Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dzień Dziecka Utraconego. Rodzice po stracie dzieci są wśród nas. Strata „najczęściej jest porównywana do wybuchu bomby atomowej”

Mateusz Czajka
Mateusz Czajka
Natalia Młynarska – mediator sądowy, absolwentka Nauk o Rodzinie, antropolog, bibliotekoznawca. Zaangażowana w pracę z dziećmi i młodzieżą. O sobie mówi: „Prywatnie szczęśliwa kobieta, żona, matka, przyjaciółka. Pasjonatka rozmów, książek, muzyki i wszelkich form aktywności. Podążając za swoimi idolami : Świętym Kamilem, Indiana Jonsem, Nickiem Vujicicem, Ks. Janem Kaczkowskim - wiedzie życie pełne miłości, przygód, bez ograniczeń i na pełnej petardzie.”
Natalia Młynarska – mediator sądowy, absolwentka Nauk o Rodzinie, antropolog, bibliotekoznawca. Zaangażowana w pracę z dziećmi i młodzieżą. O sobie mówi: „Prywatnie szczęśliwa kobieta, żona, matka, przyjaciółka. Pasjonatka rozmów, książek, muzyki i wszelkich form aktywności. Podążając za swoimi idolami : Świętym Kamilem, Indiana Jonsem, Nickiem Vujicicem, Ks. Janem Kaczkowskim - wiedzie życie pełne miłości, przygód, bez ograniczeń i na pełnej petardzie.” Mateusz Czajka
15 października obchodzimy Dzień Dziecka Utraconego. Rozmawiamy z Natalią Młynarską, która prowadzi „Krąg Kobiet” po stracie dziecka przy Śląskim Hospicjum Perinatalnym w Katowicach. Sama także przeżyła taką tragedię. Rodzice (ale także np. rodzeństwo.) po stracie są wśród nas i wbrew pozorom jest ich stosunkowo dużo. Jak powrócić do życia, kiedy pękło serce? Jak wskazuje nasza rozmówczyni, tego typu strata przez mamy, który straciły swoje pociechy „najczęściej jest porównywana do wybuchu bomby atomowej.”

Rozmawiamy, pijąc herbatę przy dużym rodzinnym stole. W wielu domach na Śląsku przy tym samym stole na urodzinach zasiada sporo babć, cioć, wujków, kuzynów. Niejeden raz nie mamy pojęcia, że ludzie po utracie dzieci są tak blisko nas – po drugiej stronie stołu. Jeśli weźmiemy pod uwagę choćby same poronienia – Najwyższa Izba Kontroli wskazywała, że w Polsce 10-15 proc. ciąż kończy się w ten sposób.

Natalia Młynarska: To jest trudny temat do rozmowy, dlatego często nie wiemy, że u kogoś coś się wydarzyło. Czasy jednak troszeczkę się zmieniły: jesteśmy bardziej otwarci i bardziej chętni do rozmowy. Często jest tak, że dopiero gdy się u kogoś coś wydarzy, dowiadujemy się o pewnych rzeczach. My straciliśmy córkę, która była wcześniakiem. Żyła z nami miesiąc. Dopiero potem ktoś podszedł – bliscy nam ludzie – i powiedzieli, że u nich było poronienie. Wcześniej o tym nie wiedzieliśmy. To bardzo mocne oraz głębokie przeżycie i niekoniecznie ludzie chcą się dzielić tym nawet z najbliższymi osobami.

Wspomina jednak pani, że znaleźli się ludzie, którzy chcieli porozmawiać. Rodzice po stracie potrzebują wsparcia i empatii od innych rodziców? Co im to daje?

Ja myślę, że takie spotkania sprawiają, że rodzice przede wszystkim nie czują się sami, że to nie jest jednostkowe. Często między takimi rodzinami zawiązują się niesamowite, silne więzi. Na przykład dzieje się tak w szpitalu, bo wiedzą, że ktoś jest w stanie ich zrozumieć i nie ważna jest tu m.in. różnica wieku, bo strata jest taka sama u każdego.

Mówi pani o „stracie”. Czym ona jest dla tych, których dotknęła. Nie chodzi mi o naukową definicję. Chciałbym się dowiedzieć, jak to opisują kobiety uczestniczące w „kręgu”.

Gdy rozmawiam, to zawsze proszę ludzi, żeby ludzie spróbowali określić słowami to, co się wydarzyło. Dla nich to dosłownie dno rozpaczy. Najczęściej jest to porównane do wybuchu bomby atomowej. Gdy w życiu wybuchnie bomba, powstaje taki lej - naokoło nie ma życia. Myśli się też wtedy, że już nic nie będzie takie samo i gdzieś w nich jest taka wyrwa. Na początku rodzice sami tego jeszcze nie rozumieją - nie mają tam wstępu... Coś się wydarzyło niespotykanego.

To jest definiowanie siebie zaraz po stracie. Czy życie po niej jest ostatecznie inne?

Często jest tak, że takie wydarzenie jak strata dziecka (w ogóle strata bliskiej osoby) powoduje, że przewartościowuje się całe nasze życie. Zupełnie inaczej patrzymy na pewne rzeczy. Jeżeli to życie było w miarę poukładane przed śmiercią dziecka i są silne więzi z partnerem/z mężem, przyjaciółmi to jest łatwiej „ogarnąć” rzeczywistość. Możemy czerpać z naszych zasobów. Na krąg przychodzą dorosłe Kobiety, które straciły dziecko, a okazuje się, że się nie dogadują się ze swoimi rodzicami i to też jest problemem.

To wstawanie jednak trochę trwa. Z tego co wiem, niektórych może wręcz irytować, że tak długo.

Poszczególne etapy żałoby mogą trwać bardzo długo. Niektóre mogą bardzo szybko minąć i przychodzą następne. Nigdy nie jest powiedziane, ile dany etap będzie trwał - każdy potrzebuje innej ilości czasu. Osoby, które straciły dziecko, wysyłają często do ludzi z zewnątrz sprzeczne sygnały. Z jednej strony wydarzyło się coś bardzo dziwnego w życiu, co się mocno przeżywa. Tacy rodzice aż się dziwią, że ludzie obok robią normalnie zakupy, dzieci się bawią, śmieją. Z drugiej strony rodzice po stracie chcą być traktowani całkiem normalnie, bez dziwnego patrzenia. Sprawa jest bardzo intymna i nie chcą zbytnio, aby ktoś ich pytał o to. Często nie wiemy, co powiedzieć komuś kto stracił dziecko. Nasza córka miała na imię Agnieszka. Gdy odeszła, to część osób w ogóle nie wypowiadała przy nas jej imienia. Gdy dostałam książkę Agnieszki Osieckiej, to osoba, która mi ją wręczyła, mówiła: „Masz książkę Osieckiej”, jakby niemówienie o Agnieszce, miało nie sprawiać nam bólu. Mnie bardziej bolało, gdy ktoś o niej nie mówił... Tak jakby jej nie było. Choć zmarła, to chcę o niej mówić i chcę o niej myśleć, bo jest częścią naszej rodziny.

Sam pamiętam, jak ktoś, kto wiedziałem, że szczerze przejął się sytuacją i współczuł straty dziecka, chciał pocieszyć... Powiedział, że będzie może kiedyś kolejne.

Doradzam, żeby lepiej nic nie mówić, tylko powiedzieć: „Jestem tutaj” i przytulić (oczywiście jeśli ktoś chce się przytulić). Wiele słów tak naprawdę nie jest komuś potrzebne. Nikt nie wie, czy będzie następne dziecko i to pocieszanie, że będzie ktoś następny, nie spełnia swojego zadania. Jest tak dlatego, że konkretne dziecko od nas odeszło i te drugie czy nawet trzecie nie będzie tym samym, co te tutaj. Jest konkretna strata konkretnej osoby, a także indywidualna miłość do danego dziecka. Nie można go zastąpić następnym dzieckiem. To nie jest sposób na to, żeby uporać ze stratą. Następnie dziecko oczywiście może być jakimś pocieszeniem, ale jeśli ktoś jeszcze nie pogodził ze stratą, a pojawia się potomek (a tak się zdarza), to nie może być „zamiast”. W moim przypadku było tak, że zaszłam w ciążę niedługo po stracie córki. Agnieszka odeszła, a to było oczekiwanie na zupełnie inną istotę, którą kocham indywidualnie.

Na „krąg kobiet” przy hospicjum perinatalnym przychodzą nie tylko matki, które poroniły lub straciły dziecko zaraz po urodzeniu. Najczęściej to o takich pociechach myślimy jako o „utraconych”. Krąg jest dla każdego? Jak wygląda dzielenie się sobą tych kobiet, które straciły dziecko w pierwszym trymestrze, i tych, którym odszedł kilkulatek?

Dziewczyny, które tu przychodzą doznają ulgi. Mogą się rozpłakać, bo tu nie muszą być „silne”. Były osoby, które musiały to wykrzyczeć, wytknąć, poprzeklinać, ale miały do tego prawo. Ten krok tutaj dla kobiet jest niezwykły. Na początku zastanawiałam się nad trudnością „techniczną”, że przychodzą nowe dziewczyny, a reszta już przeszła jakiś etap. Matki, które już pracowały nad swoją żałobą, znają się i już pewne etapy mają za sobą. Są podbudowane, już wiedzą, co mają zrobić, by te skrzydła znowu się rozwinęły. Ktoś „nowy” ze swoim bólem nie wie, co może uczynić. Okazuje się, że wchodzi w ten krąg i wcale nie czuję się obco. Dziewczyny, które już coś przepracowały, mają też coś do powiedzenia od siebie: szczerze, prawdziwie. Potrafią wysłuchać, nic nie ukrywają, nie udają. Ktoś, kto przyjdzie po raz pierwszy, może poczuć się trochę jak w domu. Nawet jeśli nie wie, gdzie iść, to przynajmniej wie, gdzie zrobić kolejny krok. Niejednokrotnie fora internetowe w tym temacie potrafią zdołować i zaszkodzić. Brakuje profesjonalnej pomocy.

Dlaczego niektórym łatwiej się otworzyć w takim miejscu?

Nie ma tutaj nie ma tutaj miejsca na takie maski, które często są w rodzinie - żeby nie było płaczu itd. Myśmy straciliśmy córkę, ale Basia i Kasia (nasze starsze córki) straciły siostrę. Moja mama straciła wnuczkę. To jest tak, że my się obracamy wśród danych osób i te emocje oraz uczucia są bardzo silne.

Mimo, że pracuje pani z kobietami, chcę zapytać o męski punkt widzenia i przeżywania żałoby – zwłaszcza w kontekście poronień. O ile w ciąży matka czuje zmiany w swoim ciele, czasem kopnięcia, to u mężczyzn to na swój sposób „abstrakcja”.

Mężczyzna stara się być silny dla swojej partnerki. Czuję, że on musi być ostoją, nawet gdy do końca nie rozumie tego, co się dzieje z kobietą. Pamiętam, jak jeden mężczyzna znalazł w Internecie mój numer i podziękował mi za prowadzenie kręgu. Jego żona po pierwszym spotkaniu wróciła do domu i byli w końcu w stanie normalnie porozmawiać o tym, co się stało. Często mężczyźni pomoc psychologiczną czy psychiatryczną kojarzą z takim słabością: „jestem słaby, nie poradziłem sobie”. Na mojej zakładce na stronie hospicjum jest zdanie: „Nie dajesz sobie rady? Jeśli zwrócisz się o pomoc, to znaczy, że jesteś silny”. Słabi jesteśmy wtedy, kiedy tkwimy w swoich schematach, nie dajemy rady i jednocześnie nie zwracamy się o pomoc. Mężczyzna chce być ostoją, ale też potrzebuje wsparcia. Dobrze, gdy gdzieś je znajdzie, gdy też gdzieś może się „wygadać”.

Gdy się słucha, można poznać takie historie, które bardzo zapadają w pamięć – nawet na całe życie.

Myślę, że z każdej historii coś mnie uderzyło. U Joli (imię zmienione przez redakcję) która poroniła w pierwszym trymestrze ciąży, było tak, że niesamowita kobieta pełna życia, pracująca wśród ludzi wpadła w taką depresję, że gdy przechodziła przez przejście dla pieszych, to chciała, aby ją przejechał samochód. Sama by nie przypuszczała, że może tak bardzo przeżyć stratę dziecka i był taki moment, kiedy zrozumiała, że chce żyć. Stało się, jak chciała wyskoczyć z okna i nie chciało jej się kwiatków odsunąć z parapetu, żeby otworzyć okna. Wtedy zrozumiała.

Na koniec pytanie bardzo praktyczne: jak uzyskać pomoc, gdy straciliśmy dziecko, lub wiemy, że prawdopodobnie je stracimy? Co oferuje w tym względzie Śląskie Hospicjum Perinatalne w Katowicach?

Śląskie Hospicjum Perinatalne z założenia jest dedykowane rodzicom z niepomyślną diagnozą dotyczącą ich nienarodzonego dziecka. Wsparcie, na jakie mogą liczyć rodzice jest kilkutorowe: oprócz konsultacji lekarskich rodzice mogą korzystać ze spotkań z psychologiem oraz z pomocy położnej i fizjoterapeutki. Rodzice, którzy stracili dziecko mogą uzyskać wsparcie psychologiczne w ramach spotkań indywidualnych. Matkom po stracie dziecka dedykowany jest wspomniany tu "krąg kobiet". Wszystkie formy pomocy są dla rodziców bezpłatne, a szczegółowe informacje można znaleźć na stronie

www.hope.katowice.pl

. Hospicjum wspiera także rodzeństwo po stracie.

Dziękuję za rozmowę.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Polski smog najbardziej szkodzi kobietom!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera