18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Biedna wśród biednych, czyli Ewa zwana Muterliczką

Krzysztof Karwat
Otwieram skrzypiącą ze starości furtkę, płosząc z zasypanego śniegiem ogródka stada sikorek i gili. Kuropatwa nawet nie ucieka, tylko skrywa się w zmrożonych krzakach porzeczek.

Nadzwyczajna scenka, zważywszy, że jesteśmy nieopodal miejsca, gdzie rodziła się potęga górnośląskiego przemysłu. Tymczasem ja wchodzę do ponadstuletniej drewnianej chatki, w której szaf, bibliotecznych półek, oleodruków, obrazów i tablic ze zdjęciami, także prosto ciosanych ław, łoża i fotela na pięterku, nieokorowanych krzeseł i stołu przez te wszystkie lata nawet nie tknięto.

W roku 1930 ten sielski obrazek musiał wyglądać nieco inaczej, choć doprawdy nie aż tak wiele wokół się zmieniło. Zbliżało się lato i było dostatecznie ciepło, by rozewrzeć podwójne okiennice. Co rusz ktoś do nich podchodził i zaglądał do środka. Gromadki dzieci ze swoimi opiekunkami po raz ostatni żegnały się z kobietą, którą nazywano Matką Ewą. Albo Muterliczką, co dowodnie przekonuje, kim naprawdę była. "W środku", "z urodzenia" - Niemką. "Na zewnątrz", "dla świata" - przepełnioną głęboką wiarą i miłosierdziem chrześcijanką, która dobrze nauczyła się języka "ludu mojej Ojczyzny" - jak w jednym ze swych afektowanych religijnych liryków nazwała Górnoślązaków.

Muterliczka.... Osobliwe. Rdzeń tego słowa jest niemiecki, ale jego odmiana gramatyczna - polska. Czy po osiemdziesięciu latach gdziekolwiek żyją świadkowie zdarzeń, jakie miały miejsce w "domku Matki Ewy"? Kilka, kilkanaście lat temu jeszcze byli na tym łez padole. Przyjeżdżali z różnych stron świata, nawet z Izraela. I płakali, ze wzruszenia.

Ja zaś pamiętam, że za komuny peryferyjna dróżka, która biegnie opodal, nosiła dziwną nazwę: ulica Matki. Jakiej znowu "Matki"? - dziwiłem się i irytowałem na przemian. Z politowaniem kiwałem głową, szedłem bądź jechałem dalej, wiedząc, że jakiś kilometr stąd jest ulica 8 Marca. "Prorodzinne" i "feministyczne" te stare podbytomskie Miechowice - myślałem.

Cóż, myliłem się, bo wtedy jeszcze nie wiedziałem, że kilkaset metrów od ruin pałacu Tiele-Wincklerów, oddzielony od głównej drogi ścianą wysokich drzew, skrywa się ów niezwyczajny domek. Ba, także nie o każdej porze roku i nie z każdego miejsca widać stuletni kościółek, z ołtarzem i wbudowanym weń drewnianym krzyżem, przy którym klęczą symboliczny górnik i hutnik.
Dzisiaj o Matce Ewie, która urodziła się w pałacu miechowickim jako ósme dziecko katoliczki Waleski von Winckler i ewangelika Huberta Tiele, wspomina się częściej niż kiedyś, a i uliczka, o której mowa, ma już od dawna swą pełną nazwę. Ale przecież nie jest to postać powszechnie znana, bo też społeczność protestancka na Śląsku nie jest wielka, choć najliczniejsza w skali kraju.

To dobra okazja, by znowu przywołać Ewę Tiele-Winckler, bo to nie tylko "okrągła" rocznica śmierci, ale także 120 rocznica powołania przez nią "Ostoi Pokoju" ("Friedenshort"), czyli zakładów opiekuńczych, w których wychowywano sieroty, pomagano samotnym kobietom, starcom i chorym. Ten wielki kombinat charytatywny rozrósł się do ponad dwudziestu budynków w samych tylko Miechowicach (ten najstarszy, z roku 1890, przetrwał do naszych czasów, ale większość padła z winy szkód górniczych), a Matka Ewa, już jako założycielka swojego diakonatu, poniosła wraz z innymi siostrami swą szlachetną ideę daleko w świat. Domy dla bezdomnych, przytuliska dla sierot powstawały nie tylko w Niemczech czy Polsce, ale także w kilkunastu najodleglejszych krajach świata.

Siostra Marta, która od półwiecza opiekuje się domkiem Matki Ewy, pokazuje mi stare albumy. Tabuny dzieciaków, czasem zupełnie malutkich. A wśród nich uwijające się diakonisy, pracujące wedle "systemu rodzinkowego". Role, funkcje, zadania i cele - wyznaczano jak w naturalnej familii. Czy nam to coś przypomina? Tak, wielki bój o wyeliminowanie bezdusznych domów dziecka i wprowadzanie w ich miejsce zastępczych domów rodzinnych. Jest wiele świadectw, że Matka Ewa dokonywała na tym polu prawdziwych cudów.

Nie dzieliła swych podopiecznych ani pod względem narodowym, ani religijnym. Takie myślenie zaszczepiła też innym, zdobywając szacunek i miłość nieprzebranych tłumów potrzebujących. Zrezygnowała dla bliźnich z bogactw, z przywileju magnackiego życia. Jako w wnuczka legendarnego Franciszka Wincklera, współzałożyciela nowoczesnych Katowic, i spadkobierczyni mnożonych przez kolejne generacje jej rodziny wielkich kapitałów, drugą połowę życia spędziła w wiejskiej chatce. Jako "biedna wśród biednych".

Jej grób miał być skromniejszy niż skromny. I taki pozostał do dziś. No i obok przetrwał ten niezwykły domek. Okazał się trwalszy niż nieodległy pałac. Ten bowiem w roku 1945 nie wytrzymał naporu pijanych czerwonoarmistów, a w roku 1954 polskich piromanów, którzy nadal walczyli z zalewem "kultury germańskiej".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!