Dziś w Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich odbędzie się kolejna operacja jednego z poszkodowanych w tragedii w KWK Mysłowice-Wesoła górników. Jednocześnie w kopalni nadal trwa akcja, tyle że już nie ratownicza, ani poszukiwawcza, ale przeciwpożarowa. Dopiero po jej zakończeniu eksperci będą mogli dokonać wizji lokalnej, która ma pomóc wyjaśnić przyczyny tragedii i być może wskazać jej winnych.
Za dużo niewiadomych
- Najważniejsze są zeznania świadków oraz zapisy z czujników i urządzeń znajdujących się na dole. Oczywiście poza oględzinami na miejscu zdarzenia - wyjaśnia prof. Krzysztof Cybulski, dyrektor kopalni doświadczalnej Barbara oraz członek powołanej przez prezesa Wyższego Urzędu Górniczego komisji do zbadania przyczyn i okoliczności wypadku w kopalni "Mysłowice-Wesoła". Jak twierdzi dyrektor, dziś za wcześnie na snucie przypuszczeń o powodach katastrofy w "Wesołej".
Nie wiadomo nawet, czy pod ziemią wybuchł, czy zapalił się metan. W strefie zagrożenia było wtedy 37 górników (36 wyjechało na powierzchnię, 31 trafiło pierwotnie do szpitali).
- Nasze górnictwo jest trudne, schodzimy coraz głębiej, a im głebiej, tym trudniej. Oczywiście są pewne granice, ale dziś jest jeszcze do nich daleko. Musimy sobie zdawać sprawę, że natura czasem potrafi być nieprzewidywalna. No i, oprócz wszystkich przepisów i zabezpieczeń - a nasze urządzenia to najwyższa klasa światowa - nie możemy zapomnieć, że człowiek też musi stanąć na wysokości zadania - Twierdzi prof. Cybulski.
Eksperci zjadą na poziom, gdzie doszło do tragedii dopiero wtedy, gdy na dole zakończy się akcja przeciwpożarowa. Obecnie pod ziemią ratownicy budują tamy przeciwwybuchowych.
- Chodzi o całkowite otamowanie ściany 560, całkowite zamknięcie dopływu powietrza do niej, by doprowadzić do całkowitego wygaszenia zarzewia pożaru, jaki powstał tam po zapaleniu się metanu. W rejonie budowane są też trzy inne tamy - mające zmienić system obiegu powietrza - skierować gazy, dymy do szybu wydechowego, tak by nie mogły rozprzestrzeniać się po pozostałym obszarze kopalni - wyjaśnił Wojciech Jaros, rzecznik Katowickiego Holdingu Węglowego, do którego należy kopalnia. Prace można było wznowić, gdy odnaleziono zaginionego górnika. Ratownicy dotarli do 42-letniego kombajnisty, w nocy z piątku na sobotę, w 12. dobie akcji poszukiwawczej. Zwłoki kolegi znaleźli 440 m od wlotu chodnika na poziomie 665 m - mniej więcej w rejonie, gdzie spodziewano się go znaleźć.
Kolejne ofiary
- Jest zmęczenie, ale przede wszystkim smutek, bo straciliśmy - teraz to już wiemy - dwóch kolegów. Nic ich nam nie wróci. Tego nie da się wymazać z pamięci. Oni będą z nami jeszcze na pewno długo - powiedział podczas sobotniej konferencji prasowej pod kopalnią kierownik działu energomechanicznego w kopalni Grzegorz Standziak.
Jak się okazało, po kilku godzinach bilans ofiar tragedii z 6 października, wzrósł do trzech. W CLO zmarł drugi (pierwszy, 26-latek, zmarł 13 października) z leczonych tu górników. To 32-letni pracownik dozoru z oddziału wiertniczego mysłowickiej kopalni, którego stan lekarze od kilku dni oceniali jako "ekstremalnie krytyczny".
W sumie w CLO przebywa 20 pracowników KWK Mysłowice - Wesoła. 15 leczonych jest na oddziale chirurgicznym, pięciu - na intensywnej terapii, stan dwóch z nich jest skrajnie ciężki.
- Mają rozlegle oparzenia, powyżej 60 proc. powierzchni ciała oraz oparzenia dróg oddechowych, co jest dużym problemem. Są leczeni farmakologicznie i przy wykorzystaniu komory hiperbarycznej, staramy się ich wyprowadzić. Stan trzech pozostałych pacjentów jest ciężki, ale stabilny - powiedział wczoraj rano Marek Grabowski, lekarz dyżurny z CLO. Zapowiedział, że za kilkanaście dni pierwsi górnicy z oddziałów ogólnych, opuszczą szpital.
Właściwie nie fedrują
Na wyjaśnienie przyczyn tragedii czekają nie tylko rodziny zmarłych i rannych, ale także sami górnicy z Wesołej. Kopalnia właściwie nie fedruje.
- Węgiel jest wydobywany, ale to niewielka ilość, pochodzi z robót przygotowawczych - wyjaśnia Jaros.
KWK Mysłowice-Wesoła ściany ma trzy, jedna to właśnie 560, gdzie doszło do tragedii i która jest - i raczej jeszcze długo pozostanie - wyłączona. Ale wyłączone, były i są nadal także pozostałe dwie ściany ze względu na układ transportowy.
- Wiem, że pracownikom powiedziano, że jeśli mają zaległe urlopy, to mogą je wykorzystać, oczywiście poza tymi górnikami, którzy nadal się niezbędni - dodaje Jaros.
*Proces apelacyjny Katarzyny W.: Kochałam Madzię. Nie jestem zła
*Najlepsza jednostka OSP w woj. śląskim ZAGŁOSUJ W PLEBISCYCIE FINAŁOWYM
*Sprawdź, czy jesteś satanistą: Szokująca broszura ks. Sawy
*Najlepsze MEMY po meczu Polska – Niemcy ZOBACZ ZDJĘCIA
Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?