Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dlaczego księżna Kate zdecydowała się powiedzieć o swojej chorobie? Rozmowa z dr Aleksandrą Musil, wykładowczynią i tłumaczką przysięgłą

Magdalena Nowacka-Goik
Magdalena Nowacka-Goik
Księżna Katarzyna poinformowała, że cierpi na nowotwór. Dodała również, że przechodzi chemioterapię
Księżna Katarzyna poinformowała, że cierpi na nowotwór. Dodała również, że przechodzi chemioterapię fot. BBC Studios / Avalon/East News
Dlaczego księżna Walii Katarzyna zdecydowała się osobiście powiedzieć o swojej chorobie? Czemu rodzina królewska przez lata nie dzieliła się prywatnymi informacjami i kto złamał te zasady? Rozmawiamy z dr Aleksandrą Musil, anglistką, tłumaczką przysięgłą i wykładowczynią akademicką.

Księżna Walii, Katarzyna, przerywa milczenie i osobiście ogłasza na nagraniu w social mediach, że walczy z chorobą nowotworową? Informacja błyskawicznie obiega nie tylko Wielką Brytanię, ale jest szeroko komentowana w świecie, zarówno ze względu na samą informację, jak i to, że księżna zdecydowała się na taką formę komunikatu.

Uważam, że od strony wizerunkowej to bardzo dobra decyzja, bo przecina falę absurdalnych spekulacji dotyczących nieobecności księżnej w sferze publicznej. Jednocześnie, jest to nietypowe posunięcie. Po pierwsze, wbrew temu, jak może wydaje się wielu osobom, księżna Katarzyna jest introwertyczką. Mimo że żyje na świeczniku i z racji swoich książęcych obowiązków jest zobligowana do wielu spotkań z różnymi osobami, to nie jest wylewna, raczej lekko zdystansowana, jeśli chodzi o kwestie bezpośrednio jej dotyczące. Fakt, że decyduje się sama wygłosić oświadczenie o swojej chorobie, nie przez służby prasowe, odczytuję, jako swoisty krzyk rozpaczy z jej strony wobec narastającej fali domysłów dotyczących jej osoby. Tym komunikatem daje przekaz: proszę o przestrzeń, abym mogła w spokoju walczyć z chorobą.

Dzielenie się informacją o złym stanie zdrowia w tej sytuacji to z jednej strony akt odwagi, z drugiej... przyparcie do muru?

Społeczeństwo brytyjskie jest żądne każdej informacji na jej temat, każdego zdjęcia. Trochę przypomina to polowanie medialne, którego doświadczyła jej teściowa, księżna Diana. Kate, co można zaobserwować na nagraniu, jest wyraźnie w słabej kondycji. Rzuca się w oczy jej bladość, zmęczenie. Nie ma wątpliwości, że walczy z chorobą, a jednocześnie, zamiast skoncentrować na tej walce wszystkie siły, decyduje się na niełatwe wystąpienie przed kamerą, w którym dzieli się informacją o swoim stanie zdrowia. To wyznanie z pewnością w wielu osobach wzbudziło współczucie, zarówno ze względu na chorobę, jak i fakt, że okoliczności zmusiły ją do nagrania tego oświadczenia. A przecież wiele z osób, które znajdują się w podobnej sytuacji, nie chce się dzielić takimi informacjami, co jest zrozumiałe. Ona tego komfortu nie miała.

W styczniu pojawił się oficjalny komunikat, że księżna przechodzi poważną operację chirurgiczną jamy brzusznej i będzie nieobecna w przestrzeni publicznej do świąt Wielkiej Nocy. I na tym sprawa powinna się zakończyć.

I w przypadku „normalnej” osoby byłoby to zapewne uszanowane. Niestety, w przypadku członkini rodziny królewskiej tego nie zrobiono. Szybko zaczęły się mnożyć pytania, co to była za operacja i dlaczego księżna nie podzieliła się szczegółami. Ponieważ odpowiedzi nie było, zaczęto spekulować na ogromną skalę. Plotki, domysły, które się pojawiały, nawet zdrową osobę mogłyby zdenerwować, a co dopiero taką, która walczy z chorobą i już z tego powodu czuje się źle fizycznie i psychicznie. Odzywały się wprawdzie głosy rozsądku, ale ginęły w tłumie sensacji. Teorie były absurdalne. Z jednej strony obyczajowe. Plotkowano, że Wiliam ją zdradza, albo ona jego, lub też, że jest ofiarą przemocy domowej. Były też newsy ze sfery pseudomedycznej, według których przeszła operację plastyczną powiększenia biustu lub pośladków, ukrywa kolejną ciążę, albo...obcięła grzywkę i czeka, aż odrosną jej włosy. Proszę pomyśleć, jak takie absurdalne wiadomości mogły wpłynąć na psychikę osoby, która dowiedziała się, że ma raka…

Brak komentarzy nie zmniejszał plotek, ale niewinna z pozoru informacja, zamiast uspokoić tę medialną burzę, jeszcze je wzmocniła. Na koncie księżnej pojawiło się jej uśmiechnięte zdjęcie razem z trojgiem jej dzieci - z okazji obchodzonego w Wielkiej Brytanii w marcu Dnia Matki. Pogodne, ciepłe zdjęcie, mające podkreślić wagę tego święta, być akcentem życzeniowym. Fotografie tego typu już się pojawiały, m.in. księcia Williama z dziećmi przy okazji Dnia Ojca. Zwykle budziły miły odezw. Tym razem jest inaczej. Zdjęcie, zamiast oczekiwanej pozytywnej reakcji, staje się kolejną okazją do złośliwości pod adresem Katarzyny.

