Dzieło trochę się zestarzało i w ujęciu „jeden do jednego” wymaga mnóstwa zabiegów inscenizacyjnych. A i to bez gwarancji, że widz bez oporów zechce wejść w szlachecko-wojskową rzeczywistość hrabiego Aleksandra. W Gliwicach poszukano trzeciej drogi. Tekst podrasowano, dopisując mu współczesne to i owo (ale nie wywracając go na nice) i dodano udaną ścieżkę muzyczną Marcina Nenki.
PISALIŚMY:
Przedstawienie Damy i huzary premierowo na scenie Teatru Miejskiego w Gliwicach
Gabriel Gietzky - reżyser rozpoczyna przedstawienie sceną, której u Fredry nie ma. Dwoje współczesnych młodych ludzi, o wyraźnie sentymentalnym usposobieniu, zasypia tuląc się w objęciach. Wiemy już zatem, że to, co zobaczymy będzie jedynie ich snem. Scena nie ma wprawdzie dalszych konsekwencji, ale sprytnie tłumaczy pojawiające się czasem rozdźwięki między tekstem a tym, co widzimy. Nie takie rzeczy w końcu ludziom się śnią, jak Major w słonecznych okularach czy Orgonowa w spódniczce mini... To dalej, jak u Fredry, rzecz o walce płci (co to była, jest i będzie), ale i opowieść o tym, że współczesnej młodej kobiecie, nikt nie aranżuje małżeństwa z mężczyzną, którego nie serce, a rodzina jej wybiera.
Mnie ta interpretacja przekonuje. Gorzej jest niestety z przełożeniem reżyserskiej wizji na wyrazistość sceniczną. Przynajmniej do… 48 minuty spektaklu, kiedy to publiczność po raz pierwszy śmieje się gromko i szczerze, przypominając sobie, że jednak ogląda komedię. I tak będzie już do finału; lekko, zabawnie i pomysłowo. W strukturze spektaklu coś bowiem zgrzyta. Do tej magicznej 48 minuty, do rozmowy Majora z Zosią, akcja zupełnie się nie klei, pointy nie wybrzmiewają, komizm sytuacyjny diabli wzięli, a aktorzy momentami mówią kwestie irytująco niewyraźnie.
Nudno jest, po prostu. Tej nudy nie uzasadnia nawet przyjęta poetyka snu. I nagle, (naprawdę nie wiem jakim sposobem, ale Bogu dzięki) spektakl nabiera życia, postacie rumieńców, zabawne pomysły gonią jeszcze zabawniejsze, a inscenizacja udanie dryfuje w stronę pastiszu, a nawet musicalu. Nie mówiąc o celnie wydobytym podtekście erotycznym, mocno obecnym w „Damach i huzarach”, ale zwykle przez realizatorów dziwnie tłumionym. Wreszcie Panna Aniela, w interpretacji Aliny Czyżewskiej, przebojem wyłania się z niebytu części pierwszej, Zofia Izabeli Baran pokazuje pazurki, a Major Łukasza Kucharzewskiego stawia na własny rozum. Lepiej późno niż wcale, chciałoby się rzec! W odzyskaniu scenicznej wyrazistości na pewno pomogły aktorom włączone do akcji mikrofony, ale to temat na inną rozmowę.
POLECAMY PAŃSTWA UWADZE:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Dzieje się w Polsce i na świecie – czytaj na i.pl
- Oddano hołd ofiarom Zbrodni Katyńskiej. Złożono wieniec na grobie Kazimierza Sabbata
- Szef MSZ: Albo Rosja zostanie pokonana, albo będzie stała u naszych granic
- Lecisz do Londynu? Uważaj. Na słynnym lotnisku rozpoczynają się strajki
- Niedziela była wspaniała. A jaki będzie poniedziałek? Sprawdź prognozę pogody