Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chorujemy. Cały ten zgiełk nas przytłacza!

MG, ET
Jak sobie radzić z nadmiarem bodźców? Jak żyć w równowadze? Wyjaśnia Mirosław Giza, psychoterapeuta, a także dyplomowany analityk jungowski

Zdarzyło się wam, że w czasie weekendu, gdy służbowy telefon komórkowy powinien milczeć, byliście pewni, że w tle pojawił się sygnał oznaczający, że dostaliście SMS? Czy trzymając komórkę w kieszeni, byliście pewni, że słyszycie telefon i ktoś do was dzwoni, a gdy wyjmowaliście go z kieszeni, okazywało się, że… tak tylko wam się wydawało? Ta przypadłość, a właściwie już cywilizacyjna choroba została nazwana. To zespół fantomowych wibracji - HPVS, czyli Human Phantom Vibration Syndrome. I nie jest tak, że w skład HPVS wchodzą tylko wyimaginowane wibracje telefonu. Często odczuwamy ogromną potrzebę sprawdzenia poczty mailowej, wydaje nam się, że jeśli nie prześledzimy wpisów na internetowym forum, nie przejrzymy bieżących informacji, to ominie nas coś bardzo ważnego. Gdy coś nam w tym przeszkadza, stajemy się niecierpliwi, uważamy, że musimy przyspieszyć, aby nadążyć, aby nie wypaść z peletonu.

Dzwoni, zgrzyta, huczy, piszczy... Co my na to?

Ano nic - żyjemy i próbujemy odnaleźć się w świecie pełnym zgiełku. Nie od dzisiaj zresztą, bo czasy w stylu "wsi spokojna, wsi wesoła, sielska i anielska" mamy już dawno za sobą. Wydaje nam się, że jesteśmy oswojeni z rytmem wielkiego miasta. Jednocześnie rozmawiamy przez telefon, odbieramy cztery e-maile, słuchamy muzyki, a przy okazji kątem oka zerkamy na jezdnię i obserwujemy mijające nas samochody. Ten problem opisywał już na przełomie XIX i XX wieku niemiecki socjolog George Simmel, który w swojej pracy pt. "Mentalność mieszkańców wielkich miast" wprowadził termin - zblazowanie. Co miał na myśli? Mówiąc najogólniej - obojętność na bogactwo tego, co nas otacza. Obojętność na bogactwo informacji i przeróżnych komunikatów, bo dostajemy ich tak wiele, że w pewnym momencie przestają robić na nas większe wrażenie. Wszystko jednak do czasu...

Do momentu, kiedy HPVS - fantomowe wibracje stają się wszechobecne w naszej głowie i w naszym życiu. XXI wiek to nie XIX i współcześnie żyjący człowiek musiałby mieć kilkanaście rąk i przynajmniej kilka mózgów, aby przyjąć, przyswoić oraz przetworzyć wszystkie atakujące go bodźce. Nie może, a chce - chce, ale nie może. Zamknięte koło, które prowadzi wprost do frustracji, nerwicy, czasem depresji i wycofania. Ale też nie tylko do emocjonalnego rozchwiania, lecz również dolegliwości somatycznych - kołatania serca, arytmii, nieustających migren i wielu innych chorób wynikających z zaburzenia równowagi biologicznej organizmu.
Bo gdy się milczy, milczy...

Jonasz Kofta, pieśniarz i poeta napisał kiedyś "Song o ciszy". W słowach "Bo gdy się milczy, milczy, milczy, to apetyt rośnie wilczy na poezję, co być może drzemie w nas" - jest recepta na huczący świat, pełen drażniących nas bodźców. Oczywiście, poezja jest w tym przypadku metaforą, ale już cisza - lekarstwem. I dystans. W USA popularna jest strategia walki z HPVS polegająca na zadaniu sobie pytania: "czy to, co robię w tej chwili, będzie miało jakiekolwiek znaczenie za rok o tej porze"? W ten sposób nabieramy perspektywy i dystansu do bieżących zdarzeń. Bo wyobraźmy sobie sytuację, w której nie odbieramy telefonu i dlatego przechodzi nam koło nosa udział w jakimś projekcie. Prawdopodobnie za rok ta "stracona" okazja będzie nam obojętna. A może za rok okaże się, że dzięki niewykorzystanej okazji pojawiło się kilka innych? I okaże się też, że nie dopadł nas np. zawał serca.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!