Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dlaczego w debacie o przyszłości Śląska nikt nie mówi o konkretach? Rozmowa z Julią Kloc – Kondracką, radną Sejmiku Województwa Śląskiego

Krzysztof Jabłczyński
arc. Julia Kloc – Kondracka

Obecna kadencja Sejmiku Województwa Śląskiego dobiega końca. Jak Pani ocenia te pięć lat?

Julia Kloc – Kondracka - To była najdziwniejsza i najtrudniejsza kadencja w historii polskiej demokracji. Na wiele spraw nie mieliśmy wpływu, a podstawową umiejętnością stała się sztuka dostosowania do zmiennych, kryzysowych warunków zewnętrznych. Mam na myśli pandemię i wojnę na Ukrainie, które wywołały ogromny chaos w europejskiej gospodarce, a zwłaszcza w sektorach surowcowo-energetycznych. Szkoda, że Unia Europejska, która ma coraz większy wpływ na nasze życie, nie wyciągnęła lekcji z tego dziejowego zakrętu.

- Co ma Pani na myśli?

- Niestety w kwestii polityki klimatycznej, Unia Europejska wciąż idzie w „zaparte”. Technokraci udają, że nie widzą, jak wymyślony przez nich Zielony Ład wpędza Europejczyków w ubóstwo energetyczne. Nie wspominam już o unijnej gospodarce, która traci konkurencyjność i w globalnej skali przestaje się liczyć. Niestety, w tej sprawie Bruksela wyznaje zasadę: ani kroku wstecz – maszeruj i giń. Ofiarą tej polityki padnie cała Unia Europejska, ale na pierwszej linii tego ideologicznego frontu jest region najmniej odporny na tak radykalne zmiany, czyli Śląsk.

- Ta słaba odporność wynika z tego, że Śląsk jest wciąż największym regionem górniczym w Europie.

- Słysząc niektórych unijnych, ale też niestety polskich polityków, można odnieść wrażenie, że Śląsk jest sam sobie winien, że ma węgiel. Jest to przejaw nie tylko hipokryzji ale także braku szacunku do historii własnego kraju i regionu. Polska odbudowała się z powojennych ruin dzięki temu, że miała niewyczerpane zasoby śląskiego węgla. Przez dekady był „czarnym złotem”, a teraz z powodu lewicowego amoku, który ogarnął Unię Europejską, nagle ma stać się „czarnym ludem”? Nie jesteśmy Szwecją, której warunki geograficzne pozwoliły oprzeć narodową energetykę na elektrowniach wodnych. Mimo tego Bruksela wymaga, aby Polska była przygotowana do transformacji energetycznej, w takim samym stopniu jak Szwecja.

- Zielony Ład to wciąż jeszcze ochrona środowiska, czy już tylko sama polityka?

- Polityka i to w najgorszym wydaniu, gdzie nie liczy się dobro wspólne, ale brutalna gra o władzę, wpływy i pieniądze. Zielony Ład, a zwłaszcza jego najbardziej ortodoksyjna wersja czyli pakiet „Fit for 55” to prosta droga do upadku europejskiej, polskiej i zwłaszcza śląskiej gospodarki. Nie wytrzyma tego żadna branża. Począwszy od energetyki, poprzez motoryzację, budownictwo, przemysł, rolnictwo, a na turystyce kończąc. Technokraci opowiadają jakieś bzdury o ograniczaniu emisji dwutlenku węgla. Chińskie kopalnie w cztery dni produkują tyle węgla ile polskie górnictwo przez rok. Jeśli Bruksela doprowadzi do upadku górnictwo na Śląsku, to ten brak natychmiast zostanie uzupełniony przez surowiec z Chin, Australii, Kolumbii i innych krajów, które z „nadzieją” patrzą na gospodarczy upadek Unii Europejskiej. Trzeba sobie to jasno powiedzieć, że polityka klimatyczna Unii Europejskiej, która wyniszcza nasz region, nie ogranicza, lecz jedynie przesuwa w inne rejony świata emisję dwutlenku węgla. Niestety przez cynizm i zaślepienie eurokratów najbardziej traci Polska, której gospodarka wciąż opiera się na węglu. Przede wszystkim zaś ucierpi na tym Śląsk, ze względu na to, że jest – jak już wspomnieliśmy - największym regionem górniczym w Europie.

- Uważa Pani, że transformacja energetyczno-gospodarcza powinna być najważniejszym tematem kolejnej kadencji Sejmiku Samorządowego?

- Zdecydowanie tak. Nie możemy pozwolić na to, żeby o przyszłości naszego regionu decydowano tylko w Warszawie, Brukseli, Berlinie i Paryżu. Głos z Katowic musi być wysłuchany, zrozumiany i zaakceptowany na europejskich salonach.

- Wie Pani ile będzie kosztować „zielona” modernizacja naszego regionu?

- To jest pytanie, które powinno pojawiać się na sesjach Sejmiku Województwa Śląskiego, ale widocznie jest to temat tabu. Trzy lata temu eksperci śląskich spółek górniczych mówili nawet o bilionie złotych. Ale to było przed rozregulowaniem rynku energetycznego z powodu wojny na Ukrainie i przed najbardziej radykalnymi, a raczej szalonymi pomysłami Brukseli. To już nie ma znaczenia, czy transformacja będzie kosztować bilion albo dwa. Chodzi o to, że takich pieniędzy Polska nie ma i na pewno nie dostanie ich z Unii Europejska. To mnie najbardziej martwi w publicznej debacie o przyszłości Śląska, że nikt nie mówi o konkretach. Nikt – nawet media - nie zadaje pytań, co zrobić aby naszego regionu nie zatopił Zielony Ład?

- Zmiana rządu, pomoże Polsce w zmierzeniu się z wyzwaniami transformacji energetyczno-gospodarczej?

- Pod tym względem jestem pesymistką. Rząd w Warszawie i Śląski Urząd Marszałkowski płyną z głównym nurtem Unii Europejskiej. To są ludzie, którzy nigdy nie będą mieli odwagi ani interesu, aby w obronie Śląska postawić się Ursuli von der Leyen albo Olafowi Scholzowi. Generalnie, kiedy nie ma już rządu Mateusza Morawieckiego, nasz region został w Europie sam ze swoimi problemami. Poza pojedynczymi europosłami nikt już nie zabiega o interesy Śląska, a przede wszystkim nikt nie walczy o branżę surowcowo-energetyczną. Urszula Zielińska, wiceminister Środowiska i Klimatu, chyba jeszcze nie zdążyła się zainstalować w nowym gabinecie, a już zakomunikowała, że Unia Europejska, w tym Polska, musi do 2040 roku zredukować emisję dwutlenku węgla o 90 proc. Nikt z regionalnych władz nawet nie skomentował tej skandalicznej wypowiedzi, choć oznacza ona wyrok śmierci na Śląsk.

- Rząd i ministerstwo sprostowały, że to nie było oficjalne stanowisko Polski.

- I co z tego? W dwa tygodnie później Komisja Europejska w oficjalnym komunikacie przedstawiła dokładnie to samo, o czym mówiła Zielińska. Jeżeli Bruksela nie zejdzie z tej drogi, a przynajmniej nie przyhamuje tempa, Unię Europejską czeka katastrofa, a pierwszy upadnie Śląsk. Rolnicy już wyszli na ulice, bo jako ludzie praktyczni i pragmatyczni, wiedzą czym się skończy klimatyczne szaleństwo.

- Ślązacy też powinni protestować?

- Moim zdaniem sprzeciw wobec klimatycznego radykalizmu będzie narastał w całej Europie. Dziś na ulice wyszli rolnicy, jutro przyjdą robotnicy z zamkniętych fabryk, a pojutrze zjawi się młodzież, ograbiona ze złudzeń i  oszukana „zieloną” utopią. Być może to szaleństwo zostanie powstrzymane dzięki czerwcowym wyborom do Parlamentu Europejskiego. Jeśli jednak znów zwycięży ideologia nad rozumem i nic się nie zmieni w unijnej polityce, to czeka nas nowa Wiosna Ludów.

- Zmieńmy temat rozmowy. To, że jest Pani kobietą, pomaga czy szkodzi w polityce?

- Szczerze mówiąc, nie zastanawiam się nad tym. Na pewno nie wyznaję zasady, że w życiu coś się komuś należy z racji płci. Na wszystko sobie trzeba zapracować.

- Nie wszystkim kobietom spodoba się ta odpowiedź.

- Wiem, że we współczesnym świecie wartości nie są modne, bo ich przestrzeganie wymaga trochę odpowiedzialności i życiowej rozwagi. Dla mnie rodzina nie jest kaprysem, ale fundamentem wszystkiego, co najważniejsze: poczucia własnej wartości i przydatności, empatii, solidarności, miłości. W mediach i tak zwanej przestrzeni publicznej obowiązuje dosyć stereotypowy opis sytuacji polskich kobiet. Feministki i lewicowe aktywistki mają opinię nowoczesnych i poprawnych politycznie, a konserwatystki dostają łatkę zacofanych i nieuświadomionych społecznie. To fałszywy obraz. Jestem kobietą nowoczesną, ale mój sposób postrzegania świata został ukształtowany przez kod kultury, na którym zbudowana została nasza cywilizacja. Te wartości sprawdziły się przez dwa tysiące lat i nie ma powodu, aby teraz wywracać świat do góry nogami. W demokracji każdy polityk czy samorządowiec ma prawo do własnych poglądów, a od ich oceny są wyborcy.

- Zaczęliśmy rozmowę od tego, że mijająca kadencja Sejmiku była bardzo trudna. Nic nie udało się zrobić?

- Trudna sytuacja zewnętrzna miała spory wpływ na to, co działo się na Śląsku w ciągu ostatnich pięciu lat, ale nie znaczy to, że rozwój regionu stanął w miejscu. Wśród realizowanych inwestycji jest, m.in. remont Drogi Wojewódzkiej 928, z Mikołowa do Kobióra. Zabiegałam o to praktycznie od początku mojej pracy w Sejmiku, czyli od 2014 roku. Trzeba też mocno podkreślić, że w ciągu ostatnich lat motorem rozwoju województwa było wsparcie ze strony rządu. Premier Mateusz Morawiecki zainicjował wiele programów rozwojowych i inwestycyjnych, których beneficjentami były samorządy lokalne. Nie ma gminy czy miasta, gdzie nie trwałaby budowa albo remont ważnego obiektu użyteczności publicznej. Na przykład w Mikołowie, z udziałem rządowych środków powstaje nowa siedziba Ogniska Pracy Pozaszkolnej. Powstanie nowoczesny ośrodek, gdzie młodzież z całego powiatu mikołowskiego będzie mogła szlifować swoje talenty i realizować pasje. Jest to jedna z wielu tysięcy inwestycji realizowanych na Śląsku z rządowych środków, ale wybrałam ten przykład celowo. Mikołowski OPP jest inwestycją w młode pokolenia. Niesie optymizm i promyk nadziei na lepszą przyszłość, a tego potrzebujemy teraz chyba wszyscy.

od 12 lat
Wideo

Gazeta Lubuska. Winiarze liczą straty po przymrozkach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera