Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bartosik. Pierwszy samochód, czyli dlaczego trabant był super [ZDJĘCIA i WIDEO]

Piękni 50-letni
Kierowcą jest każdy, no prawie każdy z nas. Na przestrzeni kilkudziesięciu lat jeździłem, pewnie tak jak i wielu z moich Czytelników, samochodami kilkunastu marek. Ale gdy patrzę wstecz, to najcieplej wspominam ten pierwszy, czyli trabanta w kilku odmianach. Pewnie wielu wytrawnych kierowców uważa, że żartuję, ale trabanty (a wcześniej pojazd o nazwie P 70, którym jeździłem tylko jako pasażer) towarzyszyły mi przez spory kawałek życia.

Pierwszy trabant pojawił się w naszym domu w połowie lat 60. Jego znakiem szczególnym było to, że mając dwusuwowy silnik, co jakiś czas trafiał do wyspecjalizowanego warsztatu, w którym trzeba było dokonać remontu (szlifu) silnika. Więcej niż dwa szlify silnika nie wchodziły w rachubę więc na jednym aucie można było przejechać góra 100 tysięcy kilometrów. Potem trzeba było oglądać się za nowym silnikiem lub samochodem. Nie ukrywam, że byłem zwolennikiem tej drugiej opcji.

Były to czasy, kiedy jedni mieli najpierw swoje ukochane syrenki, które zamieniali na fiaty, skody czy wartburgi, a ja jeszcze w stanie wojennym "dojeżdżałem" kolejnego trabanta, który miał tę przewagę nad poprzednim, że był to model combi. Dzięki temu kilka przeprowadzek odbyło się bezproblemowo, bo przewiezienie pralki, lodówki a nawet tapczaniku nie było żadnym wyzwaniem.

Ale to nie jedyna zaleta trabanta. Inną była najprostsza z możliwych konstrukcja. To powodowało, że praktycznie, mając nawet niewielkie pojęcie o budowie pojazdów, każdą naprawę można było wykonać własnymi rękami. Wystarczył młotek, śrubokręt i… gwoździe. Właśnie te przedmioty wystarczyły mi swego czasu do tego, by uporać się z urwaną w szczerym polu dmuchawą powietrza. I po naprawie chłodziła ona silnik skutecznie do końca użytkowania samochodu.

Dla wielu trabant nie miał dobrej opinii, bo był z "papendekla", czyli duroplastu, ale pamiętajmy, że była to też jego przewaga nad rdzewiejącymi na potęgę innymi modelami samochodów. Nazywano go, nie wiedzieć czemu "zemstą Honeckera", bo wciąż znam spore grono osób, które uznają go za samochód kultowy. I do tego niezwykle tani, bo w latach 90. minionego wieku, kiedy to musiały one zniknąć z niemieckich dróg, trabanty w znakomitym stanie były do kupienia przy zachodniej granicy za 500 złotych.

Tego samochodu nie dało się pomylić z żadnym innym. Charakterystyczna atrapa pojazdu i okrągłe reflektory nie pozwalają pomylić "mydelniczki" (taka pogardliwa nazwa tez funkcjonowała) z żadnym innym samochodem. W środku mieściły się cztery dorosłe osoby i jedno dziecko. Bo w NRD o socjalistycznej rodzinie myślano cały czas.

Niewykluczone, że nowa wersja trabanta pojawi się niebawem na drogach. W każdym razie prace nad elektryczną wersją pojazdu zostały już zakończone. Chociaż z drugiej strony, sentyment to za mało by znalazł on nabywców.

A jaki był Wasz pierwszy samochód. Ciekawe co najbardziej utkwiło Wam w pamięci z czasów jego użytkowania. Podzielcie się wspomnieniami. Zapraszam!

CZYTAJ KONIECZNIE
Blog Stanisława Bartosika: Wspomnienia 50-latków

ZOBACZ STARĄ REKLAMĘ TRABANTA:

TRABANT i WARTBURG - ZOBACZ, JAK TO SIĘ ZACZĘŁO:


*Zachwycający pokaz fajerwerków na Nowy Rok w Katowicach ZOBACZ ZDJĘCIA
*Horoskop na 2013 rok ZOBACZ, CO MÓWIĄ KARTY
*Morderstwo w Grodźcu: Syn zabił swoich rodziców i uciekł. Trwa pościg ZOBACZ TWARZ ZABÓJCY
*Akt oskarżenia wobec matki Madzi z Sosnowca TRZY ZARZUTY

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo