Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dziadul: Człowiek innego świata. Nie trzeba było być celebrytą, by być kimś

Jan Dziadul
Miałem przyjemność uzasadniać Grand Prix w konkursie Silesia Press. Wyniki znacie. Zwycięski wywiad wyprowadza z cienia postać niezwykłą - Jerzego Gottfrieda, lata temu okrzykniętego architektem Katowic i naczelnym budowniczym Śląska.

Ciut wcześniej, na Europejskim Kongresie Gospodarczym w Katowicach, przysłuchiwałem się dyskusji o metropoliach, w której to słupski prezydent Robert Biedroń krytykował nasilający się centralizm władzy w Polsce. Przytoczył m.in. przykład ustawy dekomunizującej naszą przestrzeń publiczną - choć nie wymienił jej z imienia - ale i tak było jasne, o co chodzi, kiedy grzmiał: Dopóki będę prezydentem, nikt z Warszawy nie będzie decydował, jak w moim mieście nazywają się place i ulice. To przywilej mieszkańców Słupska i cześć pieśni.

Spróbuję te dwa akapity spiąć tematyczną klamrą.

Znakomitą rozmowę z Gott-friedem czytałem „na żywo” pod koniec ubiegłego roku na naszych łamach. Inaczej jednak ona smakuje, gdy podlega zawodowej ocenie. I gdy czyta się między wierszami. Ta sztuka niegdyś powszednia, wyprowadzająca mentalnie nielotną cenzurę w pole - dziś, kiedy wszystko wolno i pod pierwszym dnem nie kryje się drugie i trzecie, niemal zanikająca. A jednak...

Gottfriedowie - lwowska familia osiadła na Śląsku od 1928 r. Z wojenną przerwą w Warszawie po wysiedleniu ze Święto-chłowic. Jerzy, powstaniec warszawski, ranny na Mokotowie w czasie ataku na koszary SS. Ma swoją prawdę o narodowym zrywie stolicy. Niczym nie usprawiedliwia takiego szafowania życiem i krwią ludzi.

Ale zaraz gryzie się w język i zastrzega: „Kiedyś postanowiłem, że o powstaniu nie powiem złego słowa”. I nie powiedział. Ale sprawny czytacz międzywierszowy swoje wie.

W całej jedenastoletniej historii konkursu Silesia Press wiele prac poświęcano śląskim architektom albo ich dziełom. Bo też twórców mamy wybitnych. Ale dla sprawnej konkluzji w sukurs przychodzi mi wieszcz - architektów wprawdzie było wielu, ale żaden z nich nie śmiałby stanąć przy Gottfriedzie. Dlaczego więc zamilkł na lata, przyjmując jedynie funkcję bacznego obserwatora architektonicznej i urbanistycznej przestrzeni?

Patrz między wiersze, czytaczu! To jak amen w pacierzu szmatława łata przypięta wszechobecnemu wówczas socrealizmowi - w architekturze, sztuce, obyczajności - jednym słowem w życiu en masse. Tylko z drugiej strony - w tamtych latach, po wojnie, która zrównała z ziemią ludzi i domy - jakie wzorce mogły nam Szanowny Panie Jerzy przyświecać? Troskliwie hołubiony kaganiec oświaty szlag trafił w zawierusze dziejowej, trzeba było się przerzucić na kadzidło, którym nowa władza upajała swoje monumentalne zapędy i idee - także w architekturze.

Jerzy Gottfried twierdzi, że na Śląsku socrealizm się nie przyjął. Bo też gdzie go szukać? W projekcie byłego gmachu związków zawodowych, dzisiaj części Urzędu Marszałkowskiego? W Centrum Kultury Śląskiej w Świętochłowicach, wcześniejszym Domu Kultury Huty „Zgoda”? A może w Teatrze Ziemi Rybnickiej? Czy z tamtą złą epoką nie kojarzy się czasem wyburzony wieżowiec DOKP?

Serce twórcy krwawi, kiedy jego dzieło rozbierane jest cegła po cegle, albo niszczeje, jak kompleks pawilonów wystawienniczych przy Targach Katowickich (d. OPT) - jednak nijak nie da się przypisać dziełom tym socjalistycznej formy i treści. Może ktoś dojrzy jej cień w kształcie „Kapelusza” w Hali Kwiatów w Parku Śląskim?

Szkoda, że mistrz Gottfried tak późno otworzył się na prawdy oczywiste. Wszak projekty tamtych budowli nie zawsze kreślono w partyjnych gabinetach. Niegdyś Jerzy Ziętek wybrał się w delegację, żeby obejrzeć słynny park Prater. Siadał sobie przy piwie z wiedeńskimi kamratami nad modrym Dunajem, a Gottfried kombinował - co by tu można było zaszczepić w naszym rodzimym socjalistycznym WPKiW? Z tego architektonicznego podglądania wyrosła w naszym parku ponad 50-metrowa wieża szklarniowa. Już nie istnieje. A na kształt „Kapelusza” Ziętek nic nie powiedział, bo cenił mądrzejszych od siebie - w danej dziedzinie, rzecz jasna.

Teraz postać generała ma zniknąć z naszej przestrzeni publicznej. Zamiast do Parku Śląskiego jego imienia będzie się chodzić... proszę dopisywać. W następnej kolejności pod nóż mogą pójść dzieła Gottfrieda i jemu podobnych. Ludzie, weźmy się z samorządem za ręce! Pokażmy za Biedroniem, że nikt nam nie będzie dyktował, pod jakimi nazwami mamy mieszkać, po jakich ulicach chodzić i jeździć.

Zakończę cytatem z Gottfrieda, z myślą otwartą i ukrytą. „Wszystko się starzeje, ludzie i rzeczy materialne, (…) ale czy to powód, aby bez refleksji demolować i zastępować nowymi? Burzymy w ten sposób swoją pamięć dla jakiegoś wyśnionego nowatorstwa. A społeczeństwo bez historii, bez tradycji i sentymentu nie istnieje”.

Słyszymy od czasu do czasu głosy, żeby zburzyć Pałac Kultury i Nauki - najjaśniejszą stołeczną gwiazdę niegdysiejszego socrealistycznego nieboskłonu. Wierzę w intuicję i zdrowy rozsądek warszawiaków. „I w ogóle, i w szczególe i podkażdym innym względem”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!