Spółce pozwalał na to paragraf 428 rozporządzenia podpisanego w Ministerstwie Gospodarki za czasów, gdy szefem resortu był Jacek Piechota. Dzięki temu zapisowi od 2002 roku producenci zmonopolizowali rynek napraw. Potwierdził to opublikowany w poniedziałek raport pokontrolny Najwyższej Izby Kontroli. Co ciekawe, nie wiadomo kto i kiedy do resortowego zarządzenia dodał zaskakujący paragraf 428.
Markowski: Ta sprawa jest zaprzeczeniem zasad wolnego rynku
- Nikt nie przyznaje się do autorstwa tajemniczego przepisu. W dokumentacji resortu stwierdzono poważne braki. Nasze ustalenia wskazują na występowanie mechanizmów korupcyjnych - podkreśla Paweł Biedziak z zespołu prasowego NIK.
Jak wynika z ustaleń kontrolerów, nieprawidłowości w spółkach węglowych zostały zainicjowane w resorcie gospodarki. Między 15 maja a 17 czerwca 2002 roku do rozporządzenia w sprawie bhp dodano słowa "remontuje" oraz "producenci".
- Mogły one sugerować, że od tej pory do naprawy sprzętu kopalnianego uprawnieni będą wyłącznie jego producenci - podkreśla Paweł Biedziak.
Choć Wyższy Urząd Górniczy już kilka miesięcy później zakwestionował przełożenie paragrafu 428 na bezpieczeństwo w kopalniach, przepis przestał obowiązywać dopiero w 2006 roku. Kto lobbował za jego powstaniem? Jakie firmy za nim stały? Dokumenty, z których to mogło wynikać, zniknęły.
- Ten przepis to skandal. Ta regulacja miała charakter antyrynkowy. Pozbawiała pracy stworzone przez górników spółki, które świadczą usługi remontowe - podkreśla Jerzy Markowski, górniczy ekspert.
Według NIK, Kompania Węglowa SA (skupiająca 16 kopalń), powołując się na paragraf 428 złożyła w latach 2005-2007 aż 96 wniosków na zakup części do maszyn i na usługi. W sumie chodziło o prawie 2 mld zł. Gdyby ogłosiła przetargi, to zdaniem kontrolerów, zapłaciłaby o 168 mln zł mniej.
Inni producenci części zamiennych skierowali do sądu sprawę przeciwko Kompanii.
- Nie zgadzamy się z raportem Izby. W połowie 2009 roku śledztwo w tej sprawie umorzyła katowicka prokuratura, a opierała postępowanie m.in. na tym raporcie. Nie wykazała ani takich wysokich strat, ani działań niezgodnych z prawem - podkreśla Zbigniew Madej, rzecznik Kompanii Węglowej.
Kompania Węglowa zamawiając usługi i części urządzeń z wolnej ręki działała zdaniem Najwyższej Izby Kontroli na własną szkodę. Straty wyniosły 168 mln zł, a mogły być dwukrotnie większe. Zahamowano je dzięki protestom firm wykluczonych z grona dostawców.
Po półtora roku obowiązywania paragrafu 428, który sugerował, że naprawy sprzętu kopalnianego może dokonać tylko jego producent, i ponad rok od zakwestionowania tej regulacji przez Wyższy Urząd Górniczy dwie spółki węglowe skierowały pierwsze wnioski do Urzędu Zamówień Publicznych. O zgodę na zastosowanie trybu "z wolnej ręki" wystąpiła Kompania Węglowa, a zaraz potem także Katowicki Holding Węglowy. W przypadku pierwszej spółki chodziło o zamówienie na 32 mln zł, drugiej - na 6,5 mln zł.
W sumie Kompania złożyła 96 wniosków na zakup części zamiennych do maszyn i urządzeń oraz na świadczenie usług remontowych w latach 2005-2007 na łącznie prawie 2 mld zł. Ostatecznie zrealizowano umo-wy o wartości 838 mln zł. W efekcie finalni producenci maszyn i urządzeń mieli wyłączność na dostawy do Kompanii również tych części zamiennych, których producentami nie byli.
- To bulwersujące. To zaprzeczenie zasad wolnego rynku - irytuje się Jerzy Markowski, górniczy ekspert.
Zdaniem NIK, przyjmując, iż w wyniku bezprzetargowego trybu wyłaniania kontrahentów przez Kompanię, uzyskiwane ceny części oraz usług remontowych były zawyżone tylko o 20 procent (w porównaniu do możliwych do uzyskania w wyniku przetargu), to straty spółki można oszacować na około 168 mln zł (0,2 x 838 mln zł). - Można odnieść wrażenie, że przedsiębiorstwo zaczęło działać wbrew własnym interesom - podkreśla Paweł Biedziak z zespołu prasowego NIK.
Wyeliminowanie grupy producentów części zamiennych spowodowało znaczne zawyżenie kosztów remontów. Te firmy do tej pory z powodzeniem świadczyły usługi w kopalniach. Choć nie były finalnymi producentami maszyn, to produkowały przecież podzespoły i części do nich. Posiadały na to niezbędne badania i certyfikaty. Zdaniem NIK uprzywilejowani producenci bezwzględnie wykorzystywali swoją pozycję. Przykładowo firma P. w 2005 r. sprzedawała kopalni Bielszowice niektóre części zamienne po cenie zawyżonej nawet trzykrotnie w stosunku do ceny, którą proponowała w następnych latach w przetargach. Inna firma po negocjacjach obniżyła ceny części do przenośników nawet o ponad połowę.
Producenci części zamiennych, zwykle tańszych od tych oferowanych przez producentów całych urządzeń, skierowali sprawę przeciwko Kompanii do sądu. W efekcie na początku 2006 roku zarząd Kompanii renegocjował umowy na lata 2005-2007. Skrócił okresy umo-wy zakupu z wolnej ręki lub od nich odstąpił.
Zbigniew Madej, rzecznik Kompanii, nie zgadza się z raportem NIK. - Nasze stanowisko podzieliła katowicka prokuratura umarzając pół roku temu dochodzenie w tej sprawie. Gdyby członkowie zarządu spółki zrobili coś wbrew prawu, decyzja śledczych byłaby inna - podkreśla rzecznik. Dodaje, że spółka przy wyborze oferentów kierowała się prawem. - Na dodatek przeprowadzona przez NIK kontrola gospodarki remontowej maszyn i urządzeń w latach 2005-2007 wykazała, że koszty tych usług w przeliczeniu na tonę wydobycia w KW S.A. były najniższe, a tendencje wzrostu najkorzystniejsze - mówi Madej.
NIK podkreśla, że złe prawo stworzone w Ministerstwie Gospodarki, błędna interpretacja przyjęta przez przedsiębiorstwa górnicze, bierna postawa prezesa UZP i kolejnych ministrów - wszystko to w istotny sposób zakłóciło w latach 2005-2007 konkurencyjność na rynku części zamiennych do maszyn górniczych oraz usług remontowych. W praktyce negatywne skutki tych decyzji wykroczyły także poza ten okres.
W Kompanii NIK, w Holdingu ABW
Kompania Węglowa ma kłopoty z raportem NIK-u w sprawie zamówień, ale to nie jedyne ostatnio poważne problemy branży górniczej. W ciągu ostatnich dwóch miesięcy zatrzymano dziewięciu dyrektorów, byłych dyrektorów i osób ze ścisłego kierownictwa kopalń Katowickiego Holdingu Węglowego, a także Jastrzębskiej Spółki Węglowej. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że w przypadku zatrzymań osób z KHW może chodzić o pięcioprocentowe "prowizje", jakie rzekomo miały być pobierane od dostawców usług i firm, z którymi podpisywano umowy. Mówi się o nieprawidłowościach przy zakupie specjalistycznych klejów przemysłowych do wzmacniania stropów. Samozapłon poliuretanowego kleju do spajania stropu, zdaniem komisji Wyższego Urzędu Górniczego, był jedną z trzech potencjalnych przyczyn zapalenia się i wybuchu metanu, do jakiego doszło 4 czerwca 2008 roku w kopalni Borynia, należącej do JSW. Zginęło wówczas 6 górników, a 17 było rannych.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?