Skromny ochroniarz z lotniska w Pyrzowicach w ostatnich dniach stał się bohaterem i prawdopodobnie najbardziej znanym ochroniarzem na świecie. Wszystko za sprawą wyczynu z 23 listopada, kiedy to niczym bramkarz piłkarski rzucił się na ratunek kilkunastomiesięcznemu chłopczykowi. Pozostawione bez należytej opieki dziecko spadło z lady za lotniskowymi bramkami.
Na filmie z kamery przemysłowej straszny widok: maluch leci głową w dół. I gdy - dosłownie - centymetry dzielą go od podłogi - pojawia się on - Grzegorz Pączko. Rzucił się, trafił, podłożył dłoń! Dziecko całe i zdrowe, a mogło być bardzo, bardzo źle. - Obserwowałem tę rodzinę. Widziałem, że dziecko się chwieje, a ojciec jest zajęty. I nagle... - mówi Pączko.
Od tego wydarzenia minął ponad miesiąc, jednak nagranie, na którym zarejestrowano jego interwencję, wyciekło dopiero w ubiegłym tygodniu i szybko obiegło cały świat, a o ochroniarzu z Pyrzowic mówią największe media na świecie.
- Przydała się tutaj moja znajomość języka angielskiego, którego uczyłem się przez osiem lat, zwłaszcza gdy udzielałem krótkiego wywiadu CNN - cieszy się Grzegorz Pączko, dodając, że od tamtej pory spływają do niego gratulacje z całego świata. Film emitowały BBC i słynny serwis Huffington Post. - Na Facebooku dostaję sporo zaproszeń od znajomych. Ludzie gratulują mi uratowania tego dziecka - cieszy się Pączko.
Nie tylko w internecie spotyka się Pączko z wyrazami sympatii. Gdy pełni swoje obowiązki na lotnisku, często podchodzą do niego pasażerowie, by mu pogratulować i podziękować za jego wyczyn.
- To bardzo miłe. Telefony mi się urywają - podkreślał bohater ostatnich dni, kiedy rozmawialiśmy z nim w piątek. Co ciekawe, czescy rodzice chłopczyka do tej pory nie kontaktowali się z Grzegorzem Pączko. - Od chwili tego zdarzenia więcej z nimi nie rozmawiałem - przyznaje.
Życie ochroniarza z lotniska w Pyrzowicach, mimo rosnącej popularności, zmieniło się nieznacznie. Pomiędzy telefonami czy też występami w telewizji, Pączko wykonuje swoje codzienne obowiązki na międzynarodowym lotnisku, a także pomaga bratu w prowadzeniu firmy elektrycznej. Zanim zatrudnił się w porcie lotni-czym w Pyrzowicach, przez 17 lat pracował w raciborskiej policji. Najpierw przez trzy lata w prewencji, by potem, aż do przejścia na emeryturę, pracować w wydziale konwojowym.
- W policji nie miałem podobnych sytuacji, jak ta na lotnisku. Wydział konwojowy to specyficzna praca, w której jeździ się tylko na rozprawy do sądu czy prokuratury. Praca była więc spokojna - opowiada.
CZYTAJ TAKŻE:
Pyrzowice: Zostawili dziecko na lotnisku, bo nie miało paszportu
Zostawili dziecko na lotnisku w Pyrzowicach. Gdy wrócą z wakacji, zajmie się nimi sąd
W czerwcu, po przejściu na emeryturę, zatrudnił się wraz z dwójką kolegów w firmie Gwarant, która wygrała przetarg na ochronę portu.
- I ta praca naprawdę mi się podoba. Mam dobry kontakt z ludźmi i mogę wykorzystywać znajomość angielskiego. Nie ukrywam jednak, że moim marzeniem jest praca na jeszcze większym lotnisku, na przykład w Wielkiej Brytanii - wyznaje Pączko.
A o to nie powinno być aż tak trudno, tym bardziej że jego twarz zna już cały świat.
*Gdzie najtaniej na zakupy [PORÓWNANIE CEN W MARKETACH]
*Kuchenne Rewolucje w Tychach: Dom Bawarski Tychy Magdy Gessler [ZDJĘCIA + WIDEO]
*Najpiękniejsze polskie kolędy [POSŁUCHAJ i WYBIERZ]
*Najlepsze prezenty na święta Bożego Narodzenia [ZOBACZ ZDJĘCIA]
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?