Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Do samorządności wciąż jeszcze musimy dorastać. Rozmowa z prof. Jerzym Buzkiem, posłem do PE, premierem RP w latach 1997-2001

Elżbieta Kazibut-Twórz
Nie ma dla mnie najmniejszych wątpliwości, że najlepszy wybór to samorządność przez duże ,,S”! - mówi prof. Jerzy Buzek
Nie ma dla mnie najmniejszych wątpliwości, że najlepszy wybór to samorządność przez duże ,,S”! - mówi prof. Jerzy Buzek Materiały prasowe
Poseł do Parlamentu Europejskiego z woj. śląskiego, premier RP w latach 1997-2001, były przewodniczący Parlamentu Europejskiego, prof. Jerzy Buzek, mówi o dokonaniach polskiej samorządności i wyzwaniach, jakie przed nią wciąż stoją.

Panie premierze, reforma samorządowa przebiegała w Polsce w dwóch etapach. W marcu 1990 roku Sejm kontraktowy przyjął ustawę o samorządzie terytorialnym, ale dopiero po wyborach 1997 roku pana rząd wprowadził ją w pełni. Dlaczego na samorząd musieliśmy długo czekać?

Przejście od socjalizmu do demokracji nie było łatwe, na szczęście u nas odbyło się bez rozlewu krwi. Byliśmy po półwieczu panowania systemu, który zaprzeczał zasadom wolności i odpowiedzialności obywatelskiej. Z takiego stanu społecznego ducha nie wychodzi się w kilka miesięcy, a rządzący muszą wykazać się odwagą.

Jak pan zapamiętał tamte lata?
To był czas pełen emocji, ale i dyskusji. Z 49 województw stworzyliśmy 16 dużych regionów, które miały być motorem rozwoju kraju. Wszystkie likwidowane województwa protestowały. Problem był nie tylko w liczbie województw, ale również w przynależności poszczególnych miast. W Sejmie o kształcie województwa decydowały często trzy – cztery głosy.

Nie ma dla mnie najmniejszych wątpliwości, że najlepszy wybór to samorządność przez duże ,,S”!

Nie udało się obronić początkowej liczby 12 województw…
Ta szesnastka, która wyłoniła się po miesiącach dyskusji w parlamencie oraz na ulicach Warszawy i miast wojewódzkich, to była najmniejsza liczba, jaką można było wtedy przeforsować i której nie zagrażało weto prezydenta. Opozycja z jednej strony podgrzewała atmosferę w likwidowanych województwach; z drugiej strony po przyjęciu ostatecznego kształtu atakowała nas za zbyt dużą liczbę województw, zapominając, że te dodatkowe cztery regiony były wymuszone przez nią właśnie i prezydenta. Zresztą w ramach samej koalicji zmniejszenie liczby województw też nie było łatwe.

Patrząc z dzisiejszej perspektywy, te cztery dodatkowe województwa zrobiły różnicę?
Myślę, że ze względu na rozwój kraju, dwanaście było optymalną liczbą. Chodziło o odpowiednio duże regiony, aby sprawnie zarządzać funduszami i budować długofalowe strategie rozwoju. Pamiętam pierwsze kontrakty regionalne podpisane już po nowym podziale na województwa, ale przed wejściem do Unii – opiewały na kwoty rzędu zaledwie kilkudziesięciu milionów złotych. Dziś te kwoty sięgają miliardów euro. Nasza reforma miała przygotować więc kraj na wdrażanie tak wielkich środków. I to się udało! Być może wtedy niektórym politykom zabrakło wyobraźni.

Spełniły się pana oczekiwania związane z reformą?
Reforma, którą wprowadzaliśmy, to nie tylko ilość i struktura województw czy samorządowe powiaty, ale cały pakiet instrumentów, który przygotowaliśmy, aby samorządy mogły skutecznie sprawować swoje funkcje. Dlatego też tak boleśnie na realizacji reformy odbiły się weta prezydenta w 2001 roku. Jedno dotyczyło ustawy o finansowaniu jednostek samorządu terytorialnego; brak tej ustawy do dzisiaj radykalnie osłabiło działania powiatów. Drugie weto dotyczyło ustawy reprywatyzacyjnej, która porządkowała prawa własnościowe nieruchomości będących w dyspozycji samorządu. Kolejne rządy nie rozwiązały także tego problemu ze znanymi dzisiaj bolesnymi skutkami dla samorządów. Obydwie zawetowane ustawy były bardzo ważną częścią reformy samorządowej, o czym się dziś nie pamięta.

W jakim kierunku powinna rozwijać się samorządność?
Do samorządności, a więc poczucia odpowiedzialności za siebie i innych, wszyscy dorastamy, trzeba ją praktykować, aby okrzepła. Z jej dobrodziejstw natomiast korzystamy powszechnie. Jesteśmy dumni z naszych „małych ojczyzn” i jasno domagamy się dalszych korzystnych dla nas zmian. Uczyć musimy się zaś odporności na populizm, czyli ślepą wiarę w cuda, które niektórzy nam obiecują.

Obawia się pan centralizacji?
Dla samorządowców i co najmniej połowy obywateli sprawa jest bezdyskusyjna: samorządność ma głęboki sens. Dla rządu natomiast, wprowadzanie jej zasad, a zwłaszcza decentralizacja kompetencji i idąca za tym decentralizacja finansów publicznych wymagają rezygnacji z części władzy. Nie tylko obecnie, ale i w poprzednich rządach był z tym problem. Tymczasem centralizacja łączy się nierozerwalnie z realnym socjalizmem, z którego przecież chcieliśmy wyjść! Ale od samych samorządowców również domagam się od dawna przekazywania kompetencji i środków „w dół” do organizacji obywatelskich; to one niektóre zadania wykonują najlepiej.

PROF. JERZY BUZEK O EUROPIE SAMORZĄDNEJ:
Nie ma dziś poważnej, sprawdzonej praktycznie koncepcji demokracji, bez samorządności lokalnej, choć różne mogą być jej modele. Jeżeli wzdychamy dzisiaj do zamożności i świetnej jakości życia Skandynawów, Szwajcarów, Austriaków czy Niemców, to warto pamiętać, że tam właśnie wdrożono uważany za najlepszy model samorządności z szeroką autonomią kompetencyjną i finansową, oparty o zapisy konstytucyjne; dodatkowo kraje te wprowadzają zasady partycypacji obywatelskiej. I taki właśnie kierunek zmian wytyczyliśmy w reformach 1990 i 1998 roku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!