Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Co rola, to inne życie. Moja Julia jest tym szczególnym: rozmowa z Ewą Majcherczyk

Magdalena Nowacka
Magdalena Nowacka
Ewa Majcherczyk, solistka Opery Śląskiej w Bytomiu. Urodziła się w Gliwicach, mieszka w Chorzowie. Laureatka V edycji konkursu „Twórcy Kultury Śląskiej „ organizowanego przez Centrum Kultury Śląskiej w Nakle Śląskim . Podsumowanie konkursu odbyło się 3 listopada.

Rozmowa z Ewą Majcherczyk, solistką Opery Śląskiej. O byciu artystą, śpiewie z gorączką i Śląsku

Rolą Julii w październikowej premierze spektaklu „Romeo i Julia” na deskach Opery Śląskiej, zachwyciła pani publiczność i recenzentów. Stworzyła pani wyjątkową bohaterkę, dając jej świeżość, naturalność, a jednocześnie dojrzałość w głosie. Czy od tej pory będzie to ulubiona rola ?
Była to pierwsza moja tak duża rola w operze francuskiej - 5 aktów, właściwie prawie cały czas byłam na scenie. Język francuski w śpiewie różni się dość od mówionego, więc zależało mi, aby starannie się od tej strony przygotować. Ale ja lubię wyzwania. Nieocenioną pomoc w tym zakresie otrzymałam od Alfredo Abbati, korepetytora wielu renomowanych teatrów europejskich. Oczywiście, to tylko jeden z wielu aspektów pracy nad rolą. Inne to studiowanie postaci, jej emocji, próby muzyczne oraz reżyserskie ze wspaniałymi realizatorami i twórcami jak Bassem Akiki i Michał Znaniecki. To wszystko daje efekt, który może obserwować potem publiczność i recenzenci. Dlatego bardzo mnie cieszy tak pozytywny odbiór jednych i drugich. Czy to będzie moja ulubiona rola? Artyści operowi mówią często, że mają kilkadziesiąt żyć (śmiech). Każda rola, to inne życie. Julia na pewno będzie jedną z ważniejszych dla mnie ról, ważniejszym „życiem”. Niedawno miałam wielkie szczęście wcielić się na scenie w Annę Frank, żydowską dziewczynkę z czasów Holocaustu. To była przełomowa rola w mojej karierze artystycznej, piekielnie trudna muzycznie i emocjonalnie, monodram operowy. I to doświadczenie bardzo mnie zmieniło zawodowo. Julia, chociaż oczywiście jest inną bohaterką, to piękna kontynuacja tej przygody z Anną, wielka rola szekspirowska, otwieranie nieznanych pokładów emocjonalnych

Mieszka pani w Chorzowie, pochodzi z Gliwic, tam też uczyła się w szkole muzycznej. Obecnie pracuje w Operze Śląskiej w Bytomiu. Artyści operowi, ze względu na charakter pracy, to często kosmopolitanie, a jak jest w pani przypadku?
Mieszkałam w różnych miejscach, m.in. w Krakowie, Toskanii, Kopenhadze czy w Niemczech. Na pewno czuję się mocno związana ze Śląskiem, chociaż, przyznam, nie mówię po śląsku. Ostatnie lata pokazały, jak bardzo nasz region rozwinął się i rozwija nadal. Jestem szczególnie pod wrażeniem Katowic, które zmieniły się chyba najbardziej. Stały się bardziej nowoczesne, ale jeszcze piękniejsze. Chwalę się moim Śląskiem, przed kolegami artystami. Pokazuję zdjęcia, oprowadzam, kiedy mnie odwiedzają. Szczególnie są mi bliskie takie miejsca jak Akademia Muzyczna, Muzeum Śląskie Opera Śląska w Bytomiu, Nikiszowiec, Park Śląski. Mamy mnóstwo perełek architektonicznych, co zawsze, jako lokalna patriotka podkreślam. No i sami Ślązacy są mi bliscy. Mają takie cechy jak szczerość, pracowitość, dowcip, to ludzie ciężkiej pracy... bardzo to szanuję. Cieszę się, że to właśnie mój region.

W tym roku została pani laureatką konkursu „Twórcy Kultury Śląskiej”, organizowanego przez Centrum Kultury Śląskiej w Nakle Śląskim
To było dla mnie wielkie zaskoczenie, bo kiedy brałam udział w sesji do kalendarza Twórców Kultury, co już było dla mnie bardzo miłe, nie wiedziałam, że jestem laureatką. I że obserwowano moje działania artystyczne, a potem wybrano do tego szacownego grona. Tu nie ma nominacji, to niezależny wybór osób związanych z tym przedsięwzięciem. Staram się działać na różnych, kulturalnych płaszczyznach, nie tylko na scenie operowej. Zagrałam w tym roku m.in. w najnowszym filmie wielkiego, śląskiego twórcy, Lecha Majewskiego, wśród takich gwiazd jak John Malkovich czy Josh Hartnett. Jestem też pod wrażeniem innych laureatów, tak jakich Marek Moś, Stanisław Soyka, J. P. Matuszyński. Miło być w takim gronie.

Skąd zainteresowania muzyczne? Rodzinna tradycja i geny?
Jestem pierwszą osobą w mojej rodzinie, która zawodowo związała się z muzyką. Chociaż nie powiem, rodzina jest muzykalna, zarówno rodzice (tata gra na gitarze, mama na fortepianie), jak i moi bracia. Muzyka, sztuka, były dla mnie zawsze ważne, od dzieciństwa.

W 2009 roku debiut - partią Adiny w „Napoju miłosnym” Gaetana Donizettiego w Filharmonii Jeleniogórskiej, a następnie rola Hanny w „Strasznym dworze” Stanisława Moniuszki w Operze Śląskiej w Bytomiu, po której przyszła propozycja pracy właśnie tutaj...
Rola Adiny przyniosła mi prawdziwe szczęście. Na Akademii Muzycznej zaśpiewałam „na niej” swój dyplom. Przygotowywał mnie wtedy, co ciekawe, ówczesny dyrektor Opery Śląskiej, Tadeusz Serafin. Znał mnie jako studentkę. I jednocześnie zaprosił mnie na przesłuchania do roli Hanny. Sam debiut trochę się odwlekał , a jeszcze praktycznie w tym samym czasie dostałam propozycję zagrania Adiny w Operze Wrocławskiej. Nie zastanawiałam się, gdzie będę pracowała na stałe, chociaż oczywiście dobrze mieć swój dom artystyczny. Cieszę się, że mam go tutaj. Chociaż zaraz po zatrudnieniu w Bytomiu, dostałam się na stypendium w Opera Studio we Włoszech . Łączyłam pracę w Operze z nauką we Włoszech i występami we włoskich teatrach.

W którym języku najbardziej lubi Pani śpiewać?
Muzyka sama w sobie, łączy ludzi na całym świecie i jest swojego rodzaju językiem, najbardziej uniwersalnym, językiem emocji... Tak jest naprawdę! Lubię śpiewać po włosku, czyli w języku szczególnie kojarzonym z światem operowym. Jest stosunkowo łatwy fonetycznie dla Polaków. Dla mnie wyjątkowo mi bliski, bo go znam i śpiewając po włosku, od razu dokładnie rozumiem, o czym śpiewam. Nagrałam też niedawno płytę z pieśniami hiszpańskimi. Lubię śpiewać po angielsku, chociaż w operze nie należy ten język do najłatwiejszych. Nieźle śpiewa się po niemiecku, do francuskiego trzeba się mocno przyłożyć tak jak wspominałam wcześniej, ale to dla mnie najpiękniejszy język na świecie. Jest jeszcze rosyjski, bardzo śpiewny... Bez względu na preferencje i znajomość języków, od śpiewaka operowego wymaga się, aby potrafił śpiewać w siedmiu, ośmiu językach, jak native.

Młodzi ludzie, kończąc uczelnie artystyczne narzekają, że trudno im zaistnieć. Zapytam więc: jak śpiewak operowy znajduje pracę? Czy to kwestia pracy, zdolności, a może po prostu łut szczęścia?
Śpiewak operowy nigdy nie przestaje szukać pracy. Tak naprawdę, cały czas trzeba jeździć na przesłuchania, pokazywać się i dokształcać. Każdy występ trzeba też traktować jako najważniejszy, nie można sobie odpuścić. Od tego przecież zależy, czy pojawiają się kolejne propozycje. To nie tylko występy w operowych spektaklach, to koncerty, próby, konkursy, lekcje.I etat w jednym miejscu nie oznacza, że nie pojawiamy się w innych. Jest takie powiedzenie, że 90 procent to praca, a 10 procent to talent. Wiele w tym prawdy. No i faktycznie, czasem szczęście pomaga i może odmienić w sposób istotny naszą karierę artystyczną.

Poza kierunkiem artystycznym, skończyła pani również studia na kierunku stosunki międzynarodowe. Skąd tak wybór?
Zaczęłam te studia zaraz po liceum. Moja edukacja muzyczna była wtedy jeszcze mniej zaawansowana. Zawsze interesowałam się tym, co się dzieje na świecie. Jakiś czas nawet pracowałam w radiu jako dziennikarka, prowadziłam i przygotowywałam wiadomości. Fascynowała mnie integracja europejska, chciałam być jej częścią. Obserwowałam zachodzące zmiany w Polsce. I pragnęłam wejść jeszcze głębiej w tę tematykę.

Nagród sporo, czy są wśród nich szczególnie wyjątkowe?
Na pewno wygrana w konkursie na Sycylii. Dyrektorem konkursu był Simone Alaimo, legenda muzyki belcanto. Na początku, same plagi. Zostałam okradziona i dostałam udaru cieplnego. W pierwszym etapie śpiewałam z gorączką, niewiele z tego pamiętałam i tak naprawdę było mi wszystko jedno. Ale właśnie po tym etapie, jeden z członków jury podszedł do mnie i dał mi do zrozumienia, że wypadłam bardzo dobrze. I że mam szansę wygrać. Podczas drugiego etapu czułam się już lepiej. No i po trzecim...wygrałam! To był dla mnie wielki sukces. Śpiewałam tam arię Rozyny z „Cyrulika Sewilskiego”. Simone Alaimo wcielał się w postać Don Basilio z tej opery blisko 800 razy w najbardziej prestiżowych teatrach na świecie. Dlatego docenienie mojego występu właśnie przez niego, było dla mnie prawdziwym wyróżnieniem. Zwłaszcza, że w konkursie brali także udział jego uczniowie.

Opera to wciąż dla nas pewna klasyka zatrzymana w czasie (chociaż są i opery współczesne, albo klasyczne robione w nowej stylistyce). Czym różni się praca współczesnej solistki od codzienności diwy sprzed 100 lat?
Nasz zawód też się zmienia, tak jak zmienia się świat. Na pewno dla wielu, wciąż jest to życie na walizkach. Chociaż to pewien wybór, zależny od celu, jaki sobie stawiamy. Ja prowadzę takie życie, co nie ukrywam, lubię. Bo to wielka przygoda, nowi ludzie, kuchnia, kultura. Dzięki muzyce odkrywam świat. Oczywiście są takie chwile, kiedy się tęskni do domu, bliskich. Ale jeżeli praca jest pasją, to nie jest to problemem. Sto i więcej lat temu, diva operowa na pewno była kimś wyjątkowym, nie tylko w danym kręgu. Nie było takich środków przekazu, tylu możliwości odbioru kultury co teraz. Opera była podstawową rozrywką, podobnie jak teatr. A dawna diva cieszyła się popularnością niczym współcześnie żyjąca Beyoncé. Obecnie, funkcjonowanie artystów operowych w tej popkulturze ma trochę inny charakter. Ale w sumie, gwiazdy operowe prowadzą podobne życie, jak gwiazdy muzyki popularnej, chociaż nie są może tak znane wśród komercyjnego, przeciętnego odbiorcy.

A o czym rozmawiają artyści operowi po premierze? O swoich występach, pracy, czy to jednak typowo towarzyskie rozmowy?
Bezpośrednio po ukłonach, oczywiście o spektaklu. Omawiamy kwestie techniczne, wymieniamy uwagi na temat tego co wyszło, a co nie. Na bankiecie gratulujemy sobie wzajemnie. To tak naprawdę ostatnie chwile, żeby to jeszcze "poprzeżywać". Mamy tak szybkie życiowe tempo, że zwykle już na drugi dzień zaczynamy przygotowania do kolejnych produkcji. Kiedyś faktycznie było może więcej czasu na spotkania towarzyskie. Teraz tego nie ma. Natomiast trochę inaczej to wygląda podczas wyjazdów. Wtedy mamy zwykle więcej czasu, nie ograniczają nas obowiązki domowe i przez te (zwykle) 1,5 miesiąca mamy chwile relaksu, poznawania siebie, miejsca, gdzie jesteśmy. Nikomu się wtedy tak bardzo nie spieszy.

Jak bliscy podchodzą do pani artystycznego życia, traktują wyjątkowo?
Jestem wyjątkową szczęściarą, że mam przyjaciół, którzy znają mnie jeszcze z czasów kiedy do głowy by mi nie przyszło że będę kiedyś występować na scenach operowych oraz rodzinę i bliskich, na których zawsze mogę liczyć, którzy są dla mnie wsparciem i jestem dla nich po prostu Ewcią. Bez nich po prostu nie mogłabym być sobą.

Nadal na scenie „Romeo i Julii”, a jakie kolejne plany na tę najbliższą przyszłość artystyczną?
Obecnie biorę udział w próbach do produkcji „Człowieka, który pomylił żonę z kapeluszem” Michaela Nymana w Operze w Lipsku. W drugiej połowie listopada będę już w Warszawie, gdzie kreuję postać pierwszej damy w „Czarodziejskim flecie”, W.A. Mozarta wystawianym na deskach Opery Narodowej. Takie są moje plany na najbliższy miesiąc. Mam także nadzieję, że w grudniu uda mi się zaśpiewać „Cyganerię” w Operze Śląskiej. Kalendarz cały czas się zapełnia...

POLECAMY PAŃSTWA UWADZE:

Zobaczcie niezwykłe stylizacje uczestników MAYDAY 2017 - ZDJĘCIA

Disco Attack 2017. Spodek szalał na Zenku Martyniuku, zespołach Boys i Weekend - ZDJĘCIA

Zapraszamy do fotoreportażu multimedialnego, który jest zwieńczeniem naszej podróży.

Czy dostałbyś się do policji? PRAWDZIWE PYTANIA TESTU MULTISELECT

Znasz język śląski? Przetłumacz te zdania QUIZ JĘZYKOWY II

Magazyn tyDZień Informacyjny program Dziennika Zachodniego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!