Katowice jak Dziki Zachód
Gdy w 1865 r. Katowice uzyskiwały prawa miejskie, Diebel kończył swoją karierę jako pracownik administracji w niedalekich Krapkowicach. Oficjalnie: trafił nad Rawę w wyniku rekomendacji władz rejencji opolskiej. Nieoficjalnie - była to zsyłka, degradacja i kara za nieznane szerzej finansowe nadużycia, jakich Herr Louis miał dopuścić się w Krapkowicach. Jak się później okazało, nie były to jego ostatnie malwersacje na niwie samorządowej. Były tylko ostatnimi, które uszły mu na sucho.
Młode Katowice były trochę jak Dziki Zachód - wybaczały grzechy i pozwalały zapomnieć o przeszłości. Ważniejsze były dobre pomysły i chęć do pracy, której nie brakowało. Ponad pół tysiąca robotników zarabiało na życie w kopalniach, hutach, cynkowniach i innych fabrykach, które powstawały niczym szwalnie w Łodzi uchwyconej przez Reymonta w "Ziemi obiecanej".
Od 1866 roku władzę w mieście, które rosło jak na drożdżach, objął jego pierwszy burmistrz, Louis Diebel.
CZYTAJ KONIECZNIE:
Historia Twojego regionu: To musisz wiedzieć. To wypada znać CZYTAJ TUTAJ
Burmistrz stał się sławny
Szczątki informacji, które przetrwały na temat jego administrowania Katowicami, tworzą portret całkiem rzutkiego samorządowca. Diebel poradził sobie ze zorganizowaniem sztabu stojącego na straży porządku w mieście - zatrudnił m.in. kilku urzędników, kwartet policjantów i kolejnych czterech stróżów nocnych. Pod koniec dekady podjął na symbolicznej wizycie w Katowicach króla Prus i późniejszego cesarza Niemiec Wilhelma I. Osobiście zwrócił się do niego z prośbą, by ten zezwolił na ulokowanie w Katowicach aresztu i sądu okręgowego, w którym, jak nakazuje litera prawa, byłyby rozpatrywane sprawy karne. Królowi spodobał się energiczny mówca i wizjoner, więc obiecał Dieblowi wesprzeć jego przedsięwzięcie. Któż mógł przypuszczać, że ten sam energiczny Diebel kilka lat później stanie przed aparatem sprawiedliwości, o którego sprawne i nowoczesne działanie sam zabiegał.
Zanim do tego doszło, latem 1870 roku Louis wyciągnął z miejskiej kasy zawrotną na owe czasy sumę 15 tys. talarów (bogaci przedsiębiorcy zarabiali wówczas ponad 1500 talarów... rocznie), po czym czmychnął na statek płynący do Ameryki.
Niemiecka policja wyznaczyła nagrodę za schwytanie defraudanta, amerykańscy śledczy poszukiwali go w co najmniej trzech stanach, aż dopadli go w listopadzie 1870 r. Jak głosi legenda, palce w odnalezieniu Diebla za oceanem maczali katowiccy masoni, na czele z Richardem Holtze, ówczesnym przewodniczącym rady miejskiej. Przez kilka miesięcy niesławny burmistrz nie schodził z łamów nie tylko polskich i niemieckich, ale też amerykańskich gazet. A ujęcie go w Baltimore godne było filmowej obławy.
Louis Diebel, pierwszy burmistrz Katowic, będzie jutro bohaterem 7. odcinka cyklu "Historia z DZ". Tekst o nim m.in. przybliży Państwu kulisy ukrywania się i pojmania go w USA. Zabawnych szczegółów nie zabraknie. CZYTAJ KONIECZNIE TUTAJ
*Zniewalający wystrój restauracji Kryształowa Magdy Gessler ZOBACZ ZDJĘCIA i WIDEO
*Katowice mają podziemny dworzec autobusowy[ZOBACZ ZDJĘCIA I WIDEO]
*Bytomianie dziękują TVN za materiały patolgię [ZOBACZ, Z CZEGO CHCĄ BYĆ DUMNI
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?