Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dziadul: Sprawa sędziego Hurasa

Jan Dziadul
Jan Dziadul
Jan Dziadul arc.
Pamiętacie sędziego Andrzeja Hurasa, wiceprezesa Sądu Okręgowego w Katowicach? Nie? To ten, którego w 2000 r. okrzyknięto skorumpowaną do szpiku kości zakałą sędziowskiego stanu. I jednym z brakujących puzzli, elementem przestępczego układu, który niczym rak miał drążyć naszą śląską zgangrenowaną ziemię.

Właśnie warszawski sąd (jeszcze nieprawomocnie) przyz-nał mu pół miliona w formie zadośćuczynienia za fałszywe oskarżenia, złamanie sędziowskiej kariery i zniszczone zdrowie. Zapłaci państwo - czyli my. Na tych, którzy brzydko się bawili i szli po bandzie - spłynął wówczas deszcz profitów.

Sędziego Hurasa poznałem na początku 2001 r. Poprosił o wysłuchanie jego historii. Nic więcej. Prawnicze elity od razu wydały wyrok. Śledztwo w sprawie "Hurasa i innych" przeniesiono już z Katowic do Gdańska, a Lech Kaczyński, ówczesny minister sprawiedliwości, grzmiał, że prokuratura ma przeciwko sędziemu "porażające wręcz dowody".

Zobaczyłem wtedy cień człowieka - załamanego, wys-traszonego, opuszczonego. Wśród setek kolegów po fachu z trudem znalazł jednego, który odważył się go bronić w postępowaniu dyscyplinarnym. Po kilku rozmowach opublikowałem "wersję Hurasa". Po latach zaczęła zwyciężać przed sądami. Tymczasem w tle zaczęła majaczyć gra operacyjna UOP-u o kryptonimie "Temida" mająca pozyskiwać agentów wśród sędziów i prokuratorów. Po co a-gentura w takim środowisku?

Można snuć domysły, że chodziło także o kompromitację i wykańczanie niewygodnych polityków. Sędziowskie i prokuratorskie haki skrywane skrzętnie za kurtyną tajemnic państwowych - byłyby bronią ostrego rażenia. Proces ujawnił, że Huras nie zgodził się na agenturalną współpracę.

Warto przypomnieć, że wiceprezes Huras odpowiadał w sądzie za sprawy administracyjne, remonty i dzierżawy obiektów sądowych; nadzorował też pracę komorników. W tym czasie wybuchła afera z wydzierżawieniem pewnego budynku należącego do biznesmena, którym interesowały się organy ścigania - dla potrzeb sosnowieckiego sądu. Minister sprawiedliwości żądał głowy Hurasa i wszczęcia sprawy kryminalnej.
"Korupcyjne powiązania wiceprezesa" nie schodziły z czołówek gazet. Niestety, armata strzeliła kapiszonem - okazało się, że negocjacje prowadził i wyboru nieszczęsnego budynku dokonał, o zgrozo! - wiceminister sprawiedliwości, podwładny Kaczyńskiego.

Ale Hurasa szybko dopadnięto przy sprawie Krzysztofa Porowskiego, sosnowieckiego biznesmena, którego aresztowano pod zarzutem wyłudzenia z ZUS 7 mln zł i skorumpowania sędziego sumą 100 tys. dolarów. Sędziemu dorzucono jeszcze nakłanianie komornika do sprzedaży Porowskiemu 400 zajętych samochodów i wzięcie 15 tys. zł łapówki od kierowcy rajdowego. Huras relacjonował, że chciał osobiście przedstawić ministrowi sprawiedliwości swoje racje - spotkanie w sejmowej restauracji zaaranżował senator Leszek Piotrowski. Był jego uczestnikiem, a potem, przed śmiercią - cennym świadkiem w procesie, który toczył się przed krakowskim sądem. O wspólnej rozmowie nie było jednak mowy. Kaczyński zażądał dymisji wiceprezesa: bo "inaczej pana zniszczę". Tylko za co? "Z jakich powodów, to ja wiem jako minister!" - usłyszał.

Huras odszedł. Rezygnację złożył też prezes sądu Tadeusz Kałusowski. Minister oświa-dczył, że stracił do niego zaufanie i (jeśli nie poda się do dymisji) może to skutkować poważnymi konsekwencjami dla całego katowickiego sądownictwa. To wszystko, z "Temidą" włącznie, zaczęło wychodzić w krakowskim procesie. W 2010 r., po 8 latach, Huras został prawomocnie uniewinniony. Wyrok nie wzbudził większego zainteresowania, choć sprawa była nad wyraz medialna. Akt oskarżenia został przed sądem zmiażdżony.
Może dlatego, że najcenniejszymi świadkami w tej sprawie stali się byli oficerowie UOP, którzy rozpracowywali Porowskiego i Hurasa. Zeznawali m.in. o fabrykowaniu dowodów, bo prawdziwych nie było. Cztery lata temu krakowski sąd wytknął, że zarzuty prze-ciwko Hurasowi i Porowskiemu oparte były na pomówieniach i fałszywej interpretacji dokumentów. ABW odmówiła sądowi ujawnienia akt "Temidy".

Po wyroku uniewinniającym w sprawie karnej Huras pozwał prokuraturę i ABW o naruszenie dóbr osobistych - za tendencyjne i jednostronne oskarżenia. Teraz, po zasądzeniu na jego korzyść pół miliona złotych, sędzia Andrzej Lipiński uzasadniał m.in.: "Działania organów ścigania całkowicie odbiegały od zasady obiektywizmu. Prowadzono postępowanie z pełną świadomością braku dowodów, z chęcią skazania za wszelką cenę". Cóż więcej można dodać? Huras odniósł zwycięstwo, a sprawiedliwości stało się zadość. Zwycięstwo?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!