Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Camilla Lackberg „Złota klatka” RECENZJA: powieść o zemście kobiet. Najsłabsza książka królowej szwedzkiego kryminału

Maria Olecha-Lisiecka
Maria Olecha-Lisiecka
Camilla Lackberg
Camilla Lackberg Magnus Ragnvid
Na tę książkę naprawdę czekałam i sięgnęłam po nią z pozytywnym nastawieniem. Camilla Lackberg zapowiedziała „Złotą klatką” nową serię, nowe otwarcie w swojej twórczości. Byłam ciekawa thrillera psychologicznego o zemście kobiet królowej szwedzkiego kryminału. Temat na powieść świetny, ale wykonanie… Ta książka nie jest thrillerem psychologicznym, choć tak jest promowana. Jednak to akurat jej najmniej istotny, moim zdaniem, mankament. Są inne, znacznie poważniejsze.

Kiedy czytałam książkę, moja irytacja była duża i siłą powstrzymałam się, aby nie porzucić lektury. No bo może jednak Camilla Lackberg tylko kiepsko zaczęła, a potem fabuła mnie porwie, polubię bohaterów etc.? Czytałam dalej i przecierałam oczy ze zdumienia. I wciąż trudno mi uwierzyć, że tak słabą książkę napisała Camilla Lackebrg, doświadczona pisarka kryminałów, autorka bestsellerowej oraz lubianej przez miliony czytelników na całym świecie, w tym mnie, dziesięcioczęściowej kryminalnej sagi z Fjallbacki. Zaryzykuję twierdzenie, że to najgorsza powieść, jaka wyszła spod pióra szwedzkiej pisarki.

„Złotą klatkę” najlepiej określają moim zdaniem dwa przymiotniki: przerysowana i przewidywalna. I to na każdym poziomie: fabuły przypominającej współczesną „Dynastię”, pustych, papierowych i do bólu stereotypowych postaci, drętwych dialogów. Do tego fatalny styl i język, jakim ta powieść jest napisana.

Camilla Lackberg „Czarownica”: nienawiść, zbrodnia i polowanie na czarownice. Tutaj przeczytacie recenzję 10. części sagi z Fjallbacki

Ale po kolei. Oto poznajemy Faye, młodą, atrakcyjną i bardzo bogatą Szwedkę, która mieszka z mężem Jackiem, szanowanym i cenionym w Szwecji i na świecie biznesmenem, oraz córeczką Julienne w wielkim apartamencie, stworzonym z czterech mieszkań, w najdroższej dzielnicy Sztokholmu. Faye nie pracuje, bo tak zdecydował mąż. Zajmuje się domem i wychowywaniem córki, a ma do pomocy sztab służących i niań. Na jedną torebkę lub buty wydaje więcej niż zarabia przeciętny Szwed. Pozornie jej życie przypomina bajkę.

Faye nosi w sobie tajemnicę z przeszłości. W młodości uciekła z Fjallbacki, dostała się na prestiżową szwedzką uczelnię ekonomiczną i zaczęła nowe życie w stolicy kraju. To tam poznaje Jacka i zakochuje się w nim bez pamięci. Dla niego rezygnuje ze studiów i krok po kroku ze swoich marzeń i ambicji. W końcu odkrywa zdradę męża. Upokorzona przeżywa załamanie i zaczyna planować zemstę… na całym męskim rodzie.

Postać Faye jest niespójnie zbudowana. Powinna być wyrazistą, charyzmatyczną bohaterką, silną kobietą z krwi i kości. Budzić sympatię, współczucie. A jest irytująca, kompletnie niewiarygodna i mdła. Idzie po trupach (dosłownie!) do celu, jest hipokrytką. Taką karykaturą Alexis z „Dynastii”. Aby za dużo nie zdradzać z fabuły, napiszę tylko, że kiedy Faye buduje swoje imperium kosmetyczne, a wcześniej pomaga zbudować firmę mężowi, przypomina króla Midasa: czego się nie dotknie, zamienia w złoto! To jest, pardon, w miliony koron szwedzkich. Bo przecież trudno zrezygnować z torebek od Prady i kostiumów Armaniego.