Dokładnie. Fotografia zostaje wzięta pod lupę i szczegółowo przeanalizowana. Największe agencje typu Reuters dają sygnał, że było ono retuszowane. Rozpoczyna się prawdziwa nagonka, pojawiają się pytania, co było powodem ingerowania w zdjęcie. Dziennikarze i powiedzielibyśmy - gawiedź żądają, opublikowania oryginalnego zdjęcia. Dziś już wiemy, że tego oryginalnego zdjęcia prawdopodobnie nie było, a na pewno nie było robione w ostatnim czasie. Trudno sobie wyobrazić, teraz, po tym, jak zobaczyliśmy Kate na nagraniu, że mogłaby pozować uśmiechnięta z równie radosnymi dziećmi. Musimy mieć świadomość, że one są już na tyle duże, że mają pewną świadomość, iż mama choruje i to poważnie.

Po publikacji tego zdjęcia było pierwsze niestandardowe zachowanie ze strony członkini królewskiej rodziny. Księżna zabrała głos i osobiście przeprosiła za to, że zdjęcie było poddawane korekcie. To był jej głos, nie żaden oficjalny komunikat prasowy.
Tak. Sama wzięła winę za te zmiany. To był sygnał, że nie chciała nikogo obciążać odpowiedzialnością i że prawdopodobnie sama była pomysłodawczynią publikacji tego wyretuszowanego zdjęcia.

Ale nietypowe było też to, że w ogóle pojawiła się odpowiedź. Przez wiele lat Pałac wyznawał zasadę nie komentowania tego, co piszą media, obecnie jest to coraz częściej łamane.

Tak, to prawda. Dopóki żyła królowa Elżbieta, istniała niepisana, ale bardzo ściśle przez nią przestrzegana zasada, której hołdowali też pozostali członkowie rodziny królewskiej: „never complain, never explain”, czyli w wolnym tłumaczeniu „nigdy nie narzekaj, nigdy się nie tłumacz”. Tę politykę stosowała królowa przez całe swoje długie panowanie. Natomiast w momencie objęcia tronu przez króla Karola III nastąpiła zmiana - jest większa otwartość na kwestie dzielenia się prywatnymi sprawami, w tym, co jest jeszcze większym szokiem, kwestiami dotyczącymi zdrowia.

Przypomnijmy, że także król Karol jest chory onkologicznie, udał się na zabieg w tym samym czasie, co jego synowa, tylko w jego przypadku diagnoza pojawiła się szybko i szybko się nią podzielił. Aczkolwiek w obu sytuacjach zachowali szczegóły dotyczące choroby dla siebie.

Co istotne, nie była to pierwsza informacja o tak poważnej chorobie w rodzinie królewskiej podana oficjalnie - latem ubiegłego roku, była żona księcia Andrzeja, Sarah Ferguson, poinformowała, że zmaga się z nowotworem piersi, a potem także z nowotworem skóry.

Sięgnijmy do historii brytyjskiej rodziny królewskiej. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu było nie do pomyślenia, aby dzielić się z opinią publiczną na temat stanu zdrowia.

Te informacje, o ile w ogóle się pojawiały, były zwykle ogólnikowe i podawane zazwyczaj post factum. Królowa matka też chorowała na raka, a dowiedzieliśmy się o tym dopiero po jej śmierci. Król Jerzy VI, ojciec Elżbiety, zmagał się z nowotworem płuc, o czym nie poinformowano nawet jego samego. Do opinii publicznej przekazywano szczątkowe informacje i bagatelizujące jego stan. Traktowano te sprawy nie tylko jako prywatne, ale wręcz wstydliwe, czasem nawet w sytuacjach, kiedy były krzywdzące dla niektórych osób.Tu można posłużyć się historią kuzynek królowej Elżbiety II w pierwszej linii. Nerrisa i Katherine Bowes-Lyon, córki wuja Elżbiety II ze strony matki, prawie równolatki późniejszej monarchini, urodziły się upośledzone psychicznie, a w 1941 roku zostały umieszczone w zakładzie psychiatrycznym. Nikt o nich nie słyszał, dopóki nie odkryli tego dziennikarze w latach dziewięćdziesiątych. Mało tego, w Burke’s Peerage, czyli księdze, w której zapisani są wszyscy brytyjscy arystokraci, podano, że kobiety zmarły w latach 60. Tymczasem stało się to w latach 80. Ta informacja została ukryta i było to odebrane zdecydowanie negatywnie.

Czy w protokole dworskim rodziny królewskiej zawarte są jakieś wytyczne dotyczące dzielenia się tak prywatnymi informacjami?

