Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Elity znad Brynicy: Piotr Szmitke

Michał Smolorz
Fot. Arkadiusz Ławrywianiec
Przedstawia się jako "twórca interdyscyplinarny" i coś w tym jest. Zaczynał jako dobrze zapowiadający się malarz, potem stopniowo dopisywał do życiorysu kolejne dyscypliny: scenografię, dramaturgię, reżyserię teatralną i filmową, muzykę od pianistyki po operę, videoarty, instalacje, literaturę.

Ostatnimi laty zaniedbał z lekka ten portfel talentów, by poświęcić się najważniejszej dla siebie dziedzinie: sztuce autokreacji. I wszystko wskazuje, że na tym polu odniósł największy sukces.

Wymyślił nowy kierunek w sztuce i wszyscy dali się na to nabrać

Urodził się w 1955 roku w Katowicach, tutaj skończył liceum plastyczne, malarstwo studiował w krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych. Należy jednak uważać z klasyfikowaniem jego pochodzenia lub etnokulturowej przynależności: na różnych etapach swojej biografii przedstawiał się bowiem jako Krakus, Katowiczanin, Galicyjczyk, Ślązak, Polak, Niemiec lub Żyd - w zależności od kontekstu, a nade wszystko wedle potencjalnych profitów. W ślad za tożsamościową żonglerką, zręcznie przełączał pisownię swego nazwiska pomiędzy "Szmitke" lub "Schmidtke".

Po dyplomie (u schyłku epoki gierkowskiej) został nauczycielem w katowickim "plastyku", ale szybko znudził się pracą pedagogiczną. Za pierwszej "Solidarności" ruszył w świat śladami błędnych rycerzy sztuki - ku Paryżowi, Mekce artystów. Na kilka lat osiadł w Strasburgu, gdzie pędził żywot artystowski, niedojadając, niedosypiając, ale radośnie konsumując życie z dala od szarej rzeczywistości PRL-u. Większość jego biograficznych zapisków z tego okresu jest nieweryfikowalna, więc należy je czytać ostrożnie; że był naonczas - dajmy na to - "dyrektorem Europejskiego Centrum Sztuki Współczesnej", bo może chodzić o dorywczą pracę konserwatora w małej galerii. W każdym razie od czasu do czasu pożyczał przechodzone porsche 911 na francuskich tablicach, którym zajeżdżał z fasonem do Katowic, sycąc się powszechną zawiścią miejscowej bohemy oraz uwielbieniem uczennic macierzystej szkoły.
W 1989 roku skończył się raj wiz pobytowych dla Polaków prześladowanych przez reżim Jaruzelskiego, więc artysta Szmitke wrócił do rodzinnego miasta. Jako światowiec owiany nimbem francuskiej kariery, triumfalnie wkraczał do "kawiarni artystycznych", gdzie całymi dniami gnili przy niedopitym piwie współbracia artyści, niedocenieni przez współczesność. Z lat 90. ub. wieku pochodzi największe dotąd osiągnięcie Szmitkego: prąd w sztuce, który sam wymyślił i ochrzcił metaweryzmem.

Stworzył nawet lipnych klasyków tego gatunku, namalował ich obrazy i wystawił to wszystko w rodzimej metropolii. Miał wielki ubaw, bowiem wszyscy - od historyków sztuki, przez prasowych recenzentów aż po wojewódzkich urzędników - dali się na to nabrać. Idąc za ciosem wykreował też śląskiego prekursora metaweryzmu, niejakiego Zyndrama z Murcek, w którego istnienie uwierzyli nawet miejscowi naukowcy.

W latach dwutysięcznych stopniowo gorzkniał i tracił dawną pasję, jakby zbliżająca się pięćdziesiątka osłabiła jego twórczą potencję. Coraz częściej i coraz głośniej uznawał się za twórcę prześladowanego przez władzę, stworzył nawet pojęcie "eksterminacji świadków", której jakoby padł ofiarą. Uznał bowiem, że jest tak genialny, że jego życie i twórczość w całości powinny być finansowane przez władze publiczne; zaś roczne dotacje nie starczające na dwie opery, trzy filmy fabularne oraz kilkanaście malowideł są zdecydowanie poniżej jego godności i talentu. Nie przyjmuje do wiadomości, że od lat jest w czołówce beneficjentów publicznej kiesy, nie uznaje też, że ktoś powinien chcieć oglądać i słuchać jego dzieła. Powszechnie wiadomo, że pospólstwo na prawdziwej sztuce się nie zna, zaś o tym, czy artysta jest wielki, decyduje wyłącznie on sam.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!