Jej mąż, Jack, jest z kolei wykreowany na męską szowinistyczną świnię. Policjanci w Szwecji to idioci. Właściwie wszyscy bohaterowie w tej książce są tak stereotypowo nakreśleni, że aż zęby bolą podczas czytania. Nie polubiłam nikogo. I pomyśleć, że takie plastikowe postaci stworzyła Camilla Lackberg, ta sama, która powołała do życia Ericę Falck i Patrika Hedstroma, z którymi czytelnik ma ochotę wypić kawę z maszynki i zjeść bułeczkę cynamonową w ich zagraconej kuchni!

Camilla Lackberg w Polsce. Pisarka przyjedzie do Polski 9 maja 2019 roku. Będzie promować nowy thriller „Złota klatka"

Fabuła tej książki jest przewidywalna do bólu. Intryga jest szyta bardzo grubymi nićmi. Bardzo chciałam, aby autorka mnie zaskoczyła, wciągnęła w swoją opowieść, albo chociaż poprowadziła ją wiarygodnie, jak to zawsze robiła. Niestety, właściwie po ok. stu stronach wiedziałam, jak to się potoczy. I jaki sekret skrywa Faye.

Do tego „Złota klatka” ocieka seksem i luksusem przez duże L, za grube miliony koron szwedzkich. Pewnie dla części czytelników, a zwłaszcza czytelniczek, będzie to ekscytujące, ale mnie irytowało wymienianie na niemal każdej stronie największych domów mody, projektantów i światowych marek. Wszak nie od dziś wiadomo, że eksponowanie loga firmy na ubraniach czy dodatkach świadczy o złym guście. A w „Złotej klatce” lokowanie produktów jest naprawdę męczące i irytujące.

A ostry seks? O seksie wbrew pozorom też trzeba umieć pisać. Wielu bardzo dobrych pisarzy tego nie potrafi, dlatego unika tej sfery. Lackberg chciała pewnie o seksie napisać odważnie, a wyszło wulgarnie i prostacko, bez finezji czy pikanterii, choć pewnie panie, które powieści erotyczne uwielbiają, będą odmiennego zdania.

Tutaj przeczytacie recenzję thrillera psychologicznego A. J. Finna „Kobieta w oknie”

Wreszcie: ta książka nie jest thrillerem psychologicznym, choć tak jest promowana na okładce. Jednak to akurat jej najmniej istotny, moim zdaniem, mankament. Zupełnie nie przeszkadzałoby mi, gdyby Lackberg napisała świetną powieść obyczajową z wątkiem erotycznym. To naprawdę mogło być nowe otwarcie, gdyby pisarka nie zmarnowała pomysłu na książkę tragicznym wykonaniem. Problem kobiet zdradzanych, poniżanych, bitych, wykorzystywanych seksualnie, mobbingowanych, dręczonych przez mężczyzn jest ważnym tematem.

Lackberg wcześniej udowodniła, że o sprawach ważnych potrafi pisać. Przecież w sadze z Fjallbacki porusza m.in. problem depresji poporodowej, przemocy wobec kobiet, przemocy w szkole, partnerstwa w wychowywaniu dzieci czy wreszcie uchodźców. Bo ona potrafi pisać ciekawe i wciągające książki. I choć nigdy nie pisała literackim językiem, to jednak trzymała poziom, co przejawiało się w opisach, dialogach czy humorze. W „Złotej klatce” tego wszystkiego nie ma. Czytając miałam wrażenie, że tę książkę napisał ktoś inny, a autorka obraża moją inteligencję.

I na koniec: o ironio, w przypadku „Złotej klatki” idealnie pasuje powiedzenie, aby nie oceniać książki po okładce. Bo przyznacie, że okładka jest przepiękna! Chcę wierzyć, że „Złota klatka” to wypadek przy pracy Camilli Lackberg. Wpadki zdarzają się najlepszym. Mam nadzieję, że w przeciwieństwie do swojej nowej bohaterki pisarka nie zachłyśnie się sukcesem tej książki, która jest światowym bestsellerem, i wyciągnie wnioski z krytycznych recenzji. Naprawdę królową szwedzkiego kryminału stać na dużo więcej.

TYDZIEŃ Magazyn reporterów Dziennika Zachodniego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo