Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czerwona strefa w Katowicach to pogrzeb gastronomii. "Nie wiadomo, czy będzie do czego wracać". Nowe obostrzenia dobiją branżę

Justyna Przybytek - Pawlik
Justyna Przybytek - Pawlik
Mariacka w Katowicach po wprowadzeniu ograniczenia, że gastronomia może działać tylko do 21.
Mariacka w Katowicach po wprowadzeniu ograniczenia, że gastronomia może działać tylko do 21. Arkadiusz Gola
Wiosną jeszcze mieliśmy nadzieję, teraz nawet to nie zostało – mówią na gorąco o najnowszych rządowych obostrzeniach właściciele lokali gastronomicznych z Katowic. W większości, właśnie pod adresem rządu, kierują też mniej lub bardziej niecenzuralne słowa. Wielu przyznaje, że ograniczeń nie przetrwa. - Nie wiadomo, czy będzie do czego wracać na wiosnę – dodają.

Nowe obostrzenia to pogrzeb gastronomii - oceniają decyzję rządu właściciele lokali w Katowicach

Od soboty, 24 października, cały kraj to czerwona strefa. Również Katowice. Wśród licznych nowych obostrzeń, rząd wprowadził również ograniczenie dla gastronomii, które bardzo mocno uderza w branżę: zawieszenie stacjonarnej działalności lokali gastronomicznych i restauracji przy dopuszczeniu prowadzenia działalności w zakresie dowozu lub na wynos.

Nie przegap

W praktyce oznacza to, że bary i puby, które serwują tylko alkohol i przekąski, muszą zostać zamknięte. Działać, ale wyłącznie "na wynos" mogą restauracje i te lokale, które w menu mają coś więcej.

- Wiosną jeszcze mieliśmy nadzieję, teraz nawet to nie zostało – komentują na gorąco nowe obostrzenia właściciele lokali gastronomicznych z Katowic.

Dla wielu już ostatnie ograniczenia z 17 października – od tego dnia gastronomia mogła działać tylko do godziny 21. - oznaczały katastrofę i groźbę zamknięcia biznesu.

Knajpy, bary, ale też imprezowe ulice jak Mariacka, opustoszały z dnia na dzień. Normalnie zapełniały się około godziny 20., teraz zanim ludzie przyszli, trzeba je było zamykać.

"Dramatów nie uda się uniknąć". Zwolnienia w katowickiej gastronomii już ruszyły

Gdy biznes przestał się kręcić, w gastronomii ruszyły zwolnienia. Zamknięto też pierwsze lokale, m.in. Katofonię – znany klub muzyczny ze sceną jam session. Lokal reaktywowano w lutym tego roku na ulicy Mielęckiego (wcześniej przez lata działał przy Mariackiej). Kilka tygodni później nastąpił lockdown. Po zniesieniu obostrzeń klub ruszył, ale „normalnie” działał tylko cztery miesiące.

- Nie mamy wyjścia. Koszty utrzymania zostały, wpływów nie będzie, nie wiadomo jak długo. Nie jesteśmy pizzerią, a nie możemy też organizować wydarzeń. Koniec – mówił przed tygodniem Krzysztof Krot, współwłaściciel Katofonii i Lornety z Meduzą.

Już wówczas sytuacja zaczynała być dramatyczna. - To było świństwo, bo przecież nie ma studentów, którzy przychodzą do barów wcześniej. Przestaliśmy zarabiać i zamknięcie lokalu było już tylko kwestią czasu – przyznaje Roman Rzepka, właściciel Amnezji na Mariackiej, a dawniej także kultowej Śruby.

- Jak to wszystko się skończy, będzie naprawdę ciężko. Już jest płacz i cierpienie, a potem? Dramatów nie uda się uniknąć. Już teraz, przez ostatnie ograniczenia, były zwolnienia, zostawali tylko ludzie na etacie, a zlecenia były obcinane – dodaje.

"Nie wiadomo czy będzie do czego wracać na wiosnę"

Aktualne ograniczenia mogą być, jak wieszczą restauratorzy, pogrzebem katowickiej gastronomii. Symboliczny protest wobec decyzji rządu urządzono już dziś we Wrocławiu - na tamtejszym rynku ustawiono krzesła i zapalono znicze. W Katowicach jak na razie podobne akcje nie są planowane, ale sytuacja jest dynamiczna.

- Ciężko komentować. Nie wiadomo, czy będzie do czego wracać na wiosnę. Zamknięcie branży nie będzie chwilowe. Potrwa dłużej, niż jest to teraz zapowiadane – przyznaje Dominik Tokarski, szef Kato Baru, jednego z najdłużej działających barów na Mariackiej.

Jak przypuszcza, jego bar może być zamknięty – jeśli obostrzenia nie zostaną poluzowane - nawet do końca marca przyszłego roku.

- Nie wiem, jaki plan ma rząd na taką branżę jak my? Mamy ogłosić w listopadzie upadłość? Niech rząd gra w otwarte karty – dodaje.

Już wiosenny lockdown namieszał w katowickiej gastronomii

Nowe ograniczenia uderzą zresztą nie tylko w bary i puby, ale również w bistra i restauracje.

- Agonia polskiej gastronomii. Powolne umieranie czy walka? Wbrew wszystkiemu chcieliśmy iść do przodu. Od powrotu obostrzeń obroty spadły nam o 50 proc. Ostatnia nasza heroiczna walka o przetrwanie nie obyła się bez strat. Pracując na wynos robiliśmy jakieś 30 proc. tego, co było normalnie. Zdołaliśmy utrzymać firmę i naszych ludzi. Co będzie teraz? - to wpis, jaki kilka godzin temu pojawił się na fejsbukowym profilu Kafeja, jednej z najpopularniejszych śniadaniarni w Katowicach.

Dodajmy, że już kilka miesięcy temu pandemia koronawirusa mocno namieszała w katowickiej gastronomii, a kilka lokali lockdownu nie przetrwało. Oczywiście miały możliwość wydawania dań „na wynos”, ale w praktyce skala zamówień okazała się zbyt mała, by utrzymać często duże lokale. Padły m.in. znane i popularne miejsca, jak Novo z Warszawskiej, Villa Gardena z Parku Śląskiego, Hurry Curry w Piotrowicach, Cadenza w gmachu NOSPR.

Nie przeocz

Musisz to wiedzieć

Zobacz koniecznie

Bądź na bieżąco i obserwuj

od 7 lat
Wideo

Polskie skarby UNESCO: Odkryj 5 wyjątkowych miejsc

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera