Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cel we mgle, czyli chodzi o to, żeby reprezentacyjne plusy nie przesłoniły minusów

Rafał Musioł
Wokół polskiej reprezentacji dzieje się coś niepokojącego. Mianowicie znika gdzieś prawdziwy cel i sens jej funkcjonowania, czyli przygotowania do Euro 2012. Najwyższa więc pora, by przywrócić rzeczom należyty porządek.

Szalona tabloidyzacja sprawiła, że znacznie więcej uwagi poświęca się temu, czy Perquis próbował śpiewać hymn niż jego zagraniom świadczącym o totalnym braku zrozumienia z partnerami. I konsekwencjom tego debiutu, który oznacza, że na przedpolu ocierającego się o bramkarską genialność Wojciecha Szczęsnego wciąż zieje olbrzymia czarna dziura.

Wśród achów i ochów na temat zdecydowanie najładniejszego polskiego bursztynowego stadionu zniknęły jęki rozpaczy po bezmyślnie wykopywanych rzutach rożnych i wolnych, świadczących o tym, że Franciszek Smuda zaniedbał szkolenia z jednego z najważniejszych elementów piłkarskiego abecadła. Po tylu miesiącach pracy kadra nie ma nie tylko pomysłu, ale nawet schematu rozgrywania stałych fragmentów gry! Może niech selekcjoner w trybie awaryjnym zadzwoni do Marka Motyki, po rozpiskę słynnej "szarańczy", z której co prawda pada niewiele goli, ale za to niezmiennie wywołuje u rywali i kibiców stan oszołomienia?

W odgrzewanych patriotyczno-sentymentalnych opowiastkach, jak to Klose i Podolski cieszyli się z przyjazdu do Gdańska, utopiono coś znacznie ważniejszego - że Niemcom we wtorek chciało się grać tylko trochę. A jak im się naprawdę zechciało, to wjechali do naszej bramki i to nie tylko dlatego, że Wawrzyniak akurat się poślizgnął. Jedźmy jednak dalej. Wieści o spalonym (na szczęście nieukradzionym) wozie transmisyjnym niemieckiej telewizji podgrzały atmosferę do tego stopnia, że prawie nikt nie zwrócił uwagi na brak zimnej krwi u naszych zawodników. Nawet dziś Włodzimierz Smolarek, jak blisko trzydzieści lat temu w meczu z ZSRR, utrzymałby pewnie zwycięstwo dla Polski, bawiąc się piłką w narożniku... Z drugiej strony nie wszystko da się zrzucić na gorące głowy, bo trzy zmarnowane przez Peszkę sytuacje to dowód nie tyle na nadmiernie grające w nim emocje, co na brak umiejętności.

Oczywiście były i plusy. Pewnie łatwiej zauważalne, chociaż w kontekście Lewandowskiego i Błaszczykowskiego więcej niż o ich boiskowych zaletach mówiono o tym, że ich gole były pierwszymi od 31 lat, jakie Polacy strzelali Niemcom, Tymczasem ważniejsze jest to, że jako jedyni wybijali się ponad przeciętność. To akurat musiało cieszyć, ale, jak mawia klasyk w "Misiu", rozchodzi się o to, żeby plusy nie przesłoniły nam minusów.

Zresztą trochę mnie dziwi aż tak wielki żal, że wtorkowy mecz zakończył się jedynie remisem. Przecież nie od dziś wiadomo, że w meczach towarzyskich wyniki są nieważne, liczy się styl gry. Co prawda trener i zawodnicy najchętniej przypominają o tym po spotkaniach przegranych, ale i tym razem powinni o tym pamiętać. Dlatego właśnie Joachim Loew bardzo słusznie podkreślił, że remis jest wynikiem znakomitym, bo dzięki niemu żadna z drużyn nie wpadnie w zupełnie niepotrzebną przed Euro euforię.

No bo kto, jak kto, ale akurat my powinniśmy być od niej bardzo, bardzo daleko.

*Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!