Dwugłos: Ostrzeżenia dla turystów. Powinniśmy się do nich stosować?
Bisztyga: Zamach stanu to sprawa poważniejszego kalibru
Prof. Andrzej Bisztyga, kierownik katedry prawa i administracji GWSH, spec. od praw człowieka
Po zeszłotygodniowym zamachu stanu w Turcji Ministerstwo Spraw Zagranicznych objęło ostrzeżeniem „Nie podróżuj” cały teren tego kraju (rozmowa odbyła się przed decyzją prezydenta Turcji o wprowadzeniu stanu wyjątkowego na okres trzech miesięcy). Czy pana zdaniem alerty ministerstwa są czasami przesadzone?
W moim przekonaniu nie. Ministerstwo na bieżąco moni-toruje sytuację w Turcji i dostosowuje swoje stanowisko do dynamiki mających tam miejsce wydarzeń.
Podwyższone alerty MSZ dotyczą też innych państw, np. Egiptu, gdzie obowiązuje ostrzeżenie „Nie podróżuj” z wyjątkiem wyjazdów grupowych do określonych miejscowości turystycznych, Francja również ma podniesione ostrzeżenie (do poziomu: „Ostrzeżenie przed po-dróżą”). Czy obejmowanie całego terytorium państwa jest zasadne, jeśli do takich zdarzeń dochodziło w poszczególnych rejonach państwa?
Nie wrzucałbym do przysłowiowego „jednego kotła” takich państw jak np. Turcja i Francja. Oczywiście zagrożenie zamachem terrorystycznym istnieje w każdej chwili, ma jednak pewien charakter incydentalny. Owszem, jest to zagrożenie permanentne i każdy musi samodzielnie oceniać, czy podróżować w te miejsca. Natomiast jeśli chodzi o takie wydarzenie, jak zamach stanu czy likwidacja następstw próby tego zamachu, to jest to zdecydowanie poważniejsze zjawisko o zasięgu ogólnokrajowym. Mam świadomość, że określone działania koncentrują się w wiodących miejskich ośrodkach administracyjnych (w przypadku Turcji były to głównie Stambuł i Ankara - przyp. red.), niemniej dotyczy to całego państwa. Zgoda co do tego, że miejscowości turystyczne (podobną sytuację przerabialiśmy w Egipcie) na pewno znajdują się pod szczególną ochroną władz - z oczywistych względów biznesowych, są traktowane w inny sposób, ale w moim przekonaniu tutaj sprawa jest zdecydowanie poważniejszego kalibru.