Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

NIK: Kompania Węglowa działała na własną szkodę

Aldona Minorczyk-Cichy
Naprawa maszyn mogła kosztować Kompanię Węglową nawet 168 mln zł więcej
Naprawa maszyn mogła kosztować Kompanię Węglową nawet 168 mln zł więcej Fot. Arkadiusz Gola
Kompania Węglowa do 2007 roku przepłaciła za naprawy maszyn górniczych 168 mln zł. Zlecała je ich producentom bez przetargu.

Spółce pozwalał na to paragraf 428 rozporządzenia podpisanego w Ministerstwie Gospodarki za czasów, gdy szefem resortu był Jacek Piechota. Dzięki temu zapisowi od 2002 roku producenci zmonopolizowali rynek napraw. Potwierdził to opublikowany w poniedziałek raport pokontrolny Najwyższej Izby Kontroli. Co ciekawe, nie wiadomo kto i kiedy do resortowego zarządzenia dodał zaskakujący paragraf 428.

Markowski: Ta sprawa jest zaprzeczeniem zasad wolnego rynku

- Nikt nie przyznaje się do autorstwa tajemniczego przepisu. W dokumentacji resortu stwierdzono poważne braki. Nasze ustalenia wskazują na występowanie mechanizmów korupcyjnych - podkreśla Paweł Biedziak z zespołu prasowego NIK.

Jak wynika z ustaleń kontrolerów, nieprawidłowości w spółkach węglowych zostały zainicjowane w resorcie gospodarki. Między 15 maja a 17 czerwca 2002 roku do rozporządzenia w sprawie bhp dodano słowa "remontuje" oraz "producenci".
- Mogły one sugerować, że od tej pory do naprawy sprzętu kopalnianego uprawnieni będą wyłącznie jego producenci - podkreśla Paweł Biedziak.

Choć Wyższy Urząd Górniczy już kilka miesięcy później zakwestionował przełożenie paragrafu 428 na bezpieczeństwo w kopalniach, przepis przestał obowiązywać dopiero w 2006 roku. Kto lobbował za jego powstaniem? Jakie firmy za nim stały? Dokumenty, z których to mogło wynikać, zniknęły.

- Ten przepis to skandal. Ta regulacja miała charakter antyrynkowy. Pozbawiała pracy stworzone przez górników spółki, które świadczą usługi remontowe - podkreśla Jerzy Markowski, górniczy ekspert.
Według NIK, Kompania Węglowa SA (skupiająca 16 kopalń), powołując się na paragraf 428 złożyła w latach 2005-2007 aż 96 wniosków na zakup części do maszyn i na usługi. W sumie chodziło o prawie 2 mld zł. Gdyby ogłosiła przetargi, to zdaniem kontrolerów, zapłaciłaby o 168 mln zł mniej.

Inni producenci części zamiennych skierowali do sądu sprawę przeciwko Kompanii.
- Nie zgadzamy się z raportem Izby. W połowie 2009 roku śledztwo w tej sprawie umorzyła katowicka prokuratura, a opierała postępowanie m.in. na tym raporcie. Nie wykazała ani takich wysokich strat, ani działań niezgodnych z prawem - podkreśla Zbigniew Madej, rzecznik Kompanii Węglowej.
Kompania Węglowa zamawiając usługi i części urządzeń z wolnej ręki działała zdaniem Najwyższej Izby Kontroli na własną szkodę. Straty wyniosły 168 mln zł, a mogły być dwukrotnie większe. Zahamowano je dzięki protestom firm wykluczonych z grona dostawców.

Po półtora roku obowiązywania paragrafu 428, który sugerował, że naprawy sprzętu kopalnianego może dokonać tylko jego producent, i ponad rok od zakwestionowania tej regulacji przez Wyższy Urząd Górniczy dwie spółki węglowe skierowały pierwsze wnioski do Urzędu Zamówień Publicznych. O zgodę na zastosowanie trybu "z wolnej ręki" wystąpiła Kompania Węglowa, a zaraz potem także Katowicki Holding Węglowy. W przypadku pierwszej spółki chodziło o zamówienie na 32 mln zł, drugiej - na 6,5 mln zł.

W sumie Kompania złożyła 96 wniosków na zakup części zamiennych do maszyn i urządzeń oraz na świadczenie usług remontowych w latach 2005-2007 na łącznie prawie 2 mld zł. Ostatecznie zrealizowano umo-wy o wartości 838 mln zł. W efekcie finalni producenci maszyn i urządzeń mieli wyłączność na dostawy do Kompanii również tych części zamiennych, których producentami nie byli.

- To bulwersujące. To zaprzeczenie zasad wolnego rynku - irytuje się Jerzy Markowski, górniczy ekspert.
Zdaniem NIK, przyjmując, iż w wyniku bezprzetargowego trybu wyłaniania kontrahentów przez Kompanię, uzyskiwane ceny części oraz usług remontowych były zawyżone tylko o 20 procent (w porównaniu do możliwych do uzyskania w wyniku przetargu), to straty spółki można oszacować na około 168 mln zł (0,2 x 838 mln zł). - Można odnieść wrażenie, że przedsiębiorstwo zaczęło działać wbrew własnym interesom - podkreśla Paweł Biedziak z zespołu prasowego NIK.

Wyeliminowanie grupy producentów części zamiennych spowodowało znaczne zawyżenie kosztów remontów. Te firmy do tej pory z powodzeniem świadczyły usługi w kopalniach. Choć nie były finalnymi producentami maszyn, to produkowały przecież podzespoły i części do nich. Posiadały na to niezbędne badania i certyfikaty. Zdaniem NIK uprzywilejowani producenci bezwzględnie wykorzystywali swoją pozycję. Przykładowo firma P. w 2005 r. sprzedawała kopalni Bielszowice niektóre części zamienne po cenie zawyżonej nawet trzykrotnie w stosunku do ceny, którą proponowała w następnych latach w przetargach. Inna firma po negocjacjach obniżyła ceny części do przenośników nawet o ponad połowę.
Producenci części zamiennych, zwykle tańszych od tych oferowanych przez producentów całych urządzeń, skierowali sprawę przeciwko Kompanii do sądu. W efekcie na początku 2006 roku zarząd Kompanii renegocjował umowy na lata 2005-2007. Skrócił okresy umo-wy zakupu z wolnej ręki lub od nich odstąpił.
Zbigniew Madej, rzecznik Kompanii, nie zgadza się z raportem NIK. - Nasze stanowisko podzieliła katowicka prokuratura umarzając pół roku temu dochodzenie w tej sprawie. Gdyby członkowie zarządu spółki zrobili coś wbrew prawu, decyzja śledczych byłaby inna - podkreśla rzecznik. Dodaje, że spółka przy wyborze oferentów kierowała się prawem. - Na dodatek przeprowadzona przez NIK kontrola gospodarki remontowej maszyn i urządzeń w latach 2005-2007 wykazała, że koszty tych usług w przeliczeniu na tonę wydobycia w KW S.A. były najniższe, a tendencje wzrostu najkorzystniejsze - mówi Madej.

NIK podkreśla, że złe prawo stworzone w Ministerstwie Gospodarki, błędna interpretacja przyjęta przez przedsiębiorstwa górnicze, bierna postawa prezesa UZP i kolejnych ministrów - wszystko to w istotny sposób zakłóciło w latach 2005-2007 konkurencyjność na rynku części zamiennych do maszyn górniczych oraz usług remontowych. W praktyce negatywne skutki tych decyzji wykroczyły także poza ten okres.

W Kompanii NIK, w Holdingu ABW

Kompania Węglowa ma kłopoty z raportem NIK-u w sprawie zamówień, ale to nie jedyne ostatnio poważne problemy branży górniczej. W ciągu ostatnich dwóch miesięcy zatrzymano dziewięciu dyrektorów, byłych dyrektorów i osób ze ścisłego kierownictwa kopalń Katowickiego Holdingu Węglowego, a także Jastrzębskiej Spółki Węglowej. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że w przypadku zatrzymań osób z KHW może chodzić o pięcioprocentowe "prowizje", jakie rzekomo miały być pobierane od dostawców usług i firm, z którymi podpisywano umowy. Mówi się o nieprawidłowościach przy zakupie specjalistycznych klejów przemysłowych do wzmacniania stropów. Samozapłon poliuretanowego kleju do spajania stropu, zdaniem komisji Wyższego Urzędu Górniczego, był jedną z trzech potencjalnych przyczyn zapalenia się i wybuchu metanu, do jakiego doszło 4 czerwca 2008 roku w kopalni Borynia, należącej do JSW. Zginęło wówczas 6 górników, a 17 było rannych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!