Leberwuszt, oplerki, właga, tyta, wieprzki [ZAPOMNIANE ŚLĄSKIE SŁOWA - OPINIE CZYTELNIKÓW]
Plura podniósł rękę na Mickiewicza, wspominając Eichendorffa. Wyśmiał (m.in. w DZ), "żale nad zmianami w kanonie lektur szkolnych, z którego MEN wykreśliło katowanie dzieci w gimnazjum »Panem Tadeuszem«, »Konradem Wallenrodem« i »Trylogią«". Być może trochę za ostro napisał też, że sarmata to dla jego rodziny "twór kulturowo obcy" i że jest "przeszczęśliwy", że jego "Beniaminek zaczyna szkołę bez obciążenia tą paranoją, przynajmniej aż do liceum, gdzie spotka tych szlacheckich supermenów". W tygodniku "Do Rzeczy" z miejsca został mentalnym folksdojczem.
Wehrmacht na sztywno
Oto świadectwo niezrozumienia fundamentalnej idei współczesnej Europy - patriotyzmu, który kształtuje się i zaczyna w małej ojczyźnie. W tej dziedzinie Ślązacy faktycznie uciekli reszcie Polski, poznając i rozumiejąc swoją skomplikowaną historię bez narodowej egzaltacji przysłaniającej wieloznaczności. Stąd kulturowy rozdźwięk. To, co budzi trwogę w Warszawie, zostało dawno oswojone w Katowicach. Tu: śląski dystans do swojej przeszłości, tam: wciąż kwitnie piastowska ortodoksja.
- Są ludzie, którzy lansują bardzo sztywną wizję polskości, w której każdy tak samo pojmuje swój stosunek do ojczyzny i własną tożsamość. Stwarza to problemy - mówił w głośnym wywiadzie dla DZ prof. Norman Davies.
Jeśli jednak uderzenie w Plurę, z pełnym patriotycznym namaszczeniem, jakimiś "folksdojczami" i "brunatną falą" miało być w Warszawie wyrazem troski o polskość, na Śląsku zostało odebrane jako kolejny akt dawno znanej groteski. Plura jest przecież w parlamencie modelowym przykładem orędownika najnowocześniejszej wersji patriotyzmu - zanurzonego w małej ojczyźnie, co jest punktem wyjścia do szacunku dla Polski. Imputowanie mu antypolonizmu to dla Ślązaków nonsens.
Nie pierwszy. Takim samym był dziadek z Wehrmachtu, wprowadzony do politycznej debaty w 2005 roku przez Jacka Kurskiego. Z polskiego punktu widzenia posiadanie przodka w armii okupanta to powód do wstydu. Z punktu widzenia śląskiego sprawa nie jest tak prosta, jak wydawało się to Kurskiemu, bo i historia, która za tym stoi, jest bardziej skomplikowana. Ślązaków "dziadek" nie szokował (bardziej oburzające dla nich było stawianie sprawy w tak prostacki sposób), bo w dużym stopniu zdołali przepracować swoją przeszłość.
A legendarna już "zakamuflowana opcja niemiecka"? Jeśli chodzi o intencje, to niemal bliźniaczy przykład. Złożenie słów "Niemcy" i "Śląsk" budzi w Polsce grozę. Tymczasem na Śląsku jest elementem regionalnego pejzażu.
Te ślązakowskie ekscesy
Spójrzmy jeszcze na termin "autonomia", który pojawia się w każdej debacie o Śląsku. U nas większa samodzielność władz lokalnych, w innych regionach Polski po prostu "separatyzm". Anna Fotyga, była szefowa MSZ, przekonywała kilka miesięcy temu, że Polska nie daje sobie rady z budzącym się potworem proniemieckiego secesjonizmu na Śląsku. "Na końcu tej drogi jest utrata państwowości" - mówiła.
No jasne, autonomiści też popełniają błędy, często kroczą na oślep. Jerzemu Gorzelikowi wypomina się bezsensowne powtarzanie za Lloydem George'm "małpy, która zepsuła zegarek" albo: "nie czuję lojalności wobec Polski". Z drugiej strony dla Ślązaków równie bulwersujące były słowa Radosława Sikorskiego: "Polskę byłoby łatwiej reformować, gdyby można było zrezygnować z jej wyeksploatowanych regionów przemysłowych, takich jak Śląsk".
W warszawskiej wrażliwości nie mieści się, że ustawianie niemieckojęzycznych tablic w śląskich miastach (choć tego samego nasz kraj domaga się np. na Litwie) nie oznacza hołdu lennego złożonego Angeli Merkel. Na stadionach i przy telewizorach Ślązacy kibicują Podolskiemu i Klosemu, a Polacy drą szaty, że to dowartościowywanie zdrajców. A gdy Ślązacy prostują historyczne nieścisłości w tzw. trójkącie trzech zaborów (że to nie trzy zabory, tylko dwa), w Warszawie słychać, że to "ślązakowskie ekscesy".
- Dyspozycyjność wobec mitów narodowych zawsze prowadzi do zaburzania historycznej prawdy - mówił nam niedawno prof. Timothy Snyder, znany amerykański historyk.
Może to jest klucz do zrozumienia faktu, że wielu warszawskim dziennikarzom i politykom śląska inność mieni się w barwach brunatnych, zorientowanych na konflikt z Polską i dążenie do separacji.
To oczywiście uproszczenie, ale tak samo doktrynalnie prosta jest polska wizja patriotyzmu. W niej albo jesteś Polakiem, albo "nie swoim", albo należysz do patriotów, albo do zdrajców, możesz być bohaterem lub judaszem. Czarno-biały świat.
Świadomość, która na tej podstawie się kształtuje, z trudem toleruje wewnątrznarodowe oboczności, ale przede wszystkim - nie zostawia marginesu na samodzielne myślenie.
Jak dowodzi spis powszechny, w Polsce mamy jeden z najwyższych wskaźników jednolitości narodowej w Europie. Być może w Warszawie trudno pojąć, że Śląsk może ubogacać tę monokulturę, nie stanowić dla niej zagrożenie.
*POGODA NA WRZESIEŃ 2013
*Koszmarny wypadek w Jasienicy: Jechał pod prąd i zginął w płomieniach [ZDJĘCIA +18]
*MISS POLKA 2013: Najpiękniejsze dziewczyny Polski wybrane! [ZOBACZ ZDJĘCIA]
*Kolejka Elka już działa! Zobacz całą trasę z lotu ptaka [ZDJĘCIA+ WIDEO]
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?