Rodzina królewska musi zachować pewną aurę tajemniczości, tworzy pewnego rodzaju iluzję lepszego świata, swoistą bajkę. Dzielenie się prywatnymi informacjami niszczy ten nimb, pokazuje, że royalsi są takimi samymi osobami jak my… Naruszenie protokołu w tym zakresie nie jest dobrze widziane. Warto wspomnieć tu o księżnej Dianie, która zbuntowała się przeciwko temu. Wiemy dziś, że pomogła napisać książki na swój temat, nagrywając taśmy zwierzeń. Udzieliła też słynnego wywiadu BBC, w którym bez ogródek podzieliła się informacją o romansie Karola. Karol zresztą kilka lat później zrewanżował się, również dzieląc się z mediami sferą prywatności. To Diana zapoczątkowała otwartość, zdecydowanie jednak nie była to otwartość mile widziana przez członków rodziny królewskiej.

Czy są pozytywy podzielenia się tak prywatną informacją jak stan zdrowia?

Zdecydowanie tak! To, że Karol podzielił się informacją o chorobie, sprawiło, że wzrosło zainteresowanie badaniami prostaty (król przechodził zabieg związany z prostatą, potem ukazał się komunikat o jego chorobie nowotworowej, chociaż było podkreślane, że nie jest to rak prostaty - przyp. red.), podobnie było w przypadku Sary Ferguson. To pozytywy dzielenia się takimi informacjami.
I znak czasu. Sygnał wysłany do społeczeństwa: nie mogę być tak sławny, bogaty, mieć rezydencję, ale członek rodziny królewskiej może zachorować tak jak każdy. Kate, piękna, mająca fantastyczną, idealną rodzinę - także.
Rak, niestety, nie omija nawet tych najsławniejszych i najbogatszych. Warto dodać, że w tym przejmującym nagraniu księżna Katarzyna dodała też otuchy innym osobom cierpiącym na nowotwór, podkreślając, żeby nie tracili wiary i nadziei, bo nie są sami.

Jak zmienił się stosunek Brytyjczyków po oświadczeniu księżnej?

Prasa brytyjska już bije się w piersi. W mediach brytyjskich pojawiły się nagłówki: „wstydzimy się” czy „Zawiedliśmy naszą przyszłą królową”. To mocne, ale prawdziwe. Warto też zwrócić uwagę, że termin wydania oświadczenia, nie był przypadkowy. To był ostatni dzień przed dłuższą wielkanocną przerwą świąteczną w brytyjskich szkołach. Katarzyna i Wiliam chcieli zapewne oszczędzić dzieciom pewnych sytuacji, ochronić od spojrzeń czy szeptów na szkolnym korytarzu. Kiedy wrócą po feriach świątecznych, sprawa nie będzie miała już tego waloru nowości. Widać również, że Katarzyna chce kontrolować narrację na temat swojego zdrowia, nie chciała wydawać bezosobowego oświadczenia, chciała też sama poprosić poddanych o czas i przestrzeń, aby mogła zmierzyć się z chorobą w spokoju - to bardzo przejmujące.

Na razie ogół zareagował ze współczuciem i pozytywnie. I to na tyle przebiło się do przestrzeni publicznej, że para książęca wystosowała podziękowania za wsparcie. A doniesienia prasowe, które się pojawiają, mają ciepły kontekst, jak choćby to, że król Karol, który w styczniu przebywał w tym samym szpitalu, co księżna Walii, odwiedzał ją w szpitalnym pokoju, zaglądał tak zwyczajnie, w szlafroku, bo też był pacjentem. Takie informacje, które zapewne przekazali pracownicy szpitala, nie są groźne. Pytanie, czy wobec tej sytuacji pojawią się dalsze naciski, drążenie o szczegóły choroby, czy ktoś nie będzie chciał odpuścić?

To już się pojawiło. Trzech pracowników szpitala, w których przebywała Katarzyna, próbowało dotrzeć do jej dokumentacji medycznej. Nie udało im się, nie złamali systemu bezpieczeństwa, ale takie próby pewnie jeszcze będą. Już jest parcie, aby dowiedzieć się, co dokładnie jej dolega. To będzie się działo. To nie jest koniec polowania. Niestety.

Dr Aleksandra Musiltłumaczka przysięgła języka angielskiego, absolwentka Wydziału Filologicznego Uniwersytetu Śląskiego (anglistyka i iberystyka) oraz Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Jagiellońskiego (prawo dowodowe). Ukończyła roczną Szkołę Prawa Angielskiego oraz Prawa Unii Europejskiej (University of Cambridge and British Law Centre) oraz specjalistyczne kursy dla tłumaczy na City University w Londynie. Jest wykładowczynią i autorką akademickich programów nauczania przekładu prawniczego. W ramach hobby zgłębia tajniki historii sztuki i architektury angielskiej na kursach prowadzonych przez Oxford University. Pasjonuje się językami obcymi i dalekimi podróżami.

Nie przeocz

Musisz to wiedzieć

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

MECZ Z PERSPEKTYWY PSA. Wizyta psów z Fundacji Labrador

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera