Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czip zamiast bramek na autostradach? Wiemy jak go oszukać

Michał Wroński
arc
Z polskich autostrad mogą zniknąć bramki i papierowe bilety za przejazd. Zastąpią je czipy, które będą dokładnie naliczać przejechane kilometry. Elektroniczny pobór opłat zacznie działać już w lipcu przyszłego roku. Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad podpisała właśnie umowę z operatorem systemu.

Na początek obowiązkowo obejmie on tylko kierowców ciężarówek. Właściciele samochodów osobowych mogą od lipca testować system dobrowolnie. Później jednak i oni nie będą mieli wyboru. Jak przekonuje Marcin Hadaj, rzecznik GDDKiA , nowy system będzie nie tylko sprawniejszy, ale i bardziej sprawiedliwy od dotychczasowego.

- Kierowca zapłaci za faktycznie przejechane kilometry - mówi Hadaj.

Skąd jednak będzie wiadomo, który samochód, gdzie i ile kilometrów przejechał autostradą? To mają zapewnić niewielkie nadajniki montowane na szybie pojazdu. Ich sygnał odbiorą zawieszone nad drogą czujniki, które przekażą tę informację do systemu, a ten potem wystawi kierowcy odpowiednią fakturę. Ile w nowym systemie wynosić będzie opłata za jeden kilometr jazdy autostradą? Tego dowiemy się w grudniu. Mikołaj Karpiński, rzecznik resortu infrastruktury, zapowiada jednak, że średnia stawka nie powinna przekroczyć 46 groszy. Zastrzega przy tym, że to ograniczenie dotyczy tras pozostających w zarządzie Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, czyli np. autostrad A1 lub A4 od Katowic w kierunku Wrocławia.

Wszystko o drogach w regionie na www.dziennikzachodni.pl/drogi

Co innego w przypadku zarządzanego przez Stalexport Autostradę Małopolską odcinka A4 między Katowicami a Krakowem. - Tam, gdzie opłaty pozostają w gestii koncesjonariusza, stawki mogą być różne - przyznaje Karpiński.

Na to, by nowy system w ogóle zaczął obowiązywać na koncesyjnych odcinkach autostrad zgodę muszą wyrazić ich zarządcy. Drogowcy liczą, że w ciągu ośmiu miesięcy przekonają ich do pomysłu. - Nie mówimy "nie". Wszystko zależy od szczegółów propozycji, jaką nam przedstawi GDDKiA - mówi Rafał Czachowski, rzecznik SAM.
W październiku przyszłego roku skończy się darmowa jazda z Gliwic do Wrocławia autostradą A4. Na bramkach w Sośnicy trzeba będzie kupić bilet. Punkty poboru opłat pojawiać się będą też w miarę oddawania do użytku kolejnych odcinków autostrady A1 - docelowo przegrodzą one jezdnię za węzłem Gorzyce, w Sośnicy, Zabrzu Maciejowie oraz Pyrzowicach. By przejechać od lotniska do czeskiej granicy (ponad 92 km.) kierowca będzie więc musiał cztery raz zatrzymać się przed szlabanem. Unikną tego tylko ci, na ochotnika zamontują w swoim samochodzie niewielki nadajnik. Pozwoli on określić ile kilometrów samochód przejechał autostradą i ta informacja stanie się podstawą do przesłania jego właścicielowi odpowiedniej faktury. Nie będzie zatem potrzeby, aby tracić czas na kupowanie tradycyjnego biletu w punktach poboru opłat.

- Od lipca taki system obowiązkowo obejmie ciężarówki oraz autobusy. Kierowcy aut osobowych na początku będą mogli przystąpić do niego dobrowolnie - mówi Marcin Hadaj, rzecznik Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad.

Pomysł nie jest nowy - podobne systemy działają już m.in. w Austrii, Czechach, Słowacji i Szwajcarii. Tyle tylko, że choć od jego uruchomienia w Polsce dzieli nas zaledwie kilka miesięcy, to szczegóły dopiero czekają na sprecyzowanie. Najbardziej prawdopodobna wysokość stawki za przejazd jednego kilometra zarządzanej przez państwo autostrady to 46 groszy. Ile zapłacimy na odcinach koncesyjnych? Tego nie wiadomo. Nie wiadomo zresztą nawet, czy te ostatnie w ogóle zostaną objęte elektronicznym system poboru opłat.

- Bez nich system nie będzie tak dogodny dla kierowców jak być powinien. Dlatego będziemy zachęcać prywatnych koncesjonariuszy, by już od lipca weszli do systemu - podkreśla Hadaj.
Co na to sami zainteresowani? Rafał Czachowski, rzecznik Stalexportu Autostrady Małopolskiej (zarządcy płatnego odcinka A4 z Katowic do Krakowa) nie odrzuca propozycji drogowców.

- To mogłoby nawet poprawić płynność ruchu na bramkach. Nasza decyzja zależy jednak od tego, jakie konkretne rozwiązania techniczne i finansowe zostaną nam przedstawione - wyjaśnia Czachowski.

Jak to działa?

Nadajnik (wielkości pudełka zapałek) kupimy na stacjach benzynowych (jego cena nie powinna przekroczyć 15 euro)

Przy wjazdach na autostradę zamontowane zostaną tzw. bramownice czyli czujniki odbierające sygnał z nadajników. Na podstawie tych sygnałów system obliczy ile kilometrów przejechał dany samochód.

Przemnożenie ilości przejechanych kilometrów oraz wyznaczonej przez resort infrastrukty stawki da kwotę, która będziemy musieli zapłacić.

Ten system łatwo oszukać

Rozmowa z Milanem Biegoniem czeskim kierowcą.

Wcześniej od nas wprowadziliście elektroniczny pobór opłat na autostradach. Jak się on sprawuje?
Budzi wiele zastrzeżeń. Jeszcze przez wprowadzeniem tego systemu naukowcy ostrzegali, że łatwo go będzie oszukać. Producent zapewniał, że to niemożliwe, ale okazało się, że to naukowcy mieli rację.

Jak to możliwe?
Starczy włożyć nadajnik do torby z aluminium, by zagłuszyć wysyłany przez niego sygnał. Jedzie się wtedy, a system tego nie widzi. Zdarza się też, że tirowcy jadą bardzo blisko jeden za drugim - czujniki na bramkach "widzą" w takiej sytuacji tylko jeden samochód. Do tego dochodzą jeszcze kłopoty z utrzymaniem samej aparatury na bramkach - tam jest mnóstwo różnych kabli, stąd często pada ona łupem złodziei.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!