Stado lwów
Nie wszyscy wiedzą, że sylwetkę lwa leżącego z głową wspartą na przednich łapach znają nie tylko mieszkańcy Bytomia. Bliźniacze rzeźby znajdują są w wielu miastach Polski i ościennych państw. Oglądać je można m.in. w Legnicy, Pokoju (powiat namysłowski), w Berlinie, Lubece, Dortmundzie, a nawet w Czechach. Lwy "śpiące" mają także swoje "rodzeństwo": lwy czuwające (zwane odpoczywającymi). Jeden z nich znajduje się np. w Gliwicach.
Lew w Legnicy
Skąd się tyle ich wzięło? A stąd, że lwy były w pewnym sensie „produkcją masową”. Rzeźby wielokrotnie odlewano na podstawie dwóch modeli (lew śpiący nosił numer katalogowy 338, a czuwający – 337) w licznych odlewniach, m.in. berlińskiej i gliwickiej. Zamawiały je miasta chcące upamiętnić bohaterów i ofiary wojen. Rzeźba okazała się uniwersalna, więc w każdym mieście upamiętniała kogoś lub coś innego.
Profesor kontra uczeń
Oba modele lwów powstały w pracowni Christiana Daniela Raucha, w Akademii Sztuk Pięknych w Berlinie. Stworzono je na bazie szkiców wykonanych przez ucznia Raucha, który nazywał się Theodor Erdmann Kalide. Nawiasem mówiąc, sławny potem na całą Europę rzeźbiar Kalide pochodził z Królewskiej Huty, czyli naszego Chorzowa.
Co ciekawe, oparte na studiach antycznych i „z natury” uczniowskie szkice nie za bardzo podobały się profesorowi, uważał je za zbyt naturalistyczne i oczywiste, pozbawione stylizacji. Co nie przeszkodziło mu zamieścić ich - jako prace własne - w katalogu wyrobów Królewskiej Odlewni Żeliwa w Berlinie. Wkład studenta uważał za „pomocniczy”.
Innego zdania był sam Kalide, który twierdził, że jest wyłącznym autorem obydwu lwów i pozostał temu zdaniu wierny do końca życia. Do dziś właściwie nie wiadomo, jak to było naprawdę – dlatego obecnie badacze historii ostrożnie przyznają współautorstwo obu artystom (choć tabliczka na cokole, na którym leży lew bytomski, daje palmę pierwszeństwa Kalidemu).
Pomnik ofiar wojny: fontanna, cokół, pamiątkowa tablica
Bytomskiego lwa władze miasta zamówiły w berlińskiej odlewni Hermanna Gladenbecka. Miał upamiętnić ofiary wojny francusko-pruskiej z powiatu bytomskiego. Był to artystyczny odlew wykonany z brązu. Pomnik sfinansowano dzięki publicznej zbiórce funduszy. Stanął na miejskim Rynku w 1879 roku. Nie wyglądał tak, jak teraz. Składał się z niecki fontanny i wysokiego kamiennego cokołu, na którym znajdowała się figura lwa i tablice z nazwiskami poległych: Johann Theophil Karpas, Paul Schiwy, Paul Hruzik, Johann Kubeczek, Johann Muschalik i wielu innych.
Bytomska poniewierka: z Rynku na plac, z placu do parku
I spał sobie spokojnie lew z brązu na Rynku, czuwając nad miastem, aż do czasu, gdy dopadła go... nowoczesność. W 1932 roku bowiem centralnie na samym środku placu, postanowiono ulokować... stację benzynową. Ponieważ lew w tym przeszkadzał, przeniesiono go na dzisiejszy plac Akademicki (Reichspräsidentenplatz). Dotrwał tam do końca wojny.
Jednak spokoju nie zaznał. W 1945 roku wysoki postument, na którym znajdowała się rzeźba, został zniszczony. Pozbawiony oparcia lew trafił więc w 1952 roku do parku (Park Miejski im. Franciczka Kachla). Wylądował przy schodach w pobliżu polany, na której obecnie stoją bytomskie Muzy. Nie miał tam spokoju nawet przez rok. Mniej więcej jesienią przeniesiono go w pobliże parkowej „Góry Miłości”. Spał tam sobie parę miesięcy, aż - mniej więcej w lutym - zniknął w niewyjaśnionych okolicznościach. Jak lunatyk.
Wojna bytomsko-warszawska
O lwa - po latach, bo dopiero w 2006 roku – zatroszczyli się miejski konserwator zabytków, lokalna prasa i mieszkańcy miasta, którzy, dzięki rodzinnym fotografiom, okazali się bardzo pomocni w ustaleniu daty tajemniczego zniknięcia rzeźby. Ostatecznie bytomscy historycy: Przemysław Nadolski i Zdzisław Jedynak, zlokalizowali lwa: spał sobie w najlepsze przy bramie warszawskiego zoo! Jak tam trafił? Do dzisiaj nie wiadomo. Jak lunatyk.
Bytomianie postanowili swojego lwa odzyskać. Zaczęła się więc wolna bytomsko-warszawska. Ówczesny prezydent Bytomia słał pisma do Warszawy, domagając się zwrotu rzeźby. To samo robił prezydent następny. Warszawa opierała się dwa lata. Wreszcie uległa presji śląskiego samorządu, rozlicznych instytucji kultury, stowarzyszeń i instytucji, petycjom i groźbom.
W październiku 2007 roku „Lew śpiący” został przewieziony z Warszawy do Gliwickich Zakładów Urządzeń Technicznych S.A., gdzie poddano go konserwacji i wykonano kopię (która trafiła do warszawskiego zoo w miejsce oryginału). W maju 2008 roku odlew z 1873 roku powrócił do Bytomia. Jednak miasto nie otrzymało go na własność, a jedynie.... na przechowanie.
Od 15 lat bytomski lew ma trochę spokoju. Jednak wielu mieszkańców Bytomia obawia się faktu, że wciąż nie jest tak do końca ich. Bo co będzie, gdy pewnego dnia, kiedy znów go ktoś przestawi, obudzi się i ryknie?
Nie przeocz
- Tak wyglądały Katowice przed II wojną światową na kolorowych zdjęciach. Zobaczcie!
- ATAL Olimpijska w Katowicach. Drapacz chmur wkrótce osiągnie pełną wysokość
- Przebudowa DK 46 w Częstochowie. Kierowców czekają poważne utrudnienia
- Tanie SUV-y do kupienia w Śląskiem. Zobacz, ile kosztują te używane samochody!
Musisz to wiedzieć
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?