Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy Piotr Duda chce być drugim Lechem Wałęsą?

Agata Pustułka
Lech Wałęsa, najsłynniejszy elektryk świata,  jako przywódca Solidarności poprowadził opozycję do zwycięstwa nad komunistycznym reżimem
Lech Wałęsa, najsłynniejszy elektryk świata, jako przywódca Solidarności poprowadził opozycję do zwycięstwa nad komunistycznym reżimem Władysław Morawski
Przewodniczący Solidarności Piotr Duda, jak to Ślązak, wybucha gniewem tylko w ostateczności. Wcześniej szuka kompromisu. Na razie zbiera "swoich" oburzonych i czeka na odpowiedni moment, by odpalić lont. Czy podpali nim rząd Tuska - pyta Agata Pustułka

Piotr Duda powiedział "dość" rządowi Donalda Tuska w historycznej sali BHP w gdańskiej Stoczni, gdzie swoją drogę do prezydentury rozpoczynał elektryk Lech Wałęsa. Ale czy Duda ma wystarczającą siłę, by wywrócić do góry nogami obecny układ i stanąć na czele socjalnej rewolucji? Trudno przewidzieć. Dziś na pewno nie, ale jutro?

Pierwszym testem będzie strajk w województwie śląskim 26 marca. Symbolicznie nie weźmie w nim jednak udziału załoga ważnego dla gospodarczych przemian po 1989 roku gliwickiego Opla. Innych protestujących ma być jednak 150 tysięcy. Od tego, jak wypadnie śląski protest w dużym stopniu zależy taktyka Dudy, który od trzech lat stoi na czele "S".

Co chce osiągnąć szef Solidarności?

W regionie śląsko-dąbrowskim związek jest silny i liczny (ok. 100 tysięcy osób), a we wspólnym proteście udało się zjednoczyć najważniejsze organizacje. Czy takiego wspólnego działania można się spodziewać w skali Polski pod hasłem oburzonych? Czy uda się Dudzie zgromadzić tłumy zdesperowanych, bezrobotnych, sfrustrowanych?

Znane już bunty Hiszpanów czy Greków były zorganizowane spontanicznie, przede wszystkim przez ludzi młodych. Nasi młodzi pracują na Wyspach albo w Niemczech i skupiają się na zarabianiu pieniędzy. Z tej grupy wiekowej zostali kibole, których tak bardzo chciało przytulić Prawo i Sprawiedliwość.

Co chce osiągnąć szef Solidarności stając na czele "platformy oburzonych"? Będzie drugim Wałęsą? Drugim Krzaklewskim? A może ma zupełnie inny plan? - Jeśli zechce wzorem poprzedników wejść w politykę i zamarzy mu się np. fotel prezydenta, to skończy jak szef AWS Marian Krzaklewski, czyli marnie. Wałęsą nie ma szans zostać. Nie ten czas, nie te okoliczności - mówi dr Marcin Gacek, socjolog polityki z Uniwersytetu Śląskiego. Jego zdaniem Duda nie ma aspiracji politycznych, bo wie, że to byłby początek końca. I Dudy, i związku. Wie też, że nie może narażać Solidarności na powtórkę z AWS, gdy związek słono zapłacił za rządy Jerzego Buzka.

Pierwsze spotkanie "platformy oburzonych" mogło przestraszyć składem uczestników: od pana "papryczki", który w czasie kampanii pytał premiera Donalda Tuska, jak żyć, po Gabriela Janowskiego, znanego ostatnio z obrony polskich cukrowni i dziwnych podskoków w Sejmie. Cóż, dość zaskakujące grono.

Ale to może się zmienić, jeśli będzie finansowy krach i ludzie będą mieli wszystkiego dość. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć, gdzie i kiedy wybuchnie kolejna odsłona kryzysu.
- Do Gdańska zjechali się wszyscy, którzy mają jakąś pretensję do świata, życia, sąsiada, żony, kogokolwiek. Ale faktem jest, że ktoś ich tam zaprosił, po to, żeby zrobić sobie tło. I nie był to Paweł Kukiz - stwierdził w niedzielnej audycji w Radiu ZET Jacek Protasiewicz z PO i właściwie zbagatelizował spotkanie, ale nie zbagatelizował roli Dudy.

Dziś Polacy nie wykazują szczególnej chęci do wielkich protestów, lecz fala napięcia, niezadowolenia narasta, co widać we wzroście aktywności ugrupowań nacjonalistycznych, skandalicznych akcjach na uniwersytetach, podczas których przerywano wykłady feministki, prof. Magdaleny Środy, czy naczelnego "Gazety Wyborczej" Adama Michnika. Wobec nich, jak się rozpędzą, to i PiS będzie bezsilne.

Kto ma siłę?

Tzw. klasa robotnicza przez transformację została poobijana. Przecież nawet w największym supermarkecie nie pracuje tyle osób, ile w hucie czy kopalni. Dlatego jeszcze te zakłady trzymają wysoko związkowe sztandary. Jak twierdzi Bogusław Ziętek, przewodniczący Związku Zawodowego Sierpień 80, który też włączył się do śląskiego protestu, świat pracowników został rozbity także przez umowy śmieciowe i wśród pracowników nie ma już takiej jak kiedyś więzi z zakładem pracy, wynikającej z długości zatrudnienia. Z drugiej strony mamy strach przed zwolnieniami, bo przykład tyskiego Fiata działa mocno na wyobraźnię. Jak zatem Duda ma skupić wszystkich, którzy mają żal do świata i nad nimi zapanować?

Przewodniczący "S" nie jest typem związkowca-wiecowca. W sumie można liczyć na jego odpowiedzialność. Nie podpali Polski w imię swoich ambicji. Ta odpowiedzialność została mu pewnie z czasów służby wojskowej. Był saperem, a wiadomo, że saper myli się tylko raz. Z pewnością swoją "platformę" robi Duda przeciw establishmentowi. Trochę tak-że po to, by wyjść z zaklętego kręgu PO i PiS. Jarosław Kaczyński jako lider opozycji nie gwarantuje prawicy wygranej w wyborach. Dudzie nie chodzi jednak o prawicę czy lewicę, bo rozmawia z każdym, ale postulaty socjalne.

- My chcemy Polakom tylko przywrócić więcej demokracji i po to tu jesteśmy. My dążymy do dialogu w Polsce, a nie do konfrontacji, ale jeżeli nie ma przy stole negocjacji drugiej strony do dialogu, to trzeba sobie tej drugiej strony poszukać, albo zmienić i do tego musimy dążyć - przemawiał do oburzonych i trzeba mu wierzyć.

Od chwili, gdy został szefem związku stara się go odpartyjnić i odpolitycznić. W czasach jego poprzednika, Janusza Śniadka, dziś posła PiS, Solidarność była wręcz przybudówką tej partii. Nie ma też co ukrywać, że w swoich poglądach na rolę związku bywa Duda osamotniony, zwłaszcza w konfrontacji z gdańskimi PiS-toletami. Zdołał jednak w czasie zjazdu przekonać wyborców, że uwikłanie w politykę zniszczy Solidarność.
- Duda ma silną osobowość i z pewnością nie da wodzić się za nos nikomu, także prezesowi Kaczyńskiemu. Może przez świat polityki zostać "zabity", ale też może wypłynąć jako lider opozycji - ocenia socjolog z Uniwersytetu Śląskiego, prof. Jacek Wódz.

Jako szef śląsko-dąbrowskiej Solidarności Duda często powtarzał, że będzie rozmawiał z każdym, że jest człowiekiem dialogu. I tak było rzeczywiście. Do końca wykorzystywał wszystkie pokojowe możliwości, byle uniknąć konfrontacji.

Czy nie lepiej byłoby zaprosić związkowców z rodzinami na koncert Alphaville, spotkać się w ramach Wojewódzkiej Komisji Dialogu Społecznego. Ale jak trzeba było, to nie przychodził na WKDS, kontestował postawę władz, a do Warszawy wysyłał autobusy pełne górników.

- Piotrek jest cierpliwy do czasu. Musi też balansować i często jak akrobata chodzi po linie, by zapanować nad różnymi opcjami w związku. Nie jest to łatwe - mówi jeden ze śląskich znajomych przewodniczącego.

Strachy na Lachy

Duda razem z Pawłem Kukizem straszą wszystkie partie poparciem jednomandatowych okręgów wyborczych, bo tak naprawdę nie chce ich żadna z głównych sił politycznych. To trochę taka forma szantażu.

- Okręgi jednomandatowe są kompletną głupotą. To taka zabawka, którą wyciągają polscy politycy od czasu do czasu. Idea, której nie należy poświęcać sił - wyjaśnia prof. Wódz.

- Duda raczej chce swoim ruchem potrząsnąć Platformą Obywatelską, której arogancja sięgnęła zenitu. Zapomniała o budowie społeczeństwa obywatelskiego. Nie da się wytłumaczyć Polakowi, czemu za zorganizowanie mistrzostw Euro w piłce nożnej ktoś dostaje milionowe premie. To tylko szczegół, choć kosztowny - ocenia dr Gacek. Według niego, atutem Dudy jest to, że mówi, co myśli. Jeśli straci tę umiejętność, poniesie klęskę.
- Ludzie są bardzo na to wyczuleni. Generalnie nie wierzą politykom. Nie mają dla nich szacunku, ale przecież na szacunek trzeba sobie zapracować - wyjaśnia naukowiec z Uniwersytetu Śląskiego.

Marek Kempski, kiedyś szef regionalnej "S", jest przekonany, że jak Duda mówi, że nie interesuje go polityka, to mówi prawdę.

- Doświadczenia AWS są bardzo gorzkie i pamiętne. Mieliśmy przegląd opinii, poglądów i osobowości od Adama Słomki, lidera KPN, do Jana Rokity, późniejszego polityka PO. Tylko Buzek ze swoją cierpliwością mógł nad tym wszystkim zapanować, bo Marian nie dawał rady - uśmiecha się po latach Kempski. - Dudzie zależy na zachowaniu wiarygodności. On nie będzie "służył" nikomu.

Czy "platforma oburzonych" może zaszkodzić PiS, czy też wzmocni tę partię? To wydawałoby się naturalny elektorat. Ze względu na traumę prezesa Kaczyńskiego, związaną z katastrofą samolotu prezydenckiego pod Smoleńskiem, Prawo i Sprawiedliwość swoją strategię buduje przede wszystkim wokół tej sprawy.

Akcja z premierem z tableta Piotrem Glińskim dała wprawdzie nadzieję, że opozycja skupi się na problemach ekonomicznych i socjalnych, co zmusi PO do działania i reform, ale tak się nie stało.

- PiS nie jest opozycją. To formacja potrzebna tylko po to, by prezes Kaczyński z powodu osobistych urazów mógł od czasu do czasu demolować Tuska - twierdzi prof. Wódz, który dodaje, że autorski skład rządu Tuska jest niewypałem i miał przede wszystkim uspokoić wewnątrzpartyjne emocje oraz konflikty. - Poziom niektórych ministrów jest kompromitujący - ocenia prof. Wódz.

W roli opozycji

Może właśnie Duda, który też ma z Tuskiem swoje porachunki, zmusi PO do działania. Gdy walczył o prawa emerytalne, to z sejmowej mównicy został nazwany przez premiera pętakiem. Nie obraził się, ale oczywiście zapamiętał, choć podobno prywatnie są po imieniu.

- Każda władza, zwłaszcza w drugiej kadencji, ma ogromną skłonność do arogancji, a tym samym tym bardziej potrzebuje mocnej opozycji, przed którą będzie drżeć - dodaje prof. Wódz. Mimo wszystko PO woli mieć taką opozycję jak Duda, niż taką nieprzewidywalną, jaką oferuje Kaczyński. Platforma rządzi nieudolnie, bo nie ma mocnej opozycji. Premier "nie ma z kim przegrać" i to jest fatalne dla Polaków, którzy chcą reform sensownych, a nie populistycznych.

Niebawem wizje Polski zetrą się ze sobą w... terenie, bo w kraj wyruszą "tuskobusy". Czy "dudobusów" będzie więcej? Są bardzo wyćwiczone i w każdej chwili nieproszone mogą pojawić się pod Kancelarią Premiera.

- Powstaje jednak pytanie o przyszłość Solidarności. Tu wiele zależy od Dudy, od tego, czy bardziej selektywnie będzie podchodził do tego, co robi i z kim. Wielu działaczy związkowych obrosło w piórka i tak naprawdę bardziej wspierają system gospodarczy, który utrzymuje ich etaty, niż walczą o prawa robotnicze. Teraz Solidarność to taki ni pies, ni wydra. Zobaczymy, w którym pójdzie kierunku - uważa prof. Wódz.

Duda od początku, gdy objął nową funkcję, postawił na profesjonalizację związku. Często jeździ do Brukseli, bo wie, gdzie zapadają ważne dla ruchu związkowego decyzje. Nie jest solidarnościowym kombatantem, nie był internowany, nie walczył z komuną. Ma zupełnie inną optykę w spojrzeniu na polskie problemy i problemy polskich robotników. Duda próbuje wyrwać Solidarność z historycznych zależności, dać jej drugie życie. Z raportu Money.pl wynika, że do ponad 6 tys. związków należy 2,5 mln osób. Najwięcej związkowców jest w oświacie, transporcie i górnictwie. Paradoks polega na tym, że w kraju, który dzięki związkowi zwalczył totalitaryzm, jest tak mało związkowców. Ruch związkowy pasie się na kryzysie. Ale dziś w Polsce związki zawodowe są słabsze od tych działających w innych krajach europejskich, a poziom uzwiązkowienia spadł z 80 do 12 proc. (badanie CBOS dotyczące pracowników najemnych z 2012 roku). Dla porównania, w Danii do związków zawodowych należy niemal 70 proc. pracowników.


*Ranking szkół nauki jazdy 2013
*Restauracja Rączka gotuje otwarta ZOBACZ ZDJĘCIA
*Granica polsko-niemiecka 1922 na Górnym Śląsku [SENSACYJNE ZDJĘCIA]
*Podziemny dworzec autobusowy w Katowicach działa! [ZDJĘCIA]

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!