla nas ogromne znaczenie, głównie ze względu na pragnienie upewnienia się, że mieścimy się w "normie"

Poszukując odpowiedzi, naukowcy przeprowadzili w tym roku kosztowny globalny sondaż online, dotyczący naszego prywatnego życia, ze szczególnym uwzględnieniem czynników, które wydają się nas uszczęśliwiać. Uzyskane w ten sposób informacje autorzy przedstawili w formie książki, "The Normal Bar" ("W normie"). Publikacja zawiera dane uzyskane od blisko 100 tys. respondentów z całego świata - tak obszerna grupa badawcza daje niemal pewność statystyczną, że wiemy, co rzeczywiście dzieje się pod globalną kołdrą. Naukowcy wypytali pary nie tylko o ich życie erotyczne i sypialniane upodobania, ale też poprosili o wskazanie typowych zachowań, zapewniających szczęście w związkach.

Oto dobre wiadomości. Jak piszą autorzy: "Jeśli martwisz się, że wszyscy wokół ciągle uprawiają seks, możesz się uspokoić". Okazuje się, że tylko 7,3 proc. respondentów uprawia seks codziennie. Około 28,2 proc. pytanych kocha się parę razy w miesiącu; 8,2 proc. robi to raz w miesiącu, 13,4 proc. rzadziej niż raz w miesiącu, a 5,1 proc. w ogóle nie ma życia erotycznego. Większość respondentów - 37,9 proc. wszystkich par - twierdzi, że najczęściej kocha się trzy, cztery razy w tygodniu, a więc częściej, niż wskazywały dotychczasowe badania.
Posiadanie dzieci wpływa na częstotliwość współżycia, lecz nie tak bardzo, jak można by sądzić. Nieco ponad 1/3 par mających dzieci zapewnia, że nadal kocha się trzy, cztery razy w tygodniu; 30 proc. robi to parę razy w miesiącu; 9 proc. raz w miesiącu; a 21 proc. rzadko lub nigdy. "Magiczna liczba" - najczęściej zaznaczana częstotliwość - to, jak podaje książka, co najmniej trzy razy w tygodniu lub 12 razy w miesiącu. Ludzie, którzy kochają się ze swoimi partnerami tak często, tworzą najszczęśliwsze pary, co nie powinno być zaskoczeniem, bo już dawno temu dowiedziono, że im więcej seksu, tym większe odczuwamy zadowolenie.

Wyniki różnią się, gdy respondentów rozbije się na grupy wiekowe, choć "trzy, cztery razy w tygodniu" wciąż okazuje się najczęstszą odpowiedzią w każdej kategorii. Osoby powyżej 55 roku życia kochają się najrzadziej, ale 29,9 proc. respondentów z tej grupy stwierdziło, że uprawia seks kilka razy w tygodniu. Nieco mniej, bo 28,6 proc. przedstawicieli tej grupy zaznaczyło odpowiedź "kilka razy w miesiącu", a 20 proc. "rzadko". 9,4 proc. osób powyżej 55 roku życia przyznało, że w ogóle nie uprawia seksu.

Największym zaskoczeniem okazało się to, że dane dotyczące innej grupy - w wieku 35-45 lat - niewiele się różnią. Nieco ponad 30 proc. badanych z tej grupy oświadczyło, że kocha się dwa razy w miesiącu; 33,8 proc. wybrało odpowiedź "kilka razy w tygodniu"; 14,4 proc. "rzadko", a 3,5 proc. "nigdy". Najczęściej seks uprawiali przedstawiciele grupy wiekowej 18-24 lata, choć i tu codziennym współżyciem pochwaliło się mniej niż 14 proc. ankietowanych.

Autorami książki są Chrisanna Northrup, bizneswoman, Pepper Schwartz, profesor socjologii z Uniwersytetu w Waszyngtonie, oraz James Witte, dyrektor Centrum Badań Społecznych przy Uniwersytecie im. George'a Masona w stanie Wirginia. Inspiracją do przeprowadzenia badania był kryzys w małżeństwie Northrup. W związku, z którego narodziło się troje dzieci, państwo Northrupowie żyli od 14 lat. Oboje byli ludźmi zapracowanymi. W końcu ona uświadomiła sobie, że powodem stagnacji w ich związku jest to, że "nie mają energii dla samych siebie, a co dopiero dla partnera".

Mieszkająca w Kalifornii Northrup pamięta, że często zastanawiała się, czy ich pożycie już zawsze będzie tak wyglądać. - Pragnęłam więcej namiętności, romansu - mówi. Gdy zasięgnęła opinii znajomych w długoletnich związkach, usłyszała opowieści o podobnych problemach. Jedna z koleżanek zwierzyła się jej, że nie kochała się z mężem od pół roku.

Northrup zaczęła się zastanawiać, dlaczego niektóre pary z dłuższym stażem małżeńskim wciąż stać na namiętność i romantyzm, a innym się to nie udaje. I tak troje autorów zaczęło gromadzić dane za pośrednictwem sondaży internetowych publikowanych na stronach serwisów takich, jak Reader's Digest, AOL, Huffington Post i AARP. Trwająca nadal sonda składa się z 1300 pytań. Z innych badań wynika, że tylko 74 proc. respondentów odczuwa szczęście w związkach, najszczęśliwsi sypiają nago, zwracają się do siebie zdrobnieniami lub imionami zwierząt, trzymają się za ręce i wciąż chodzą na randki. 1/3 panów i 19 proc. kobiet przyznało się do pozamałżeńskich romansów.

Posiadanie dzieci wpływa na częstotliwość współżycia, lecz nie tak bardzo, jak można by sądzić, co wyraźnie potwierdziły badania

Northrup, która na jakiś czas odeszła od męża, twierdzi, że wyniki badania pomogły jej uratować małżeństwo. - Nawet drobne zmiany robią wielką różnicę - mówi. - Pozwalają się otworzyć. Ja np. nigdy nie używałam zdrobnień, a okazuje się, że to nie wymaga jakiegoś wielkiego wysiłku. Zamiast zwracać się do męża "Mark", teraz mówię "kochanie".
Para wybrała się też na romantyczny urlop na Hawaje, pierwszy raz bez dzieci (badanie wykazało, że 3 proc. amerykańskich par nigdy nie było na takich wakacjach). - Gdybym wcześniej miała tę książkę, nie wyprowadziłabym się od męża - dodaje, i zapewnia, że oboje jeszcze nigdy nie byli tak szczęśliwi, jak teraz.

To, że ludzie w związkach mogą popaść w apatię, wiemy nie od dziś. Andrew Price z Somerset, ojciec dwójki dzieci, w związku od 12 lat, mówi: - Nie rozmawiamy o tym , ale oboje wiemy, że powinniśmy częściej uprawiać seks. Mam wrażenie, że układa nam się lepiej, gdy częściej się kochamy. Zauważyłem też, że im rzadziej się to robi, tym bardziej wychodzi się z wprawy.

Abby, jedna z respondentek cytowanych w "The Normal Bar", mężatka z 15-letnim stażem, zareagowała z oburzeniem na pytanie o to, czy całuje się namiętnie z mężem (dowody wskazują, że najszczęśliwsze pary regularnie "namiętnie się całują"). - Na myśl, że miałabym całować się mężem, chce mi się rzygać - mówi. Rozwodzić się nie chce, bo go kocha.

Naszemu poczuciu zadowolenia zdecydowanie nie służy fakt, że media z każdej strony atakują nas zdjęciami słynnych par w "idealnych", romantycznych związkach. Każda żona uzna, że jej małżeństwu czegoś brakuje, gdy porówna swój związek z tymi z hollywoodzkich komedii romantycznych. Czyżbyśmy stawiali sobie zbyt wysoko poprzeczkę?

- Uważam, że ludzie mają zbyt wysokie i jednocześnie zbyt niskie wymagania - twierdzi Schwartz. - Z jednej strony popadają w przygnębienie po obejrzeniu romantycznego filmu... bo sami nie odczuwają takiej namiętności, a ich partnerzy nie dostają orgazmu na ich widok - mówi. - Z drugiej strony nie stawiają sobie wymagań. Ludzie rozleniwiają się w związkach, to przychodzi prosto. - Ona i jej narzeczony od niedawna kończą każdą rozmowę telefoniczną wyznaniem miłości.

Schwartz wierzy jednak, że porównywanie się z innymi parami może mieć pozytywne strony. - Jeśli chcesz, by twoja firma odnosiła sukcesy, musisz obserwować, co robi konkurencja - tłumaczy.

Czy dobre samopoczucie wynikające z tego, że uprawiamy seks częściej niż nasi znajomi to znak czasu? A może człowiek zawsze był taki? - Dobre pytanie - zauważa profesor Tim Wadsworth, wykładowca socjologii na Uniwersytecie Kolorado w Boulder, który zbadał, jak życie erotyczne innych ludzi wpływa na nasze samopoczucie. Wadsworth przeanalizował dane zebrane w sondażach społecznych w USA w latach 1993-2006. - Przed pojawieniem się masmediów mogliśmy porównywać się tylko z ludźmi, których dobrze znaliśmy, z mieszkańcami naszej wioski czy miasteczka - mówi badacz. - Jednym z problemów, z jakimi mamy dziś do czynienia, jest fakt, że ludzie coraz częściej porównują się z gwiazdami z telewizji i bohaterami wiadomości, a w takich porównaniach zwykle wypadają gorzej.

Media społecznościowe, jak Facebook czy Twitter, wręcz żywią się naszą skłonnością do porównywania naszego życia do życia innych. Dwieście lat temu dyskutowanie o wyczynach łóżkowych może i uchodziło za nietakt, lecz dziś ludzie mają większą świadomość tego, czym jest "norma" - być może wynika to z faktu, że dla mediów seks jest najważniejszym narzędziem sprzedaży.
Czy zatem imperatyw, by prowadzić bujniejsze życie erotyczne niż nasi sąsiedzi, jest zjawiskiem naturalnym? - Z punktu widzenia ewolucji można uznać, że im więcej, tym lepiej - mówi Wadsworth. - Z męskiej perspektywy wygląda to tak, że im szerzej samiec rozsiewa swoje geny, tym dla niego lepiej. Z kobiecego punktu widzenia, należy znaleźć wartościowego partnera, który najpierw cię zapłodni, a potem będzie dla ciebie łowił i zbierał.

Regularne współżycie, twierdzi badacz, może wzmacniać poczucie, że prowadzimy dobre życie, "robimy wszystko tak, jak powinniśmy". Niestety, wszyscy mamy skłonność do porównywania się do "lepszych". - Kiedy czytamy magazyny poświęcone urodzie, czujemy się brzydcy, a jednak nikt nie szuka w kioskach czasopism o brzydocie, żeby poprawić sobie samopoczucie. Nie interesuje nas, jak żyją biedacy, ale to, jak powodzi się bogaczom.

Paula Hall, terapeutka specjalizująca się w problemach seksualnych, pracująca dla organizacji charytatywnej Relate, podkreśla jednak, że choć brzmi to jak banał, ostatecznie liczy się jakość, a nie ilość. - Pracuję z pacjentami, którzy kochają się cztery razy w tygodniu, a i tak nie czują się usatysfakcjonowani, bo seks nie daje im poczucia spełnienia. Z drugiej strony mam pacjentów, którzy uprawiają seks raz w miesiącu, a nawet raz na dwa miesiące i twierdzą, że jest fantastycznie - tłumaczy.

W porównywaniu się z innymi chodzi raczej o poczucie normalności niż rywalizację, bo w kwestiach seksualności odchylenia od normy rzadko są czymś pozytywnym.

Czy media, romantyczne filmy i kolorowe czasopisma ze zdjęciami ukochanych celebrytów podsycają nasze poczucie niższości? - Ogromnie. Artykuły w mediach często wywołują w nas różne lęki na tle seksualnym - potwierdza Hall, przywołując popularne listy typu "10 rzeczy, których musisz spróbować w sypialni", "Czego tak naprawdę pragnie twój partner" czy "Techniki erotyczne dla zaawansowanych". Jak się przed tym bronić? - Myślę, że pomocne może być kwestionowanie tego, co się czyta i świadomość, że w większości [tych artykułów] chodzi wyłącznie o sprzedaż marzeń, aspiracji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Jak często uprawiać seks, by być szczęśliwym? Najważniejsze - kochać się częściej niż sąsiedzi - Portal i.pl